wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 16

- Idź sobie, nie chcę cię widzieć - próbowałam wstać, ale nie mogłam. Louis wyciągnął rękę w moim kierunku. - Nie potrzebuję twojej pomocy.
- Uparta, jak zawsze - jego dłoń pociągnęła moją. Prawie wstałam, ale w ostatniej chwili ponownie się zachwiałam. Złapał mnie szybko i objął w pasie. Pomógł usiąść na kanapie.
- Po co przyszedłeś? Znowu mnie podniecić? I w ostatniej chwili odejść.. jak gdyby nigdy nic? - nie panowałam nad tym co mówiłam, teraz już nie mogłam trzymać języka za zębami. Człowiek pod wpływem alkoholu nie boi się mówić prawdy a w moim przypadku jest to o wiele silniejsze. Louis usiadł koło mnie a butelkę wódki położył na stole.
- Chłopacy nalegali, żebyś przyjechała.. Powiedzieli, że to ja mam po ciebie jechać. Wiesz, paparazzi i takie tam.
- I tak z tobą nigdzie nie pójdę.
- Wiem, a ja nie zostawię cię w takim stanie - zrobiło mi się gorąco i zaczęłam zdejmować bejsbolówkę. Nie panowałam nad rękoma. Louis pomógł mi i uwolnił od tego zbędnego materiału, który przykrywał moje ciało. Rozłożyłam się na kanapie.
- Będziemy cię całować? - spytałam i z uśmiechem na twarzy zamknęłam oczy.
- Ty pijaczko, musisz wytrzeźwieć. Chodź - podniósł mnie i przełożył przez ramię. Zachowywałam się jak szmaciana lalka, mięśnie rozluźnione - zero oporu. Było mi wszystko jedno. Weszliśmy do łazienki a on położył mnie w wannie. Rozłożyłam się w niej. Zaczęłam się śmiać. Nie wiedziałam z jakiego powodu, tak po prostu. Louis zdjął swoją jeansową kurtkę, a do ręki wziął słuchawkę prysznicową. Letnia woda zaczęła się na mnie lać. Śmiałam się i zakrywałam rękoma.
- Przestań - próbowałam wstać, ale nie potrafiłam. Usłyszałam jego chichot. Złapałam za ręce i wciągnęłam do środka. Leżeliśmy razem i nawzajem laliśmy się wodą. Znalazłam się na górze. Nachyliłam się nad nim.
- Powiedz to - zbliżałam swoją twarz do jego twarzy, ale za każdym razem gdy już próbował mnie pocałować oddalałam się tak, by nie mógł mnie sięgnąć. - Teraz ja się tobą pobawię.
- Pola, Pola, Pola. To nie jest zabawa - zaśmiał się.
- Powiedz to - znów wykonałam ruch w jego kierunku, ale on był szybszy. Złapał moje ręce i zwinnie wydostał się z wanny. Usiadłam i zdjęłam koszulkę, spojrzałam na niego. Przygryzł wargę.
- Nie pomagasz mi - powiedział. Rzuciłam nią w niego.
- W czym?
- Nie chcesz żeby do czegoś doszło ze względu na Leo i myślisz, że rozbierając się przy mnie to proste? - właśnie, Leo. Musiałam szybko się opanować.
- Powiedziałam mu, że go kocham.
- Aha - odpowiedział oschle.
- Louis ty nie wiesz jakie to trudne. To wszystko przez ciebie. Powiedziałam mu to, bo myślałam, że jeżeli wypowiem te słowa... to w nie uwierzę. Że przekonam samą siebie - podał mi ręcznik.
- Już mi się to znudziło - powiedział.
Wziął mnie na znów na ręce i odłożył na kanapę w salonie. Siedziałam cicho na drugim końcu sofy. Skuliłam nogi i byłam o wiele trzeźwiejsza. Czułam na sobie spojrzenie Louisa. Nie chciałam na niego patrzeć, sama nie wiedziałam czego chcę.
- Posłuchaj mnie uważnie - kątem oka zauważyłam, że wstał - To, że mi się podobasz też nie jest dla mnie proste. Ale ja dobrze wiem, że to nie tylko moje uczucie. Kiedy w końcu to zrozumiesz może być za późno.
Podszedł do mnie i ukucnął.
- Nie rozmawiajmy o tym.
- Ale ja chcę to wyjaśnić! Pola, czemu ty taka jesteś?
- Jaka?
- Inna.
- Dobrze. Skoro tak, to chcę o tobie zapomnieć a ty musisz to samo zrobić ze mną. Nie potrafisz zrozumieć, że nigdy nie będzie NAS? Nie chcę tego, nie chcę ciebie. Boje się, co mogłoby się stać. Więc proszę cię wyjdź. Dziękuję za wszystko, ale teraz masz wyjść.
- Jesteś tego pewna? - wstał. Dopiero teraz zauważyłam, że jest cały mokry. - A więc to nic dla ciebie nie znaczyło? Ja? Ja nic dla ciebie nie znaczę? - spuściłam głowę i poczułam jak jak łza spływa mi po policzku.
- Tak - zasłoniłam twarz w dłoniach. Chwilę później już go nie było. W końcu wyjaśniłam to co musiałam wyjaśnić. Nie chciałam z nim być. Prawda była taka, że mi się podobał.. ale myślenie o nim na poważnie nie wchodziło w grę. Otrząsnęłam się i poszłam do sypialni. Okryłam się kołdrą i pragnęłam aby ten dzień szybko się skończył. Nie miałam już siły, wszystko mnie wykańczało. Zachowywałam się jak dziwka. Wykorzystałam i Louisa i Leo. Musiałam wybrać i posłuchałam rozumu. Ja i Louis to po prostu gra, tylko zabawa..


Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wygrzebałam się z łóżka i pobiegłam pod nie. Lekko je uchyliłam. Przed nimi stał młody czarnoskóry mężczyzna. Uśmiechnął się do mnie
- Pola.. Fido? - spytał. Dopiero teraz się zorientowałam, że w ręku trzyma bukiet czerwonych róż.
- Tak.
- To dla Pani - wskazał na kwiaty.
- Chyba jakaś pomyłka - kto miałby do mnie wysyłać kwiaty?
- Na pewno nie. Proszę tu podpisać - podał długopis i wykonałam szybkie ruchy na białej kartce. - Proszę - wręczył mi piękny bukiet. - Miłego dnia - jeszcze raz posłał mi serdeczny uśmiech i oddalił się od domu. Weszłam do środka. O co tu chodziło? Położyłam kwiaty na stoliku i zaczęłam szukać liściku. Szybko go znalazłam. Mała tekturowa karteczka w kolorze takim samym co róże. Otworzyłam ją :
Będę o 18. L.
L? Louis? W co on sobie gra? Czy on myśli, że ja jestem aż tak głupia? I że znów mu ulegnę? Położyłam kwiaty na podłodze i zaczęłam po nich skakać jednocześnie wykrzykując sama do siebie :
- Ty idioto! Nigdy! Nigdy! Nigdy! Ale to nigdy nikt nie przekupił mnie kwiatami! Nie uda ci się!!!!! 
Trochę mi ulżyło, jednak znów wpadłam w szał bo musiałam to posprzątać. Tak mi się nie chciało, że zostawiłam to tak jak było. Dziś postanowiłam sobie zrobić dzień tego co Pola chcę! A chciałam nie sprzątać. Zrobiłam sobie smacznej kawy, która od razu postawiła mnie na nogi. Nie zamierzałam nic robić do 18. A gdy tylko się tu zjawi wyśmieję go i .. oddam mu te piękne kwiatki. W torebce prezentowej. To był plan! Przeszukałam cały dom w poszukiwaniu opakowania, ale nic nie znalazłam. Najwidoczniej Alicja nie chodziła na żadne urodziny. Musiałam się ubrać i wyjść do sklepu. Założyłam szare dresy, czarną luźną koszulkę i do tego krótkie brązowe emu.  Na głowę nałożyłam kaptur i zamknęłam drzwi od domu. Szłam przez ulicą do najbliższego sklepu. Nagle przy mnie znalazł się mężczyzna z aparatem. Robił mi zdjęcia. Próbowałam nie zwracać na niego uwagi. Spuściłam głowę i po prostu szłam. Po chwili zaczął ze mną konwersację :
- Pola, powiedz coś o twoim związku z Louisem. Ile się znacie? - ignorowałam go. - Podobno ostatnio miałaś rozmowę z Eleanor. O co tu chodzi? Wytłumaczysz? - nadal nic nie mówiłam. Oddychałam głęboko i chciałam, żeby się odczepił. - To prawda, że Louis zdradzał Eleanor z tobą? - tego było za wiele. Moje ego dało za wygraną.
- Oszalałeś idioto? Zajmij się swoim życiem! - wykrzyczałam.
- Czyli to prawda? Opowiedz mi coś o tym.
- Wiesz co ja mogę ci zrobić? Wsadzić ten aparat w dupę! - weszłam do sklepu. Odwróciłam sie by zobaczyć jego reakcje. Stał zamurowany i dziwnie na mnie spoglądał. Świetnie, może czasem przydaje ci sie ten twój pyskaty język? Przemierzałam market i znalazłam idealną torebkę na kwiaty. Szłam w kierunku kasy, gdy usłyszałam szepty trzech nastolatek :
- .. jeżeli tak, to ja myślę że to ona się w nim pierwsza zakochała.
- Masz rację, to niemożliwe żeby to on się za nią się uganiał.
