niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 9

- Jestem Danielle. - Przedstawiła się piękna brunetka, z kręconymi ciemnnymi włosami. Podszedł do niej Liam i objął ją w pasie.
- Miło mi cię poznać. - Uśmiechnęłam się. - Pola. - Wyciągnęłam rękę w jej kierunku. Ona natomiast przytuliła mnie mocno. Liam wziął ją pod rękę i ruszyli w stronę baru. Klub był dosyć duży, a muzyka grała głośno. Rozejrzałam się i zobaczyłam Harrego z jakąś blondynką. Śmiali się i pili drinki. Dalej stał Zayn i pisał coś w komórce. Podeszłam do niego.
- Co porabiasz? - Spytałam i zajrzałam mu przez ramię. Zakrył ekran rękom.
- Hej, hej! To intymny sms do Perrie. - Zrobiłam dziwną minę. - Mojej dziewczyny. - Aa! I wszystko staję się proste.
- W takim razie nie przeszkadzam. - Oddaliłam się. Co ja tu właściwie robię? Nawet nie mam z kim porozmawiać. Jedynym sposobem na dobrą zabawę będzie wypicie kilku mocnych drinków.
- Pola! Czekaj. - Usłyszałam znajomy głos, odwróciłam się i ujrzałam Zayna, który wskazywał żebym do niego podeszła. Kilka sekund później znów byłam przy nim. - Przyszliśmy tu razem, tak? Więc nigdzie nie uciekaj. - Uśmiechnął się. - Czego się napijesz?
- Czegoś mocnego! - Pokiwał głową i zniknął w tłumie.
- Jak się bawisz? - Spytał Niall, który w jakiś sposób nagle znalazł się przy mnie.
- Nudzi mi się. - Odpowiedziałam bez wahania. - To tak wyglądają te wasze imprezy? Współczuję. - Spojrzałam na niego. Zaczął się śmiać. - Co cię tak bawi? Ja mówię poważnie.
- Wyluzuj trochę, chodź. - Złapał mnie za rękę. - Potańczmy! - Pociągnął mnie na parkiet. Wykonywał ruchy, których ja nie nazwałabym tańcem, jednak bawiło mnie to i przyłączyłam się. Teraz we dwoje wywijaliśmy na parkiecie nie zwracając uwagi na to co kto sobie o nas coś pomyśli. Śmiałam się z Nialla a on ze mnie. Zauważyłam Zayna z dwoma drinkami. Podeszliśmy do niego. Nie czekałam długo.
- Za Polę! - Krzyknęli Harry, Liam, Danielle, Niall i Zayn. Przechyliłam kieliszek i jednym duszkiem pochłonęłam  jego zawartość. Drink był bardzo mocny. Zrobiłam skwaszoną minę na co blondasek zareagował głośnym śmiechem.
- Wrr.. - Potrząsnęłam głową. Siedzieliśmy wszyscy razem przy stoliku i rozmawialiśmy. Było całkiem przyjemnie. Może myliłam się do nich? Nie zachowywali się aż tak źle. W pewnym momencie do nas podszedł Louis. Wyglądał strasznie. Był smutny i zdołowany. Spojrzał na mnie i kiwnął głową. To chyba było jego przywitanie. Usiadł koło Harrego i szepnął mu coś do ucha na co ten zrobił zdziwioną minę.
- Nie wierzę! - Loczek prawie, że krzyczał. Louis chyba zauważył, że im się przyglądam więc od razu uciszył Harrego. Przewróciłam oczami i wstałam od stołu.
- Idę po drinki. - W tej samej chwili zrobił to chłopak, który najbardziej z całego zespołu mnie ignorował.
- Idźcie razem i weźcie dla każdego. - Powiedział Niall. Więc razem z Louisem szłam w kierunku baru.
- O co tobie chodzi? - Spytałam go. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Mi o nic. A tobie?
- Ja nie zachowuję się jak ty.
- A ja? Jak ja się zachowuję?
- Jesteś taki .. no wiesz.. ignorujesz mnie!
- To ty ignorujesz mnie! Znamy się zaledwie kilka godzin, a ty już na mnie naskakujesz! - Zatrzymał się.
- To ty na mnie naskakujesz!
- Uparta jesteś. - Ruszył z miejsca i już byliśmy przy barze. Zamówił 8 drinków.
- Jest nas 7. - Uświadomiłam go.
- Ja biorę 2, mam ochotę się dziś upić.
- W takim razie weź 9. - Skoro on może, to czemu nie ja?
- Ty też? - Spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Co?
- Nic, nie ważne. - Odwrócił wzrok.
- Coś się stało? Chodzi o twoją dziewczynę? Eleanor?
- Wścibska jesteś. - Podał mi 4 kieliszki. Odebrałam je od niego, on wziął pozostałe 5 i ruszyliśmy w stronę naszego stolika.
- Może i tak. - Wzruszyłam ramionami. - Czyli o nią?
- Tak, byłą dziewczynę. - Odrzekł smutno. Zatrzymał się i wypił swój alkohol.
- Nie jest mi przykro.
- Dzięki. - Rzucił mi złośliwe spojrzenie i usiadł koło Harrego. Ja zajęłam swoje miejsce przy Niallu. Co jakiś czas spoglądałam w jego stronę. Przyłapałam go kilka razy jak się na mnie patrzy. Po takich sytuacjach uśmiechałam się sama do siebie. Gdy on mnie na tym przyłapywał ja nie odwracałam wzroku. Chyba go to peszyło więc to on pierwszy odwracał głowę. Sprawiało mi to satysfakcję. Wypiłam z 5 kolejek i poczułam szumienie w głowie. Tamtej nocy chyba wszyscy poszaleli. Rozproszyliśmy się po całym klubie. Szłam właśnie po następny kieliszek. Ktoś złapał mnie za rękę.
- Czemu ciągle na mnie patrzysz? - Spytał Louis. Po jego oczach można było rozpoznać, że był już pijany. Tak samo jak ja.
- To ty się na mnie ciągle patrzysz. - Odpowiedziałam. Chciałam iść dalej. Jednak on mocno trzymałam moją rękę i jej nie puszczał. - Zostaw mnie! - Na co on, tylko złapał mnie jeszcze mocniej i pociągnął za sobą. Trochę się chwiał, ale zdołał wprowadzić do męskiej łazienki. - Co ty wyprawiasz? - Wybełkotałam. -  Szłam za nim, wylądowaliśmy w kabinie.
- Teraz możemy sobie porozmawiać! - Wyglądał strasznie śmiesznie, bo próbował być poważny ale uśmiechał się do mnie.
- Czemu tutaj?
- Bo tutaj nikt nas nie podsłucha. Kibel to idealne miejsce na takie rozmowy. - Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. - Ciii! Bo nas usłyszą. - Przyłożył mi palce do ust.
- Louis, ty jesteś pijanym idiotą.
- A ty pijaną idiotką. - Usiadł na klopie. Nie miałam siły stać, więc nie zdając sobie sprawy z tego co robię usiadłam mu na kolanach.
- Nie lubię cię. - Wyznałam mu. - Nie! To za mało powiedziane! Ja cię nienawidzę.
- A ja cie bardziej nienawidzę. Jesteś taka pewna siebie i odważna, a tak na prawdę przestraszyłaś się tego, że nie zwróciłem na ciebie uwagi. Może ja ci się po prostu podobam!
- Ha! To ja ci się podobam, tylko nie chcesz się przyznać. - Odwróciłam się do niego i teraz siedziałam na nim okrakiem. Złapał mnie za uda i zaczął się przybliżać. Zrobiło mi się nagle bardzo gorąco. Złapałam go za włosy.  Jego ręce powędrowały na moje pośladki. Wstał i podniósł mnie. Oparł mnie o ścianę.
- Zrób to. Pocałuj mnie. - Szepnął mi do ucha. Odchyliłam głowę i spojrzałam na niego. Nosy stykały się. Usta dzieliły milimetry. Czułam jego przyśpieszony oddech. Złapał mnie mocniej za pośladek. Nie mogłam się powstrzymać i dotknęłam jego warg. Całowałam go mocno i namiętnie. On oddawał mi tym samy dwa razy mocniej. Bawiłam się jego włosami a on zaczął wsuwać ręce pod moją sukienkę. Oderwałam się od niego na chwilę.
- Louis, nie możemy.. - Przerwał mi i znów zbliżył swoje wargi do moich. Całowałam go tak jak jeszcze nikogo. Było to strasznie przyjemne i nie chciałam tego przerywać. Ale jednak musiałam. - Louis. - Odepchnęłam go. Poprawiłam swoją sukienkę i otworzyłam kabinę. Na szczęście w łazience nikogo nie było. - Nienawidzę cię, zapomniałeś? - Ustał za mną. Odwróciłam się i spojrzałam głęboko w jego niebieskie oczy. Świeciły się bardzo. Nie miałam wątpliwości - był pijany.
- Ja też cie nienawidzę. Chodź! - Złapał mnie za rękę i wyciągnął z łazienki. Przedarliśmy się przez tańczących ludzi. Chwilę później byliśmy przed klubem. Cały czas trzymał moją dłoń. Podszedł do jakiegoś samochodu. Otworzył drzwi i wepchnął mnie do środka. Jechaliśmy.. nie wiedziałam gdzie. Kilkanaście minut później znaleźliśmy się przed willą chłopaków. Louis (cały czas trzymając moja dłoń) wprowadził mnie do środka, po schodach, do jakiegoś pokoju. Rzucił mnie na łóżko i znów złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Ściągnął swoją koszulkę. Leżałam na nim. Jeździł swoją dłonią po całym moim ciele. Dotykał pośladków, ud. W pewnym momencie odskoczyłam od niego.
- Nie możemy! Nie chcę! - Wrzasnęłam. Trzasnęłam drzwiami. Usiadłam przed nimi i zaczęłam płakać.



