środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 11

- Że co? Nie ma mowy, w życiu! Nigdy. - Wstałam z fotela, na wprost mnie siedziało kilku strszych ode mnie o jakieś 10 lat mężczyzn. Jeden z nich uśmiechnął się do mnie.
- Jeżeli chcesz zatrzymać pracę to obawiam się, że nie masz wyjścia.
- A co wy macie do tego, kogo zatrudnia Lou. Wszyscy oszaleliście. To zmieni moje i Louisa życie. Zajmijcie się sobą, wychodzę! - Złapałam klamkę, ale poczułam że ktoś mnie łapie za dłoń. Był to niebieskooki brunet.
- Pola, wiem że to dziwne. Ale .. musisz to zrobić.
- On ma rację. To tylko chwilowe. Niech prasa się zainteresuje.. Pokażecie się w kilku miejscach razem. Rozumiesz? - Spytał siwy facet. Miał okulary i próbował mnie zachęcić do tego okropnego pomysłu.
- Louis, potwierdzisz wasz związek w wywiadzie, który macie za tydzień.
- I po co to wszystko?
- A więc : premiera nowej płyty już za nami. Za chwilę chłopcy nagrywają drugi klip. To wszystko promocja. A poza tym, chyba jednak coś tam między wami jest, te zdjęcia?
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. - Warknęłam.
- Nie tym...
- Zamknij się! - Przerwałam mu a on i cała reszta spojrzeli na mnie z przerażeniem w oczach. Tylko nie Louis. On wyglądał.. jak gdyby był ze mnie dumny. Wydawało mi się, ze chce coś zrobić, ale po prostu się boi. - Skoro zgadzam się na taką.. Na to coś, to przynajmniej zwracaj się do mnie z szacunkiem. Nie życzę sobie abyś zadawał mi takie pytania. - Przewróciłam oczami, założyłam nogę na nogę. - No i na co się tak gapicie?
- Myślę, że nie przeszliśmy na Ty.
- Tak? Mam to gdzieś.
- Zadziorna i niegrzeczna. Strzał w dziesiątkę. - Oznajmił jakiś inny mężczyzna. - Ustalmy zasady. Wasz "związek" potrwa tylko kilka tygodni. Wychodźcie razem, trzymajcie się za ręcę. Czasem mały buziak nikomu nie zaszkodzi. I do tego nikt! Nikt nie może się dowiedzieć prawy.
- A chłopacy?
- Są częścią zespołu.. to chyba oczywiste, że trzeba ich wtajemniczyć.
- A jeżeli mam chłopaka? - Leo. Moja jedyna szansa, może się jeszcze wykręcę.
- Jeżeli tak to wytłumaczysz mu wszystko. Skoro jesteście razem, to mu ufasz prawda?
- Pola, masz chłopaka? - Spytał Louis.
- Za dużo tego wszystkiego! Mogę już iść? Błagam.
- Tak, wyjdźcie. I pamiętajcie : jesteście razem! - Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. To samo zrobił Louis. Staliśmy we dwoje w pustym holu.
- Nie wierzę! Co ja powiem Eleanor? Nienawidzę tego gnojka. - Wrzasnął.
- Brawo. Gratuluję, tego że boisz się mówić co sądzisz.
- To nie jest tak jak myślisz. To jest .. skomplikowane. Od niego zależy wszystko. Wie co robi. - Rzekł.
- Myślisz, że ludzie to kupią?
- Jasne, że tak. Musisz być wiarogodna, boję się tylko jednego..
- Czego?
- Ty jesteś wariatką, w każdym momencie możesz wybuchnąć i wszystkim się wygadać. Musisz mi obieca...
- Ty też? Boże, mam was dość ludzie. Co jest w tym złego, że mówię to co myślę? - Przyłożył mi dłoń do ust.
- Widzisz? Właśnie o takim czymś mówię. - Uśmiechnął się. Odepchnęłam jego dłoń od moich warg i szłam w kierunku wyjścia.
- To kiedy idziemy na randkę? - Uśmiechał się głupio.
- Nie idziemy na żadną randkę.  - Wyszłam przed budynek.
- Musimy się gdzieś pokazać, to chyba jasne?
- Co zrobisz z Eleanor?
- Jeszcze nie wiem, nie chcę się tym na razie przejmować. A ty i twój chłopak?
- Nie mam chłopaka.
- Więc o kim mówiłaś w studio?
- To jest.. skomplikowane. - Otworzyłam drzwi od samochodu. - To do... zobaczenia. - Trzasnęłam nimi i spojrzałam na niego przez okno.
- Pa dziewczyno! - Pomachał mi i odwrócił się. Chwilę później był już w swoim aucie. Świetnie, cały świat obejdzie wiadomość, że jestem dziewczyną Louisa Tomlinsona, chociaż nią nie jestem. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. To było jak jakiś koszmar, z którego nie mogłam się obudzić. Musiałam brnąć w to dalej i dalej. Louis to ostatnia osoba z którą chciałabym teraz być. Miałam teraz jeszcze większą ochotę na zakupy niż przedtem. Cel był jeden : centrum handlowe. Podjechałam po parking i zaczęłam iść wzdłuż sklepów. Buty? Sukienka? Biżuteria? Było tego tak wiele, że nie mogłam się zdecydować. Przechodziłam koło jakieś małej kawiarenki. Moją uwagę zwrócił chłopak, który siedział przy stoliku z kilkoma młodymi mężczynznami. Rozmawiali i się śmiali. Szybko wpadłam do środka i podbiegłam do nich.
- Leo, musimy porozmawiać. - Przerwałam im i teraz wszyscy wpatrywali się we mnie.
- Nie chcę z tobą rozmawiać. - Odrzekł surowo i wziął do ręki gazetę.