- Jest zwyczajna, zobaczcie na nią - czy coś było ze mną nie tak? Podeszłam do nich i już chciałam coś powiedzieć, na co one zaczęły uciekać. Serio? Tak się teraz zachowują 15-latki? Idealnie.. Zapłaciłam za zakupy i wyszłam na zewnątrz. Na szczęście nikt na mnie nie czekał z aparatem w górze. W spokoju wróciłam do domu. Kwiaty, a raczej resztki róż wsadziłam do torebki i położyłam na stole. Miały tam czekać na właściciela do 18. Nie wiedziałam czemu, ale na samą myśl o tym spotkaniu poprawiał mi się humor. Już chciałam zobaczyć jego minę. Myślałam, że dzień będzie gorszy, że zacznę się zamartwiać o to, że pokłóciłam się z Louisem.. Jednak, ulżyło mi. W końcu wyjaśniłam z nim całą sprawę. Miałam nadzieję, ze do niczego już nigdy nie dojdzie. To było po prostu szczeniackie zachowanie. Musiałam wytrzymać jeszcze te parę tygodni a potem mogłam żyć długo i szczęśliwie. Zamówiłam sobie pizze na obiad. Włączyłam komputer i zalała mnie fala wiadomości na Twitterze. Kolejne wyzwiska. Nie ruszało mnie to, inni pewnie popadliby w depresję widząc jakie słowa znają małe dziewczynki. Ja miałam to gdzieś. Wierzyłam, że jak szybko się zaczęło tak szybko się skończy. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam jakiś durny serial. Nim się zorientowałam była już 18. Czekałam na Louisa podekscytowana. Usłyszałam, że ktoś puka do drzwi. Wzięłam kilka głębokich oddechów i wzięłam prezent. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam
- To dla cie... - szczena mi opadła! Na zewnątrz stał Leo. Patrzyłam się na niego z niedowierzaniem. No tak. Wszystko się zgadzało. Mieliśmy się spotkać właśnie dziś, L jak Leo, tylko on mógłby przysłać mi kwiaty. Uciekłam do kuchni i wsadziłam torebkę do jakiejś szafki.
- O co chodzi? - spytał rozbawiony, stał tuż za mną.
- Boże, wiesz jak mnie wystraszyłeś! - położyłam mu ręce na szyi.
- Czemu nie jesteś gotowa? Róże nie doszły?
- Nie, nie, doszły, tyle że ja... zaspałam! Tak, właśnie.. głupia ja - puknęłam się w głowę.
- To szybko nie mamy czasu! Wszystko gotowe.
- Ale Leo.. wiesz, że nie możemy wyjść. Teraz jestem pod ostrzałem.. Dziś byłam w sklepie i jeden idiota z aparatem się do mnie przyczepił.
- No tak, zupełnie zapomniałem - posmutniał.
- Przecież możemy bawić się świetnie także u mnie - pocałowałam go w policzek. Znów czułam się bezpiecznie, czułam ten zapach, widziałam te oczy. W końcu byłam .. czysta! Tylko czemu nie pomyślałam o nim? Czemu pierwszy do głowy przyszedł mi Louis?
- No więc co robimy? - pociągnął mnie na kanapę.
- Mam pewien pomysł - uśmiechnęłam się i zaczęłam go namiętnie całować. Złapał mnie za włosy i delikatnie przeczesał je palcami. Oddalił się i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Chcesz mi coś powiedzieć? Teraz? - dobrze wiedziałam o co mu chodzi. Chciał, żebym wyznała mu miłość. Tyle, że gdy patrzysz się komuś w oczy to trudno jest tą osobą okłamać.. Patrzysz w nie i czujesz to tam.. w sercu. Ja musiałam jeszcze chwilę poczekać, żeby stało się to ze mną na widok Leo. Wiedziałam jednak, że taki moment nadejdzie.
- Nie gadaj tyle! - znów zaczęłam go całować. Jednak on to przerwał
- Muszę skorzystać z łazienki. Wybacz - uśmiechnął się tak od niechcenia i powędrował w kierunku toalety. Westchnęłam. Co ja wyrabiałam? Przez Louisa tyle namieszałam. Musiałam teraz wyjść na prostą. Nie powinna rzucać słów "kocham cię" na wiatr. To wszytko przez to, że chciałam sobie wmówić, że go nie kocham. Że nie kocham Louisa.. Na stole zaczął wibrować mój telefon. Wzięłam go do ręki. Odczytałam wiadomość :
Nie potrafię tak po prostu wybić sobie ciebie z głowy. Jeżeli się kogoś widzi i spojrzy mu w oczy to się to czuję.. tam.. w sercu...
Louis.
 Serce zaczęło mocniej mi bić.
- Pola, czyje to jest? - odwróciłam się i zobaczyłam Leo, który w ręku trzymał jeansową kurtkę... Kurtkę Louisa o której zupełnie zapomniałam. Teraz już nie miałam wątpliwości i musiałam jak najszybciej z nim się spotkać.