Obudził mnie dźwięk telefonu. Leżałam w jakiś cudzym łóżku, głowa strasznie mnie bolała. Czułam się fatalnie. Nie pamiętałam nic z poprzedniej nocy.
- Halo? - Przyłożyłam komórkę do ucha. Mój głosy był zachrypnięty i zmęczony.
- Nie wiedziałem, że jesteś przyjaciółką One Direction. - Leo. - I do tego tak bliską. Dobrze ci wczoraj było z tym całym Louisem?! - Wrzasnął do telefonu. Nie zdążyłam odpowiedzieć bo już się rozłączył. Usiadłam na łóżku. O co mu chodziło? Przetarłam oczy dłonią. Nagle mnie olśniło.
- O BOŻE! SKĄD ON WIE? - Krzyknęłam sama do siebie.



Chyba w końcu  zaczęło się coś dziać.. Przepraszam za wszystkie błędy :) Jest dobrze?
I przy okazji życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku! :*

sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 8

Ubrałam się w czerwoną sukienkę sięgającą mi do kolan. Czarne wysokie szpilki i spięłam włosy w niedbałego koka. Po obydwu stronach głowy wypuściłam dwa kosmyki, które opadały na ramiona. Usta potraktowałam szminką tego samego koloru co sukienka. Spryskałam ciało perfumami. W tej chwili do domu weszła Alicja.
- Wow. Gdzie ty idziesz? - Ustała i wpatrywała się we mnie jak w obrazek. Musiałam rzeczywiście wyglądać nieźle.
- Na spotkanie. - Uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle przy stole w kuchni.
- Z facetem, przy którym biegałaś ostatnio nago po naszym domu. - Spytała podekscytowana.
- Co? - Nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Nick mi powiedział, że gdy ostatnio ...
- Aa! To nago. - przerwałam jej. Wiedziałam jak się wścieka gdy mówię, jak nie lubię jej chłopaka. Małe kłamstewko nikomu jeszcze nie zaszkodzi. - No tak. Ale to nie było tak jak myślisz..
- Nie wiesz co ja myślę. Chyba, że ty myślisz o tym o czym za chwilę mogę pomyśleć. - Poruszyła brwiami.
- Przestań. - Puściłam jej oczko.
- Jak w pracy? - Zmieniła temat. - Kelnerka, sprzątaczka, striptizerka?
- Stylistka. One Direction. To znaczy nie tak do końca bo jestem asystentką ich prawdziwej stylistki. Ale chyba mogę się tak nazwać, co nie?
- Czekaj, nie zrozumiałam nic po One Direction! Poznałaś ich? Co .. Jak to? Pola! - Wytrzeszczyła na mnie oczy.
- No, wiesz ten Liam chyba myślał że przeproszę go o to na Twitterze. Pomylił się.
- Co na Twitterze? Czy ja o czymś nie wiem?! - Zupełnie zapomniałam, że nie opowiedziałam jej całej historii. Postanowiłam to zrobić bo miałam jeszcze kilka chwil aż do przyjścia Leo.
- I wtedy dałam mój numer Niallowi i Liamowi.
- Ty szczęściaro, jacy oni są?
- Może źle ich oceniłam. - Zobaczyłam jak Alicji błyszczą się oczy. - Ale nie do końca! Nie ciesz się tak. Ten cały Louis. To jest gwiazdka, byś zobaczyła.
- Ja im współczuje, jak oni z tobą wytrzymają Pola?
- O co ci chodzi?
- Przecież ty jesteś strasznie drażliwa i czasem nie znasz się na żartach. Z tego co o nich słyszałam to oni lubią to robić.
- Ja? Nie znam się na żartach? Proszę cie! Jestem duszą towarzystwa. - W tej chwili  ktoś zapukał do drzwi, wstałam żeby przywitać się z Leo, wiedziałam że to on.
- Jasne. - Usłyszałam jeszcze Alicję Otworzyłam drzwi. Przede mną stał wysoki blondyn z zielonymi, pięknymi, głębokimi oczami. Uśmiechnął się do mnie. Pocałowałam go w policzek.
- Wezmę torebkę i możemy iść. - Rzuciłam szybko i wbiegłam do domu.  Wzięłam owy przedmiot i ustałam jeszcze chwilę przed lustrem. Spokojnie, to tylko facet. Zobaczyłam, że Alicja idzie w kierunku drzwi. Musiałam szybko ją zatrzymać, ale ona już zaczęła.
- No, no. Pola nie dziwię ci się, że się nie powstrzymałaś tamtego dnia. - Oparła się o małą szafkę znajdującą się koło Leo.
- Ale o co .. - chciał już spytać, gdy wzięłam go za rękę i wyprowadziłam z domu. Zamknęłam drzwi i pociągnęłam za sobą, byle znaleźć się jak najdalej Alicji.
- Nie martw się nią, ona czasem wygaduje głupoty. To gdzie mnie zabierasz?
- A to jest niespodzianka. Złapał moją dłoń a po chwili otworzył mi drzwi czarnego, sportowego samochodu. Wsiadłam do środka. Zrobił to samo.
- Przepięknie dziś wyglądasz.
- Dziękuję. - Jechaliśmy w ciszy. Co chwilę zerkałam na Leo. Nie wyglądał na tak zestresowanego co ja.
- To czym się zajmujesz? - Spytał, zagłuszając tą pustkę w samochodzie.
- Jestem asystentką stylistki. Dziś był mój pierwszy dzień.
- I jak wrażenia? - Spojrzał na mnie.
- Świetnie. - Znów zrobiło się cicho. Po jakiś 5 minutach to ja zabrałam głos. - A ty? Co robisz na co dzień?
- Jestem nudnym studentem. Imprezuję i obijam się.
- Co studiujesz?
- Prawo. - Niesamowite, zaczynało robić się strasznie nudno.  Leo zaparkował i stanęliśmy przed uroczą restauracją. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce. Zamówiliśmy jedzenie.
- O czym myślisz? - Spytał mnie Leo. Spojrzałam na niego. O czym myślałam?
- O niczym.
- Uśmiechnij się.  - Złapał mnie za rękę. Była ciepła a uścisk był pewny siebie i mocny. Zrobiłam to co kazał. - Jesteś śliczna.
- Nie zmuszaj mnie do tego. - Prosiłam go.
- Do czego?
- Uciekania, zaraz będę cała czerwona.
- Już mówiłem coś na ten temat, to bardzo słodkie.
- Mi się nie podoba. - Odwróciłam głowę.
- Pola, jesteś taka inna. Tak mnie ciekawisz. - Znów na niego spojrzałam. Przyglądał mi się badawczo. Na prawdę czymś się różnię od tych wszystkich dziewczyn?
- Mylisz się. Jestem taka jak wszystkie. - Patrzyłam mu prosto w oczy.
- To ja się pytam gdzie są te wszystkie. - Podeszła do nas kelnerka i podała dwa talerze pełne pyszności. Zjadłam wszystko ze smakiem. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Leo wydawał się taki miły i przyjazny. Strasznie mi się podobał. Zapłacił (chociaż długo się z nim kłóciłam, bo nie lubię gdy ktoś wydaję na mnie swoje pieniądzie, to strasznie miłe, ale wtedy czuję się od kogoś bardzo zależna) i wyszliśmy z restauracji. Zrobiło się ciemno. Chciałam już wsiadać do samochodu, gdy Leo złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Poczułam zapach tych wspaniałych perfum. Moje ciało drżało, bałam się co za chwilę się stanie chociaż pragnęłam jednego ; pocałunku. Takiego jakiego jeszcze nigdy nie przeżyłam. Chciało tego każda cząstka moje ciała i umysłu. Ujął moją głowę, zbliżył się i poczułam słodki oddech na twarzy. Położył swoje ręce na mojej talii. Moje powędrowały na jego policzki. Czekałam na tą magiczną chwilę. Brakowało jakiegoś centymetra, już czułam smak jego warg.. gdy nagle zadzwonił mój telefon. Od razu od niego odskoczyłam i wyjęłam komórkę z torebki. Nieznany numer.
- Słucham? - Spytałam, wydawałam się strasznie podenerwowana.
- Cześć, przeszkadzam? - Usłyszałam znany mi głos. Należał do uroczego blondyna.
- Niall, hej. Nie. O co chodzi? - Oczywiście, że mi przeszkadzasz. Przed chwilą miałam przeżyć najlepszy pocałunek w moim życiu ale przez ciebie idioto to się nie wydarzyło .
- Skoro jesteś asystentką Lou, a ona jest teraz zajęta to może pomogłabyś nam? Chcemy wyjść, ale nie możemy się zdecydować co na siebie włożyć. Wpadniesz do nas? Podam ci adres.
- Tak. - Odpowiedziałam bez entuzjazmu. Pragnęłam aby to zrozumiał i dał mi spokój. Podał ulicę i za chwilę miałam się stawić w ich zapewne wielkiej willi. Podeszłam do Leo.
- Mam do ciebie prośbę, podwieziesz mnie?