- Nie odbierałeś telefonu, chyba należy mi się prawo do wyjaśnień? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Pola, ciszej. Zaraz wszyscy będą się nam przyglądać.
- No i co z tego? - Teraz już krzyczałam. - Chcę jednej rozmowy! To tak dla ciebie dużo? Wcześniej wydawałeś się bardziej zainteresowany! - Jego koledzy otworzyli usta ze zdumienia. Wszyscy, dosłownie wszyscy byli cicho i przysłuchiwali się naszej kłótni.
- Bo nie wiedziałem, że masz kogoś.
- Ale ja nie mam! - Wstał i wyprowadził mnie na zewnątrz. Złapał za ręce i spojrzał głeboko w oczy.
- Przyrzeknij. - Nie mogłam tego zrobić bo już za kilka dni miałam być znana jako dziewczyna Louisa Tomlinsona, ale z drugiej strony nie chciałam stracić Leo. Podobał mi się straszliwie i nie chciałam go okłamywać. Nie mogłam jednak wyjawić mu prawdy. Nie znałam go aż tak dobrze. - Pola?
- Leo, ja ...
- Kim on dla ciebie jest?
- Nikim! - Zaprzeczałam sama sobie, Leo i tak za chwilę wszystkiego się dowie. Nie mogłam dłużej zwlekać. Przybliżyłam się do niego i dotknęłam swoimi wargami jego usta. Czułam ciepło. Leo złapał mnie w talii i nic się dla nas nie liczyło. Całowałam go namiętnie. Chciałam mu przez to pokazać, że jest dla mnie kimś więcej. Że zależy mi na nim. Pragnęłam aby nagle wszystkiego się domyślił. Żeby mnie zrozumiał. Odsunęłam się od niego.
- To było moje pożegnanie. - Poczułam, że łzy wypełniają moje oczy. - Mam nadzieję, że kiedyś dowiesz się prawdy. - Nie mogłam pozwolić na to by to oglądał. Odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku wyjścia. Teraz już kompletnie nie miałam na nic ochoty. Poczułam jak łza spływa mi po policzku. A za nią następna i następna. Dobiegłam do samochodu i szybko ruszyłam w stronę domu. Chciałam jak najszybciej się tam znaleźć i opowiedzieć wszystko Alicji. To był najgorszy dzień w moim całym życiu. Zgodziłam się na kłamstwa i musiałam przez to wszystko porzucić chłopaka, który w tamtym momencie był dla mnie prawie wszystkim. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Że ja naprawdę coś do niego czuję. I to nie jest zauroczenie. Miłość?  Zaparkowałam przed domem. Wbiegłam do domu i usiadłam na kanapie.
- Halo? Jest tam ktoś? - Cisza, głucha cisza. Przygnębiała mnie. NIe zostało mi nic innego. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mamy.
- Mamo?
- Słucham? - Wydawała się się zaniepokojona. Miała taki głos zawsze gdy płakała.
- Co się stało? Płakałaś?
- Pola, nie powinnaś dowiadywać się tego przez telefon, ale ty jesteś tam a ja.. a my tu. - Zaczęła się tłumaczyć.
- Nie rozumiem, o co chodzi?
- Ja i twój tata. To już długo nie potrwa, ja byłam dziś w sądzie.
- Rozwodzicie się?! - Wrzasnęłam do słuchawki.
- Przepraszam. - Zaczęła płakać i już zupełnie straciła nad sobą kontrolę.
- Mamo, nie jestem zła. I tak wiedziałam jak to się wszystko skończy. Nawet się cieszę. W końcu będziesz szczęśliwa, tak?
- Nawet nie wiesz jakie to ciężkie. Ale ... nie ważne. Nie będę cię zamartwiała. - Wydmuchała nos. - A co u ciebie?
- Wszystko świetnie. Nareszcie zaczęło mi się układać. Znalazłam fajną pracę. Dobrze płatną. - Nie miałam nawet zamiaru mówić jej teraz o swoich problemach. Rozmawiałam z nią jeszcze z 10 minut. Nie była w stanie na normalną konwesrację. Co jakiś czas wybuchała płaczem i za wszystko mnie przepraszała. Nie miałam zamiaru siedzieć w domu. Musiałam coś ze sobą zrobić. Wyciągnęłam ponownie telefon.
- Nie przeszkadzam?
- Nie.
- To świetnie... słuchaj... nie chciałbyś się spotkać? Jest mi potrzebna rozmowa.
- Czytasz mi w myślach, właśnie miałem dzwonić. Gdzie mieszkasz, za chwile po ciebie wpadnę.




To na tyle :) Jak nowy rok kochani? Dla mnie koszmarnie się zaczął, ale to nie ważne. Mam nadzieję, że podoba się wam opowiadanie i nie staję się przewidywalne. Za niedługo następny. Na razie jest szkoła, ale jeszcze tydzień i ferie!! Będę miała czas na pisanie :) Przepraszam za wszystkie błędy i zapraszam do komentowania. Wpisujcie adresy swoich blogów, chętnie sobie coś poczytam :)

3 komentarze:

  1. Dawać następne :D :D. Bardzo mi się podoba D. DO kog dzwoniła??

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego ty każdy rozdział musisz tak kończyć, że nie wiem co jest dalej. Moim zdaniem w ogóle nie powinnaś dzielić tego opowiadania na rozdziały bo to mnie nurtuje.
    Z niecierpliwością czekam na następny =)
    Zapraszam do mnie story-with-one-direction-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, chcę następny! :-)

    OdpowiedzUsuń