Jeszcze tylko środa, czwartek, piątek i FERIE! Niestety lecę do mojego drugiego męża do Irlandii :D Tak, tak umówiłam się z Niallem :P Więc nie wiem czy będę dodawała rozdziały :( Myślę, że raczej tak, ale nic nie obiecuje. Nie wiadomo, może będę miała problem z logowanie lub po prostu nie będę miała czasu :) O wszystkim was jeszcze poinformuję. Jak na razie po staremu - nowy rozdział codziennie. Mam do was prośbę. Jeżeli to czytacie i nie komentujecie to prosiłabym abyście wyrazili swoją opinię na temat opowiadania. Nie wiem co o tym wszystkim sądzicie i ile was jest. Oczywiście dziękuję wszystkim, którzy to robią :)
Przepraszam za błędy i buźka :*
+ Polecam bardzo fajny blog z imaginami : http://onelovekalina.blogspot.com/

3 komentarze:

  1. Jesteś cudowana! ALE NIECH ONI W KOŃCU BĘDĄ RAZEM NO!
    u mnie 7 ;*
    http://tonks-onedirection-opowiadania.blogspot.com/2013/01/rozdzia-7-nagle-zobaczyam-ze-podchodzi.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaaaaa!! Euforiaaaaaa!! Ona go kochaaaaaaaaa!! Jej, Jej, Jej!! Chce następny!! I to szybko bo powiem mamie !

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle boski, skończ tak świetnie pisać ! :-) i bardzo ci dziękuję za polecenie mojego bloga, to bardzo miłe :-)

    OdpowiedzUsuń