15 minut później stałam przed wielkim domem. Do środka wpuścił mnie Niall. Willa była nowoczesna i piękna, tylko na tyle mnie stać. Jeszcze w życiu nie widziałam piękniejszego wnętrza.
- Cześć! - Pomachał mi Zayn. Odpowiedziałam tym samym.
- No to zabierajmy się do pracy. - Rzekłam, a z pokoju obok wyszli Liam, Harry i Louis.
- Pola, ty chyba wiedziałaś co się szykuję. - Zagadał mnie Harry. - Tak ładnie ubrana, musisz iść z nami.
- Gdzie?
- Taka mini impreza. Zostaliśmy zaproszeni w ostatnim momencie. Skoro już tu jesteś. - Odpowiedział mi Liam.
- Nie.
- Jak to nie?- Spytał Niall.
- Pracuję dla was i nie będę szlajała się z wami po jakiś klubach.
- W takim razie pójdziesz tam z nami prywatnie. Nie jako nasza stylistka ale koleżanka. - Czyli byłam ich stylistką? Na prawdę? Chyba właśnie tym mnie przekupili. Nie mogłam długo się z nimi kłócić, ze nigdzie nie pójdę bo dla nich decyzja zapadła w momencie, w którym kilkanaście minut wcześniej otrzymałam telefon od Nialla. Szybko wybrałam dla nich jakieś zestawy, chociaż moim zdaniem sami by sobie poradzili. Wydaję mi się, że kwestia ubrań była tylko pretekstem do tego abym pojawiła się w ich domu. Mieliśmy już wychodzić.
- Ja dojadę później, muszę spotkać się z Eleanor. - Oznajmił Louis.
- Nie może iść z nami? - Spytał Harry.
- Właśnie o to chodzi, że nie. - Wzruszył ramionami i mnie wyminął. Na chwilę odwrócił się i spojrzał w moim kierunku. Utkwiłam w nim swój wzrok. Wyglądał na smutnego i zdenerwowanego. Szybko spuściłam głowę, bo bałam się, ze nagle zacznę mu współczuć. Ta Eleanor to była chyba jego dziewczyna.
- To jak zbieramy się? Za chwilę Danielle zacznie dzwonić czemu się spóźniamy. - Rzekł Liam. - Fajnie, że poznasz ludzi, co nie Pola?
- Tak wspaniale. - Wyszłam przed dom i wsiadłam do czarnej furgonetki.
- Nie martw się, przecież cię nie zjemy. - Usłyszałam Nialla. Uśmiechał się do mnie i chyba chciał dodać mi odwagi. Nie, ja się nie boję. To zwykła impreza. Taka zwykła jak to, że właśnie siedzę w jednym samochodzie razem z One Direction.






Przepraszam za wszystkie literówki :) Jeżeli to czytasz, to oceń czy ci się podoba! Nie wiem, czy akcja nie rozkręca się zbyt długo? Co wy na to? :D

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 7

Siedziałam w pokoju studia na wysokim fotelu, na którym przed chwilą siedział Zayn Malik. Z One Direction. Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Czy to sen? Spełnię swoje marzenia? To nie może być na prawdę. Zawsze chciałam zostać stylistką, ale nie bardzo wierzyłam, że to się spełni. I to od razu na taką skalę! Nie przepadałam za muzyką One Direction, ale to gwiazdy. I to jakie! Kto ich nie zna? Musiałam poprawić słowa Alicji wypowiedziane wczoraj ; Tutaj jest jak w bajce. Moje rozmyślanie przerwała Lou. Moja nowa szefowa. Weszła do pokoju obładowana ciuchami a za nią jeszcze dwóch mężczyzn niosących stertę ubrań. Rzucili wszystko na kanapę. Pomocnicy wyszli i w pokoju zostałam tylko ja i blondynka.
- O to pierwsze zadanie dla ciebie. Chciałabym abyś rozdzieliła koszule do koszul. Spodnie do spodni. Bluzki do bluzek i tym podobne. Wiesz o co chodzi? Nie wiem czy zdążysz w godzinę. Przez tyle jeszcze będziemy w studio. Potem chłopcy muszą jechać w inne miejsce. A ty oczywiście idziesz z nami. - Chciała już wyjść z pokoju, gdy dodała - A i zapomniałam, to wszystko ma być na wieszakach. - Uśmiechnęła się. No to do roboty. To nie może być takie trudne. Postanowiłam umilić sobie to żmudne zajęcie, bo już po 15 minutach przyczepiania spodni do wieszaków stało się po prostu nudne. Ile można tego mieć? Wyjęłam telefon i już miałam dzwonić do Alicji, bo byłam strasznie ciekawa jej reakcji na to co się dziś wydarzyło. Moja komórka zaczęła wibrować a na ekranie wyskoczył nieznany numer.
- Halo? - Spytałam niepewnie.
- Cześć. - Usłyszałam tą chrypkę, ten męski, seksowny, gruby głos który za każdym razem wywoływał dreszcze na mojej skórze. Sprawiał, ze wszystko inne znikało a ja zamieniałam się w bezbronną istotę, która jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak jak teraz.
- Leo. Witaj. - Próbowałam zachować spokój, bałam się że za chwilę usłyszy, co się dzieję z moim sercem. Waliło tak mocno, że byłam prawie pewna, że za już za parę sekund wyskoczy z mojej klatki piersiowej.
- Znajdziesz dla mnie dziś czas? Chciałbym cię zaprosić na randkę.
- Dzisiaj? - Nie wiedziałam, kiedy wyjdę z pracy. Lou nic mi nie powiedziała. - Nie wiem, o której kończę pracę.
- W porządku. - Posmutniał. - Ale gdy będziesz wolna obiecaj, że się do mnie odezwiesz. Tylko, pamiętaj, że jeżeli długo nie będziesz do mnie dzwoniła zrobię to za ciebie. Zgoda? - Zaproponował.
- Jasne. - Usłyszałam, że ktoś zbliża się do drzwi. - Muszę kończyć. Do usłyszenia. - Szybko sie rozłączyłam i powróciłam do pracy. Bluzka. Koszula. Koszula. Bluzka. Drzwi się otworzyły.
- Mogłeś sobie darować z tym ostatnim. Na prawdę. - Powiedział Harry do Louisa. Spojrzałam na nich. Nie wiem jak musiałam dziwnie wyglądać siedząc na podłodze w stercie ubrań, ale chłopcy nie ukrywali, ze ich to bawi.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałam surowo, nie odrywając się od pracy. - Możecie tak się nie gapić?
- Możesz być milsza? - Spytał Louis tak jak gdyby chciał mnie naśladować. Moim zdaniem mu nie wyszło.
- Po co? - Niby dlaczego mam być miła, skoro on dla mnie nie jest.
- A może po prostu ci pomożemy? - Zaproponował Niall. Kucnął przede mną. - Co mamy robić?
- Chyba sobie żartujesz, że będziecie tu ze mną segregować wasze ubrania. Sama sobie poradzę. - Przysunęłam do siebie z 10 wieszaków. Za chwilę skończę. To nie było aż takie złe. Nieźle mi poszło. Brawo.
- Czy ty musisz być taka uparta? - Wtrącił się Liam. Spojrzałam na niego a ten uśmiechnął się do mnie jak najszczerzej potrafił. Wzięłam do ręki ostatnią parę spodni i powiesiłam na wieszaku. Wstałam i przeleciałam po wszystkich oczami. Byli radośni i uśmiechnięci. Tylko Louis sprawiał wrażenie nie zadowolonego.
- I po sprawie. - Założyłam ręce na biodra. Chłopaki usiedli na swoich siedzeniach i zaczęli żwawo rozmawiać. Nie słucham ich, skupiłam się na tym, że Louis nie odwracał ode mnie wzroku a ja od niego. Patrzyliśmy się na siebie tak jak gdybyśmy mieli za chwilę wypruć sobie oczy. Jeżeli tak chcę grać to proszę bardzo. Ja nie odwrócę głowy. Zmuszę go do tego.
- Co wy robicie? - Spytał Harry, kątem oka widziałam, że jest rozbawiony całą sytuacją.
- Pola myśli, że wygra z mistrzem. Nie dam jej tej satysfakcji.
- Louis teraz uważa, że mi to sprawia przyjemność. Gapienie się na niego. Niestety jest w błędzie.
- To nie patrz.
- Nie dam ci tej satysfakcji. - Uśmiechnęłam się sztucznie. Zrobił to samo.
- Jak dzieci. - Usłyszałam Harrego. Wpatrywałam się w Louisa. Nagle usłyszałam dźwięk jego telefonu. Nie spojrzał na ekran tylko od razu przyłożył komórkę do ucha. Odwrócił ode mnie wzrok. Wyglądał na zmartwionego. Chwilę później wstał i wyszedł z pokoju. Łatwo poszło.
- Wygrałam. - Szepnęłam samej sobie. Spojrzałam na pozostałą czwórkę.
- Chcesz? - Spytał Niall wyciągając do mnie paczkę żelek. Sięgnęłam po gumowego węża.
- Dzięki. - Odpowiedziałam. Chwilę później do pokoju wparował Louis.
- Kto to? - Zapytał Zayn.
- Eleanor. - Odpowiedział wściekle.
- Coś się stało? -Nie zdążył odpowiedzieć bo do pomieszczenia weszła Lou. Powiedziała, że czas się zbierać a wywiad chłopaków został odwołany. Mogą jechać do domów. Ja również. Ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła, ponieważ mogłam spotkać się z Leo.
- Pola, będziemy w kontakcie telefonicznym. - Oznajmiła Lou. - Muszę szybko uciekać, Lux podobno dostała ataku płaczu. Jadę jak najszybciej do domu.
- Powiedz, że wujek za chwilę tam wpadnie to się uspokoi. - Powiedział ze śmiechem Harry.
- Nie będę straszyła własnego dziecka. - Zaśmiała się szefowa. Wzięła torebkę i wyszła z pokoju. Minęła się z kilkoma kobietami, które zaczęły brać wieszaki, które chwilę temu zapełniłam. Czas także i na mnie. Otrzepałam się i kierowałam się w kierunku wyjścia.
- Pola! - Krzyknął ktoś stojący parę metrów za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Liama i Nialla. Szli wprost na mnie. - Skoro mamy razem pracować to przynajmniej daj nam swój numer. Musimy być w kontakcie. - Stali już przy mnie.
- A, nie ma sprawy. - Wyciągnęłam telefon z torebki i podyktowałam im kilka cyfr.
- Masz dziś jakieś plany? - Spytał mnie Niall. Trochę się zdziwiłam.
- Tak, już się z kimś umówiłam. - Spojrzałam na zegarek.
- To cię nie zatrzymuję, do zobaczenia. - Pomachał mi blondasek. Odwróciłam się i szłam zastanawiając się co powie na to wszystko Alicja. Zamyślona wpadłam na kogoś. Poczułam znajomy mi zapach perfum. Należały do osoby, która sprawiała coś magicznego z moim ciałem. Leo.
- Nie myśl, że wygrałaś. To było nie fair. - Usłyszałam głos inny niż się spodziewałam. Był bardzo pociągający ale też chłodny. Ujrzałam niebieskookiego bruneta. Louis?
- Chciałbyś. - Poszłam dalej.
- Może mogłabyś mi w czymś pomóc? - Krzyczał za mną. Co za przypadek. Uśmiechnęłam się samo do siebie i odpowiedziałam mu to co już raz od niego usłyszałam :
- Sorki, ale naprawdę nie mogę.






Przepraszam za wszystkie literówki :D Mam nadzieję, że jest OK! 

czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 6

Szłam przez jakiś korytarz. Wszędzie było ciemno i nic nie widziałam. Nagle usłyszałam trzask. Odwróciłam się i zobaczyłam lustro. Przed nim stała 19-letnia brunetka. Szczupła i dosyć wysoka. Za nią pojawił się bardzo przystojny blondyn z zielonymi oczami. Był wyższy ode mnie. Poczułam ciepłą dłoń na swojej talii. Teraz staliśmy oboje do siebie przytuleni i wpatrywaliśmy się w ten piękny obraz. Byliśmy dla siebie stworzeni. W jednej chwili wszystko się zepsuło. Lustro roztrzaskało się na mnóstwo kawałeczków i pojawił się wysoki brunet z niebieskimi oczami. Wziął mnie za rękę i zaczęliśmy uciekać. Bałam się co się stanie. Już mieliśmy otwierać czerwone drzwi, które znajdowały się parę metrów od nas. Za chwilę dowiem się co za nimi jest. W jednej sekundzie wszystko zniknęło.
- Pola, czas do pracy. Tralala. - Śpiewał ktoś prosto do mojego ucha.
- Nie śpiewaj, proszę. - Alicja ściągnęła ze mnie kołdrę. Otworzyłam oczy i ujrzałam moją rudą przyjaciółkę. - A gdybym była nago?
- Ty nie śpisz nago. - Usiadła koło mnie. - Muszę iść do pracy, i ty też! Uszykowałam ci kawę i śniadanie.
- Co ty knujesz? Śniadanie? Dla mnie? - To było podejrzane. Ona nigdy nic nie robi sama z siebie.
- To taka motywacja.. no i ... - Zacięła się.
- Tak?
- Chcę cię umówić na randkę w ciemno. - Zachichotała.
- Niby po co? - Wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno. Było słonecznie. - A tak właściwie to która jest godzina?
- Skoro już tu jesteś to czemu nie poflirtujesz? Przydałby ci się ktoś. Gdy ja tu przyjechałam to długo chodziłam przygnębiona, ale potem poznałam Nicka no i sama widzisz. - Spojrzałam na zegarek, bo Alicja mnie totalnie olała. Było 5:30. Jakoś nie czułam, że spałam zaledwie 5 godzin. - ... wiesz, że to dzięki niemu?
- Hmm? - Nie słuchałam co ona do mnie mówiła, bo wszystko co wiązało się z Nickiem nie kojarzyło mi się dobrze.
- Nie ważne. Dzięki, że mnie słuchasz. - Wstała i usiadła przy stole w naszej małej "jadalni". Położyła przed sobą lusterko i zaczęła nakładać tusz do rzęs.  - To jak? Z tą randką?
- Zapomniałam ci czegoś powiedzieć. - Oznajmiłam jej. Wzięłam do ręki kubek kawy. - Już się z kimś umówiłam.
- Z kim? Jak mogłaś mi o tym zapomnieć powiedzieć? - Zbulwersowała się.
- Ma na imię Leo. Zresztą nie będę o tym z tobą rozmawiała. Nie chcę zapeszać. - Uśmiechnęłam się do niej. Alicja wstała obróciła się przed lustrem i puściła sobie samej oczko.
- Wychodzę, powodzenia. - Pomachała mi i trzasnęła drzwiami.
- A i Liam Payne mnie obserwuje na Twitterze. - To o tym jej miałam powiedzieć wczoraj po powrocie, ale zupełnie zapomniałam. Wczoraj w głowie miałam tylko jedno. Leo i Leo. Nie wiem co się ze mną dzieję. Bardzo go polubiłam i pragnęłam jak najszybciej się z nim spotkać. Nie pociągał mnie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Wydawał się bardzo inteligenty a przy tym taki zabawny. Wczorajszy powrót do domu zaliczam do udanych i chyba już zapamiętałam jaka jest do niego droga. Włączyłam komputer. Zaraz, zaraz a to co? Dostałam wiadomość od... Liama Payna?! Czego ten człowiek jeszcze ode mnie chce?

Nie wiem co sobie myślisz, ale wyluzuj. Nie dość, że tak na mnie nawrzeszczałaś tamtej nocy to jeszcze takie akcje. Mogłem cię ostrzec, że Directionerki są szalone. Przykro mi, że tak na ciebie najechały. Jednak nadal myślę, że jesteś dziwna. Z pozdrowieniami twoi ukochani chłopcy z One Direction. 
P.S. nieźle się uśmiali jak opisałem im twoją minę, gdy tylko zrozumiałaś kim jestem. 

Przesadził. Ja mu dam. Dziwna. Nawet mnie nie zna! Pola? A czy znasz jego? Co ja wymyślam, oczywiście że tak. Przynajmniej teraz tą wiadomością udowodnił jaki jest chamski i arogancki. Chciałam jak najszybciej mu odpowiedzieć, jednak nie mogłam się spóźnić pierwszego dnia do pracy. Szybko wyciągnęłam z torebki kartkę, którą otrzymałam wczoraj od blondynki. Wystukałam adres na internecie, żeby sprawdzić czy potrzebuję dużo czasu na dojazd. Na ekranie wyskoczyła mi nazwa : Abbey Road Studios. Popatrzyłam chwilę na obrazek. Kim ja właściwie będę? Co do jasnej cholery można robić w studio? Pewnie zostanę sprzątaczką. Lepsze to niż nic. Spojrzałam na zegarek. Była już 6:10. Wskoczyłam pod prysznic i wybrałam jakieś ubrania. Zielone szorty, blado różową koszulkę i niebieskie szpilki. Włosy o dziwo dziś mi się ułożyły. Oceniłam, ze wyglądam całkiem nieźle. Zadzwoniłam po taksówkę i po chwili byłam przed owym studiem. Weszłam do środka i zobaczyłam dużą przestrzeń. Było tam dużo ludzi i zaczepiłam niską brunetkę. Spytałam o Lou Teasdale. Wskazała mi drogę i zaczęłam szukać mojej nowej szefowej. Skręciłam w jakiś korytarz i wpadłam na bruneta z niebieskimi oczami. Był przystojny i miał niesamowity uśmiech. Przyjrzałam mu się i wiedziałam, że go gdzieś widziałam.
- Bardzo cię przepraszam. Spieszę się, to dlatego. - I uciekł.
- Hej! Może mógłbyś mi pomóc? - Zawołałam.
- Sorki, ale na prawdę nie mogę. - Nawet się nie odwrócił. Palant. Szłam dalej aż w końcu w pewnym pokoju ujrzałam blondynkę, która wczoraj uratowała moje życia w kawiarni.
- O! No i jest, moja nowa prawa ręka. Witaj! - Podeszła i przytuliła mnie serdecznie. -Przypomnij mi swoje imię kochana. - Szepnęła mi do ucha.
- Pola. - Odpowiedziałam. Weszłam do pokoju do którego mnie wciągnęła prawie że siłą. W pomieszczeniu było 4 chłopaków siedzących na wysokich krzesłach. Uśmiechnęłam się do nich, ale zaraz po tym wybuchłam śmiechem. Oni zrobili to samo.
- Pola? Ta dziwaczka? No, no. - Powiedział Liam Payne. Wytknął mi język. Ja jednak nie miałam zamiaru pokazać, że świetnie się bawię.
- One Direction? O co tu chodzi? Sprowadziliście mnie tutaj, bo powiedziałam tobie kilka nie miłych słów? - Spojrzałam na zielonookiego chłopaka w kręconych brązowych włosach. Miał już się odezwać, gdy głos zabrała Lou.
- To wy się znacie? No to świetnie, jedno zadanie mniej. A więc Polu, moja droga. Od dziś będziesz moją asystentką. Potrzebna mi jest jakaś osoba. Będziesz pomagała mi ubierać twoich kolegów. Zadowolona? - Uśmiechnęła się do mnie. Ja miałabym być stylistką? Nie wierzyłam, ze to spotkało mnie. Nawet to, że najbardziej zarozumiali Anglicy siedzieli w tym samym pomieszczeniu co ja nie zepsuło mi humoru. 
- To jest.. Dziękuję. - Zwróciłam się do mojej nowej szefowej.
- Muszę złapać makijażystkę i powiedzieć żeby się wami szybko zajęła. - Spojrzała na chłopaków. Moim zdaniem wyglądali idealnie. - Przepraszam na chwilkę. - Wyszła z pokoju. Zostałam sama z One Direction, super.
- Jestem Harry Styles. - Wyciągnął do mnie dłoń chłopak, który chciał wcześniej coś powiedzieć, ale przerwała mu Lou.
- Zayn. - Pomachał mi brązowooki, przystojniak. Miał ciemną karnację i wyglądał jak bóg. Uśmiechnęłam się do niego.
- Ja jestem Niall. - Podszedł do mnie uroczy blondyn. Przywitałam się z nim.
- A my się chyba znamy, tylko nie zdążyłaś się przedstawić. - Powiedział do mnie Liam.
- Jestem Pola. I ... zapomnijmy o tamtym zdarzeniu, skoro mamy razem pracować? - Nie miałam zamiaru go przepraszać.
- Zgoda, ale przyznaj to było bardzo miłe spotkanie? - Zaśmiałam się. Nagle do pokoju wpadł chłopak, który olał mnie na korytarzu. Przystojny brunet.
- Coś mnie ominęło? - Spojrzał na mnie. - O to pewnie po ciebie wysłała mnie Lou?
- Najwyraźniej.
- Jestem Tomlinson. Louis Tomlinson. - Wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz mnie.






Ale mam wenę! Mam nadzieję, że się podoba. Przepraszam za wszystkie literówki :D

Rozdział 5



Leżałam bardzo długo w łóżku zastanawiając się co powinnam zrobić. Alicja wyszła już do swojej własnej pracy, którą posiadała w przeciwieństwie do mnie. Na pewno nie pójdę do "Black Cherry" i nie przeproszę mojego szefa. Zwłaszcza po tym całym teatrze, który mu urządziłam. Powinnam rozejrzeć się po mieście, poszukać czegoś. Nieważne czy to będzie praca na zmywaku czy kolejna posada kelnerki. Powinnam się zmienić i nie być taką egoistką. Powinnam pomyśleć o Alicji. Ona kupiła mi bilet, ona mnie utrzymuje i ona musi mnie znosić. Definitywnie muszę zmienić swoją postawę. Zacząć myśleć realnie. Leżałam jeszcze z 15 minut zastanawiając się co ja sobie myślałam gdy leciałam tu z Polski. Byłam głupia, bo uważałam, że wszystko będzie idealnie. Spojrzałam na zegarek w komórce, była godzina 12. Nie tylko dręczyła mnie myśl pracy, ale po głowie chodziło mi jedno imię : Leo. Żałowałam, że nie dałam mu numeru telefonu. Może właśnie teraz otrzymałabym miłego sms i miałabym motywację do tego, żeby wyjść z domu i ratować swoją przyszłość. W końcu postanowiłam wstać z łóżka. Zrobiłam sobie kawę i włączyłam komputer. Weszłam na Twittera. Nic nowego. Ile można podniecać się tym całym One Direction? Wszędzie tylko wzmianki o tym jacy to oni nie są przystojni. Wpadłam na świetny pomysł. A czemu się nie pośmiać? Co mi szkodzi. Wpisałam Liam Payne i zaczęłam go obserwować. Nie sadzę, że zwróci na mnie uwagę.. ale jeżeli... Gotowe. No Pola, niezły twitt. Powiedziałam sobie w duchu. A brzmiał on tak :
" I jak Panie sławny, uratowałeś jakąś fankę która posikała się na twój widok?"
Wybornie. Ciekawe co pan mądrala teraz zrobi. Postanowiłam zrobić sobie miłą kąpiel. Napuściłam gorącej wody. Otworzyłam szafkę, i zobaczyłam płatki róż. Jak szaleć to szaleć. Wyglądało pięknie. Rozebrałam się i już włożyłam jedną nogę do cieplutkiej wody. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to może być? Zawinęłam się ręcznikiem i wyskoczyłam jak poparzona przed drzwi wejściowe. 
- Kto tam? - Spytałam podekscytowana. 
- Otwórz, Nick. - Czego ten idiota tutaj szuka?- Przyszedłem do Alicji. Wpuść mnie. 
- Ona jest w pracy. - Chciałam żeby jak najszybciej już poszedł, bo miałam straszliwą ochotę wejść do mojej cieplutkiej wody i odpłynąć chociaż na chwilę. 
- Oh, no tak. Zupełnie zapomniałem. Ale chyba zaprosisz mnie na kawę? - Kurczę, muszę coś wymyślić. 
- Ale .... ja jestem naga no i mam gościa. - Nie wiem jak dziwnie to zabrzmiało, ale podziałało. 
- W takim razie .. no.. do zobaczenia, albo raczej usłyszenia. - Nawet nie odpowiedziałam, spojrzałam przez wizjerek i widziałam jak odchodzi. Coraz dalej i dalej aż w końcu nie mogłam go dostrzec. Jak najprędzej pobiegłam do łazienki i już leżałam zanurzona w wodzie i maksymalnie zrelaksowana.  Moim celem na dziś było znalezienie pracy. Wychodzę i nie wrócę dopóki czegoś nie znajdę. Leżałam tak jakieś dobre 30 minut. Niestety zaczęło robić mi się zimno więc postanowiłam skończyć tą idealną chwilę. Wybiegłam z łazienki i szybko pobiegłam po coś do ubrania. Założyłam jasne szorty, do tego luźny różowy sweter i kowbojki. Super. Zrobiłam sobie tosty z serem i włączyłam laptopa. No nie wierzę? Pod moim twittem do Liama Payna znalazło się mnóstwo komentarzy. To nic w porównaniu z tym, że sam Liam Payne mnie obserwuje. Przeczytałam wszystkie wyzwiska i obelgi rzucone w moją stronę. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać sama do siebie. Zamknęłam ekran komputera. No nieźle, jakaś ty niegrzeczna Pola. Czas wyjść a moją misją było znalezienie pracy. Ubrałam na siebie skórzany bezrękawnik, wzięłam torebkę i ruszyłam. Nie wiedziałam gdzie, ale szłam. Wchodziłam do różnych knajp. 
- Dzień dobry, czy przypadkiem nie  poszukujecie kogoś do pomocy? - Ładnie się uśmiechałam, ale to nie działało. Nikt nikogo nie szukał. Przez chwilę podejrzewałam, że mój były szef ostrzegł wszystko i wszystkich przede mną w Londynie. To mało prawdopodobne, ale on jest stuknięty. Robiło się szaro a na dodatek zaczęło padać. Weszłam do małej kawiarenki. Usiadłam przy stoliku i zamówiłam gorącą czekoladę. Do baru weszła jakaś ładna blondynka. Wyglądała na 30 lat. Zauważyłam, że mi się przygląda. Nie wiem o co chodzi? Może na prawdę ze mnie dziwoląg? Chwilę później ustała koło mnie i spytała o coś co zupełnie zbiło mnie z tropu. 
- Gdzie kupiłaś tę torebkę? - Wskazała na zielono-czarny przedmiot leżący koło mnie. 
- W second handzie.  - Mój ulubiony sklep. Nie wstydziłam się tego i miałam gdzieś co ta kobieta powie. Zajęłam się moją czekoladą, ale ona cały czas nade mną stała.
- Czy nie szukasz przypadkiem pracy?  - Dziękuję za tego anioła. Wstałam i zaczęłam ją przytulać. 
- Oczywiście, ze tak. Kocham panią. - Nie obchodziło mnie to co miałam robić, ale słowo "praca" zadziałało na mnie jak zastrzyk adrenaliny. 
- Ojej, właśnie takiej osoby jak ty teraz potrzebuję, trzymaj. - Podarowała mi wizytówkę z jej numer i nazwiskiem. Pisało tam : Lou Teasdale. - Proszę bądź jutro o godzinie 7 rano  na tej ulicy. Szybko wyjęła jakiś notatnik wyrwała z niego kartkę i zapisała jakieś słowa. Podała mi ją. - Muszę już iść. Tylko się nie spóźnij! Do zobaczenia. - Uśmiechnęła się do mnie i wyszła.
- Pola jestem! - Krzyknęłam, ale chyba mnie już nie usłyszała. O kurczę, znalazłam pracę. Nie mogę w to uwierzyć. Więc mogę wrócić do domu i pochwalić się nowiną z Alicją. Zapłaciłam i wyszłam z kawiarni. Biegłam tak szybko jak mogłam. Problem w tym, że nie wiedziałam jak mam dostać się do domu. Zabłądziłam. Jeszcze tego mi teraz trzeba. Zaczepiłam jakiegoś faceta, i spytałam o adres. Na moje szczęście tym facetem był nie kto inny jak Leo. Gdy się do mnie odwrócił, by mnie pokierować serce zaczęło mi walić.
- Pola? Nie wierzę, że cię widzę. Już się bałem, ze nigdy cię nie spotkam. - Przytulił mnie. Poczułam jego perfumy. Były ... piękne tak jak on sam. Nie mogłam się powstrzymać. 
- Chcesz mój numer? - Zrobił dziwną minę i wyciągnął telefon. 
- Tak! Jasne, że chcę. Nie mogłaś zrobić tego wcześniej? - Uśmiechnął się. 
- To jak? Odprowadzisz mnie do domu? - Zignorowałam jego pytanie, bo nie chciałam odpowiedzieć nawet samej sobie. Bałam się,tego jak się przy nim zachowuję?
- Ciebie? Zawsze. - Złapał mnie pod rękę i ruszyliśmy w stronę mi nie znaną. Wierzyłam, że odprowadzi mnie bezpiecznie pod próg. Wszystko zaczęło się układać. Jutro idę do pracy, a koło mnie stoi bardzo przystojny chłopak, przy którym czuję się tak jak jeszcze nigdy się nie czułam. Boję się tego, ale jednocześnie mnie to podnieca. 




A JEDNAK! KTOŚ TO CZYTA! Nawet nie wiecie jak się cieszę. Nie długo  kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że nie staje się to nudne. Przepraszam na wszystkie literówki.

Rozdział 4

- Co?! Pola błagam cię, powstrzymaj się chociaż teraz. Potrzebne są nam pieniądze i schowaj swoją dumę. Nie możesz się tak zachowywać.
- Sama mówiłaś, że w Anglii będzie lepiej. A teraz takie numerki? - Wzięłam jabłko i usiadłam na blacie.
- Pomyśl! Tu nie jest jak w bajce. Masz znaleźć jakąś pracę. I to szybko. A co Nick powie na to wszystko. Już się boję.
- No co powie? - Alicja zaczęła chodzić w kółko.
- Przecież to on ci załatwił tą pracę. I teraz taki wstyd. Co sobie ten twój szef o nim pomyśli, muszę to jakoś załagodzić.
- Od kiedy ty się tak płaszczysz przed chłopakiem. Przestań, wszystko będzie dobrze. Szybko znajdę nową pracę. - Sama się oszukiwałam, bo przecież nie znajdę.
- Ja ... go kocham i on kocha mnie. Nie możemy się tak traktować. - Wzięła komórkę do ręki.
- Ja go nie lubię, jest dziwny. Co ty w nim widzisz?
- Ty go nawet nie znasz! Wszystkich oceniasz po wyglądzie. Tak jak tego całego Liama. Pola zacznij być dorosła, nie zachowuj się jak dziecko. - Sięgnęła po kurtkę.
- Nie zachowuję się jak dziecko, a ty już leć sobie do tego całego Nicka tłumaczyć się. Życzę powodzenia w byciu jego pieskiem.
- Nie tyn tonem.
- O co wam chodzi?! Do jasnej cholery, będę mówiła sobie tonem jakim tylko mi się podoba! - Wyszłam z kuchni i pobiegłam do łazienki. Ja nikogo tu nie miałam, z kim miałam teraz porozmawiać? Usłyszałam, że Alicja wyszła z domu. Wpadłam na genialny pomysł. A czemu nie wyjść na miasto z Jessicą? To jest świetne, pokażę Alicji, że umiem poradzić sobie bez niej. A więc umówiłam się z nią. Ustaliłyśmy, że ona przyjdzie po mnie, bo gdybym miała sama wyjść z domu to pewnie bym się zgubiła. Nie miałam zbyt wielu sukienek więc pożyczyłam sobie coś od Alicji. Ubrałam małą, czarną. Spięłam włosy w wysoką kitkę i dobrałam do tego cieliste obcasy. Po 30 minutach usłyszałam pukanie do drzwi. To była Jessica. Wyglądała pięknie. Była wysoką, szczupłą blondynką. Ubrana była w białą, zwiewną sukieneczkę i płaskie baletki.
- Co się stało? - Od razu spytała.
- Potrzebuję trochę zabawy a ty mi w tym pomożesz. - Uśmiechnęłam się do niej i zamknęłam drzwi od domu na klucz. - Wskazuj drogę, moja nowa przyjaciółko. - Ustała i posłała mi szczery uśmiech. - No co? Nikogo tu nie mam, a moja jedyna osoba wolała chłopaka.
- Pola, ty to jesteś jednak dziwna. Ale cię lubię. - Wzięła mnie pod rękę i powędrowałyśmy do jakieś mini klubu. Poznałam kilka osób. Szczególnie jeden chłopak wpadł mi w oko.
- Jestem Leo. - Uśmiechnął się do mnie blondyn z zielonymi, wielkimi ślepiami.
- Pola, miło poznać. - Wieczór leciał szybko, zaczęłam rozmawiać z tym chłopakiem.
- Zawsze uważałem, że Polki są ładne, ale teraz zmieniłem zdanie.
- Świetnie, a ja nigdy nie myślałam że Anglicy są przystojni .... no i cóż. Nie myliłam się. - Sztucznie się uśmiechnęłam i odeszłam. Jaki pajac. Taki ładny a taki głupi.
- Poczekaj, haha. - Złapał mnie za ręke. - Mówiąc zmieniłem zdanie, myślę ; teraz uważam, że Polki to najpiękniejsze kobiety na świecie. - Spojrzał się na mnie. - Oj Pola, Pola. Naprawdę jestem taki brzydki? - Zrobił proszącą minkę. Czemu ja mam taki niewyparzony język? No czemu?
- Nie, wcale.. ja tak nie uważam, po prostu chciałam.. no wiesz.
- Czyżbym zawstydził tą pewną siebie dziewczynę? Hmm?
- Oj przestań już. - Uderzyłam go lekko w ramie. Uśmiechnęłam się. Tak miał rację, ja się zawstydziłam. Poczułam, że robię się czerwona.
- Spokojnie, przy mnie możesz się rumienić, to słodkie.
- Ja się wcale nie rumienie! - Zaprzeczyłam od razu.- To przez to, że tutaj jest tak gorąco. Ja muszę .. do łazienki. - Uciekłam od niego. Co ja wyprawiam? To zwykły facet. Kilka komplementów nie powinno na mnie tak działać. Spokojnie. Weszłam do łazienki i co ja zobaczyłam?
- Alicja?
- Pola?
- Co ty tu robisz? - Rzuciłam od razu.
- Moja sukienka! Kto ci pozwolił?
- Ładnie mi w niej, prawda? - Ustałam przy lustrze.
- To fakt, na pewno lepiej ode mnie. - Spojrzała na mnie. Wyglądała jakoś smutno..
- Przepraszam. - Powiedziałyśmy obie w tym samym momencie. A potem już tylko się śmiałyśmy i śmiałyśmy.
- Nie uważam, że zachowujesz się jak dziecko.
- A ja uważam, ze jesteś pieskiem Nicka. - Zrobiła wielkie oczy.
- Wydaje mi się, że teraz powinnaś powiedzieć coś w stylu ; Ala, przepraszam, jesteście dla siebie stworzeni. Wiesz, taka sytuacja.. - Zaczęłam się śmiać. - To niej jest śmieszne. Ale nie rozmawiajmy o nim. Proszę.
- No dobrze, dobrze. Miałam się uspokoić, a wyjdę stąd jeszcze bardziej czerwona niż weszłam.
- Co tak na ciebie działa? - Szybko zaczęła się mnie wypytywać.
- Nie co, a raczej kto.. Alicja. - Zwróciłam się do niej. - Czy ja jestem dziwna?
- Zdecydowanie tak. - Wyszłyśmy z łazienki i udałyśmy się w kierunku wyjścia. - Poczekaj, pójdę do Nicka powiedzieć, że wychodzę. Chwilka. - I zniknęła w tłumie. Na dworze było bardzo zimno. Nie miałam żadnej kurtki, myślałam że zamarznę. Poczułam ciepłą dłoń na moim ramieniu.
- Czemu uciekasz? - Szepnął mi ktoś do ucha. Głos był gruby i strasznie seksowny. Przeszły mnie dreszcze. Odwróciłam się i zobaczyłam Leo.
- Muszę iść. - Za nim malowała się jakaś sylwetka przypominająca Alicję. To była z pewnością ona.
- Dasz mi swój numer? - Znowu się czerwienie, znowu!
- Może innym razem. - Złapałam Alicję za rękę i ruszyłyśmy do domu. Nie mogłabym spotykać się z mężczyzną, który tak na mnie działa.





Przepraszam, za wszystkie literówki :) Mam nadzieję, że się podoba. A już niedługo One Direction!

Rozdział 3

- Pomyliło ci się. Na świecie jest dużo Liamów. - Oznajmiła Alicja, wcześnie rano. Siedziałyśmy przy kubku gorącej i świeżej kawy.
- On nawet nie zaprzeczył, że jest z One Direction. Mówię ci, zobaczyłabyś jego minę jak tak na niego naskoczyłam. Zdziwił się, bo myślał, że zaraz poproszę o autograf i zdjęcie. - Wstałam i się przeciągnęłam. - Jak myślisz? Co mam na siebie włożyć. To mój pierwszy dzień w pracy.
- Ja bym tak zrobiła. Napewno. Nie jestem jakąś tam wielką fanką, no ale zobacz. To był Liam Payne. Ciekawe kto wczoraj był jeszcze w tym barze. Zaraz czegoś poszukamy. - Pobiegła do swojej sypialni. Wróciła z laptopem i zaczęła wystukiwać na klawiaturze jakieś słowa.
- Alicja, mnie to nie obchodzi. Słuchasz mnie? Nie wiem co mam włożyć. - Ustałam za nią i spojrzałam na ekran komputera. Była na twitterze.
- Wow. On tam wczoraj był razem ze swoją dziewczyną Danielle, Louisem i Eleanor. Czemu ich nie zauważyłam? Taka szkoda. - Złapałam się za głowę.
- Ty oszalałaś? Przestań, założę się, że akurat oni się cieszyli, że cię nie spotkali. Jak ty byś ich dopadła to dopiero by było .. - Zamknęłam jej laptopa i pociągnęłam prosto do salonu, a dokładniej przed moją torbę. - Jak sądzisz?
- Nie wiem, nigdy nie byłam kelnerką. Chyba coś sexy. - Wyciągnęła krótką spódniczkę i pomachała mi nią przed twarzą.
- Skąd ja wiedziałam, że mi nie pomożesz?

Włożyłam na siebie, ciemne jeansy rurki, zwykłą białą koszulkę na krótki rękawek i czarne trampki. Uważałam, że muszę czuć się wygodnie. Wyszłam z domu. Z pomocą mapy dotarłam przed pub w którym od dziś pracowałam. "Black Sherry" był dość ładnym i przytulnym miejscem. Dostałam wskazówki co mam robić i zabrałam się do pracy. Nie była trudna. Podchodziłam do stolików, namawiałam ich do drogich drinków i uśmiechałam się. Poznałam inne dziewczyny, które tam pracowały. Wydawały się bardzo miłe. Jednak, nie podobała im się ta robota. Próbowałam dowiedzieć się dlaczego. Odpowiadały ; sama się przekonasz albo z czasem się dowiesz. Nie narzekałam, nawet podobało mi się flirtowanie z klientami. Po tygodniu pracy znałam już dużo ludzi i odnajdywałam się w pubie. Ogólnie zaaklimatyzowałam się w Londynie. Pewnego poniedziałku do baru wpadła grupka spitych chłopaków. Zachowywali się głośno i niegrzecznie. Przechodziłam koło ich stolików i usłyszałam co mówi jeden z nich.
- Fajna dupa, ale chyba jakaś głupia, zobaczcie jak się tu patrzy. - Wskazał na mnie palcem. Co za idiota.
- Masz jakiś problem? - Podeszłam do miejsca w którym owy chłopak siedział.
- Dasz mi swój numer?
- Jestem głupia, nie warto. - Odwróciłam się i poczułam czyjąś rękę na swoim pośladku. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam tego bruneta. Nie wahałam się, tylko od razu go spoliczkowałam i powiedziałam, że ma się wynosić. Wszyscy jego koledzy zaczęli się śmiać i powoli opuścili pub. Ludzie dziwnie się patrzyli. Ja nic sobie z tego nie zrobiłam. Podeszłam za ladę, żeby nalać piwa do kufla.
- Długo czekałaś na swój pierwszy raz. - Powiedziała do mnie Jessica.
- Co to ma znaczyć?
- No, że to zdarza się często. A tobie to ja współczuję, bo jesteś bardzo ładna. - Jak to często? O co jej chodzi?
No i się przekonałam o co, bo już następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Akurat w tamtym momencie w pubie był nasz szef. Wszystko widział. Od razu pomachał, żebym do niego podeszła.
- Pola co ty sobie wyobrażasz? Nie możesz tak traktować klienta. - ŻE CO?!
- A on to co? Może sobie macać mnie po tyłku?
- Nie tym tonem. - Boże, myślałam, że takie słowa usłyszę tylko i wyłącznie w Polce. Mam deja vu. 
- Jeszcze raz taka sytuacja, a możesz się pożegnać z pracą. Nie będziesz biła mi klientów. - Myślałam, ze za chwile zwariuję. Rzuciłam tacą w ścianę. Spojrzał na mnie bardzo dziwnie. Chyba się mnie przestraszył. - Nie zachowuj się jak małe dziecko, które nie może dostać czego chce.
- Odchodzę! Nie pozwolę sobie na to. Jesteś stuknięty i - Teraz zwróciłam się do wszystkich ludzi w barze. - Słuchajcie mnie wszyscy, jeżeli jakaś kelnerka będzie was namawiała do zamówienia czegoś do jedzenia to wiedzcie, że to jest stare a czasem nawet przeterminowane i tego nie bierzcie. Nigdy! - Weszłam na zaplecze. Wszystkie dziewczyny się na mnie dziwnie patrzyły. Wzięłam torebkę. Wyszłam a mój szef stał w tej samej pozycji w której wypowiedziałam te słowa. W pubie była cisza.
- Do zobaczenia szefunio. - Podeszłam do niego z uśmiechem na twarzy i pocałowałam w policzek. - Powodzenia. - Szepnęłam mu na ucho. Wyszłam z baru. Byłam z siebie zadowolona. Nie wiem czemu cieszyła mnie myśl, że właśnie straciłam pracę. Alicja się na mnie bardzo wścieknie i zostaniemy bez pieniędzy. Super. Tego dnia do domu wracałam szczęśliwa jak nigdy.






Przepraszam za wszystkie literówki. Może akcja jest na razie nudna ale obiecuje, że nie długo będzie ciekawie :)

środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 2

Moi rodzice trochę pokrzyczeli, popłakali (mama), no i w końcu pogodzili się z tym, że wyjeżdżam do Londynu w poszukiwaniu własnej ścieżki życiowej. Alicja bardzo szybko wypełniła swoje zadanie. Na następny dzień zadzwoniła do mnie i poinformowała, że w piątek (tj. za 3 dni) mam samolot do Anglii. Cieszyłam się jak dziecko. Dni szybko mi zleciały. W czwartek wieczorem siedziałam na walizce przed lustrem. Przyglądałam się sobie. Długie, brązowe, kręcone włosy nigdy mi się nie układały i zazdrościłam wszystkim dziewczyną, które miały proste jak druty kudły. Wstałam i odwróciłam się na pięcie. Czy to normalne, że oglądam swój tyłek? Nigdy jakoś nie narzekałam, ale wolałabym aby był troszeczkę większy. Przecież faceci lubią za co złapać. Podeszłam bliżej i stałam naprzeciw lustra. Pola zawsze była szalona i niczego się nie bała. A teraz? Tak, teraz się boję, bo nie wiem czy dam sobie radę. Moje niebieski oczy zaczęły boleć. Czas spać, jutro o tej porze będziesz już w nowym świecie. Zaczniesz wszystko od początku.

Mama strasznie histeryzowała. Tata.. no cóż, on miał "wszystko w dupie". Nim się obejrzałam stałam już przed rudowłosą, średniego wzrostu, szczupłą dziewczyną o zielonych oczach.
- Tak się cieszę! - Krzyknęła i rzuciła się na mnie.
- Uwierz mi, ja też.- Zaprowadziła mnie do swojego malutkiego, niebieskiego samochodu. Nie mam pojęcia czemu, ale na jego widok zaczęłam się śmiać.
- Jest uroczy, przyznaj?
- Tak, piękny. - Skłamałam, no nie wiem czy można jeździć czymś bardziej żałosnym. W Londynie było zimno i padało. No co ja się dziwię, To w końcu Anglia. Podjechałyśmy pod mały dom. Wyglądał naprawdę świetnie. Alicja zaprowadziła mnie do środka i zobaczyłam kuchnię połączoną z salonem. Było przytulnie i czułam się bardzo bezpiecznie. Potem pokazała mi łazienkę i sypialnię.
- Przykro mi, ale będziesz musiała spać na kanapie w dużym pokoju. Mam nadzieję, że to tymczasowe. Jak znajdziesz pracę to wynajmiemy coś większego. - Rzuciła się na łóżko. Zrobiłam to samo.
- No właśnie. Pracę, a to nie jest takie łatwe, nie mam pojęcia co ja tu będę robiła. Alicja, wiem że to dziwnie zabrzmi z moich ust, ale ja się boję. Naprawdę. - Spojrzałam w jej oczy, uśmiechnęła się i przewróciła oczami.
- Ale ja wiem.
-Co? - Aż wstałam z podniecenia.
- Będziesz kelnerką. Kolega Nicka jest właścicielem pewnej knajpki, no i powiedziałam o tobie co nie co. Zgodził się, żebyś tam pracowała. To fantastyczne, prawda? - Była to świetna wiadomość, ale ja kelnerką?
- Tak, nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jestem. Dziękuję za wszystko. - Przytuliłam ją. - Chyba muszę poznać tego całego Nicka, nie sądzisz? - Poruszyłam brwiami.
- Oczywiście, że tak. I to nawet dziś. Musisz poznać wszystkich. Lepiej się szykuj, wychodzimy!

Godzinę później stałam w wysokich, czarnych obcasach w morskiej sukience do kolan przed klubem "Prince of Wales". Nie chciałam się stroić, nie chciałam zakładać szpilek. W ogólnie nie chciałam nigdzie wychodzić, ale Alicja strasznie nalegała. Do tego sama chciała wybrać mi ubrania i upierała się przy sukience. Zgodziłam się, ze się wystroję, jeżeli ona da mi spokój i pozwoli abym sama się ubrała. No i się zgodziła.
- Nie uważasz, że wyglądam .. no wiesz - dziwnie? - Spytałam ją, tuż przed wejściem do środka.
- Myślę, ze wyglądasz bardzo pięknie i spodobasz się każdemu w tym budynku. - Wzruszyłam ramionami i weszłam do środka. Klub był duży i zadbany. W środku było mnóstwo osób a muzyka grała bardzo głośno. Podobało mi się to. Alicja pociągnęła mnie za sobą. Ujrzałam wysokiego czarnowłosego chłopaka. Uśmiechnął się do mnie i wychylił swoje śnieżnobiałe zęby. Miał brązowe oczy.
- Pola to jest właśnie Nick. - Wyciągnął ku mojej stronie dłoń.
- Cześć. - Uścisnęłam jego rękę. Była ciepła. - Miło cię w końcu poznać.
- I wzajemnie. - Cały wieczór spędziliśmy w gronie naszej 3. Nie spodobał mi się ten cały Nick. Był bardzo tajemnicy i ciągle się na mnie patrzył. Dosłownie. Nie zwracałam na to uwagi, ale gdy znów go na tym przyłapałam szybko ulotniłam się do łazienki. Nie wiem o co mu chodzi, czy coś jest ze mną nie tak? Nagle poczułam, ze za chwilę się wywrócę. W ostatniej chwili ktoś mnie złapał. Ujrzałam przystojnego chłopaka. Miał krótkie brązowe włosy i takiego samego koloru oczy.
- Następnym razem uważaj, bo może nie być mnie w pobliżu. - Uśmiechnął się.
- Hej! Ja ciebie skądś znam. - Zrobił dziwną minę. - Nie, musiało mi się pomylić. A i dziękuję.
- Jestem Liam. - Wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- No nie wierzę. Liam z One Direction? Wiedziałam, że gdzieś cię już widziałam.
- A ty? Twoje imię?
- Haha, pewnie myślisz że zrobiłeś mi wielką łaskę, i że za chwilę posikam się z wrażenia bo Liam z One Direction - Zrobiłam głupkowatą minę - Mnie złapał. Sory, ale nie ze mną ta gra.
- Dziwna jesteś. No muszę lecieć, zrobić łaskę innym dziewczyną i sprawić by się... posikały bo ja. Tak właśnie ja, je uratowałem. - Zaczął mnie naśladować.
- Goń się! - Odeszłam od niego i weszłam do łazienki. Byłam wściekła. Co tutaj robią takie gwiazdeczki jak on? Spojrzałam w lustro. Zamknęłam oczy i pomyślałam ; Pola, ty wcale nie jesteś dziwna. Czasem tylko cię ponosi. Czasem... 

Rozdział 1

- Pola? Ale przyjedziesz do mnie, prawda? - spytała Alicja, uśmiechając się do kamerki w swoim komputerze.
- Oczywiście, że tak. Obiecałam. Jak tylko znajdę jakąś pracę, kupuję bilet za pierwszą wypłatę i jestem przy tobie. W Londynie. - Wskazałam kciuk do góry, na znak tego, że będzie dobrze.
- Powtarzam ci to, po raz setny. NIE MUSISZ KUPOWAĆ BILETU. Postawię ci go. No proszę zgódź się. Brakuję mi tu ciebie.
- Nie ma mowy.
- Błagam, spójrz na to z tej strony. Kupuję ci bilet w jedną stronę, znajdujesz sobie pracę tutaj. Przy mnie. Jak ci się nie spodoba wracasz do Polski za pieniądze zarobione tutaj. - To był całkiem niezły pomysł. Alicja, chyba zauważyła, ze się waham. - A więc?
- To jest świetny plan, ale ... Nie, nie ma mowy. Nie zgodzę się na to.
- Przemyśl to. Muszę iść. Ktoś puka do drzwi i jestem pewna, że tym kimś jest Nick. Trzymaj się, do jutra. - Przesłała buziaka i już jej nie było. Wyłączyłam laptopa, usiadłam na łóżku. A jeśli naprawdę w Anglii byłby mi lepiej. Nie chciałam do końca życia siedzieć w tej dziurze w Polsce. Musiałam coś ze sobą zrobić, zwłaszcza, jeżeli marzę o karierze stylistki. Wstałam i wyjrzałam przez okno. Było słonecznie. Chciałabym wyjechać. Powiedzmy sobie szczerze, przecież za każdym razem gdy Alicja wspomina o wyjeździe chcę powiedzieć jedno : TAK. Zeszłam na dół, gdzie przy stole siedziała moja mama.
- Gdzie jest tata? Chcę z wami porozmawiać. - Wychyliła głowę zza gazety i spojrzała na mnie dziwnie.
- Nie wiem, ale możesz mówić. On i tak ma wszystko w dupie. - Rodzice się kłócą, ale nie wiedziałam, że dojdzie do sytuacji w której moja mama użyje"takich słów"
- Co się stało? Mamo, ty przecież tak nie mówisz. - Usiadłam koło niej.
- Nie ważne. O co chodzi?
- Pamiętasz jak mówiłam, że Alicja chcę abym do niej pojechała? Do Londynu?
- Tak, ale zapomnij o tym. Nawet nie myśl, że dostaniesz jakieś pieniądze na bilet. Nie puszczę cię tam.
- Przecież jestem dorosła! - Prawie wrzasnęłam.
- Nie tym tonem.
- Oh. Mamo! Ja cię nie proszę o pieniądze. I tak wiem, że byś mi ich nie dała. - Wahałam się przed wypowiedzeniem tych słów. Nie ma na co dłużej czekać. Wstałam i oznajmiłam. - Wyjeżdżam. - Jej mina sama mówiła za siebie. Nie była zachwycona. Ona była wściekła. - Nie patrz się tak na mnie. Lecę do Alicji. I prędko nie wrócę. Nie mam zamiaru tu siedzieć i wysłuchiwać twojego marudzenia.
- Pola, przecież studia.. Jak ty to sobie wyobrażasz? Nie pozwalam! Dzwonię po ojca. Ja ci dam. Zachciało się zgrywać najmądrzejszą. - Odeszła od stołu i sięgnęła po telefon.
- Sama mówiłaś, że on ma wszystko w dupie. - Zacytowałam ją, - A tak poza tym to jakie studia? Nie masz funduszy, żeby mi je opłacić. Mam dość. Chcę się stąd wynieść jak najszybciej. Nienawidzę tego domu. Nareszcie po 19 latach odejdę! - Miałam łzy w oczach. Szybko pobiegłam do swojego pokoju. Wystukałam numer Alicji i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham? - Spytała swoim słodkim głosem. Otarłam twarz.
- Kupuj bilet. Jadę do ciebie. Dłużej już nie wytrzymam!




No mam nadzieję, że jest ok. Przepraszam za wszystkie literówki. :)

Prolog

Nie mogłam w to uwierzyć. Ja i On? To przecież niedorzeczne. To wszystko nie miało wyglądać ... TAK. Musiałam natychmiast wszystko odkręcić. Zadzwonić do Alicji. No tak - ale jak, skoro mój telefon jest w torebce, którą ma On. Chciało mi się płakać, jak to się stało?! Chciałam cofnąć czas. Szybko wybiegłam z łazienki w studio i jak najlepiej potrafiłam omijałam wszystkich i wszystko co tylko spotkałam na mojej drodze.
- Hej! Coś się stało? - ujrzałam Harrego, który wyglądał naprawdę okropnie. Nie miałam czasu ani ochoty z nim rozmawiać. Wybiegłam z budynku i od razu poczułam dreszcz. Na dworze było zimno i ciemno. Co mam robić?! Co teraz?!


Wstęp

Witam wszystkich. Na tym blogu chciałabym napisać opowiadanie o One Direction. Mam nadzieję, że zainteresuję osoby które właśnie to teraz czytają :)