środa, 30 stycznia 2013

Coś nowego.

Kochani, nie będę ukrywała, że żałuję że zaczęłam pisać drugą część. Przepraszam was bardzo, ale nie skończę jej. Pisanie rozdziałów kompletnie mi nie idzie. Nie potrafię pozbierać ich do kupy. Tą historię wymyśliłam od początku do końca. Usuwam wszystkie rozdziały z drugiej części. To śmieszne, ale opowiadanie kończy się Epilogiem pisanym oczami Louisa. W przyszłości spotkają się, na pewno. Miłość zawsze siebie odnajduję. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! x69.
Mam jednak nadzieję, że to nie zniechęci was do czytania mojego innego opowiadania. Także o tematyce One Direction. Jest on w trakcie przygotowania i niebawem dodam linka. Będzie zupełnie inne, ale nie znaczy, że mniej ciekawe lub gorsze.
Cieszę się, że historia wam się spodobała. Poza tym zmartwiła mnie ilość komentarzy pod poprzednim rozdziałem.
Opowiadanie się już nie klei i nie chcę bawić się w "słodką miłość, jak im to się układa lub coś w tym stylu". Nie tego chciałam.
Jeżeli postąpiłam źle to napiszcie to w komentarzu.
Moim zdaniem, te nowe rozdziały były beznadziejne i nie wnosiły nic nowego. Nie podobały mi się.
Chcę też wiedzieć, czy jesteście zainteresowani czytaniem nowego opowiadania.
Jakieś pytanie? Komentujcie a odpowiem na 100%.
Jeszcze raz was przepraszam, ale nie mam ani weny, ani pomysłu, ani siły na prowadzenie dalej tego bloga.



środa, 23 stycznia 2013

Epilog

Louis

3 miesiące wcześniej

- Podoba ci się? - spytał mnie Harry.
- Przestań, nie mam na to czasu.
- Ale podoba? - uśmiechał się.
- Harry!
- Podoba! Jestem bardzo ładna, zwariowana, idealna dla ciebie - szturchnął mnie lekko.
- Mówię ci, że nie mam na to czasu!
- Skoro sprawa z Eleanor skończona, to czemu nie? - czemu nie? To bardzo proste.
- Bo ona mnie nie lubi.
- Louis? Ty chyba żartujesz, zacznij ją podrywać to od razu będzie twoja. Trochę zabawy nikomu jeszcze nie zaszkodziło?
- Tyle, że ja... nie szukam teraz niczego poważnego, nie chcę się zakochać.
- Nie zakochasz się! Musisz żyć, a nie leżeć zdołowany i rozmyślać o swojej ex. Nie zakochasz! Gwarantuję ci to! To tylko przygoda. Chodź.

Teraźniejszość

- Ona cię kocha! Louis, nie pozwól jej jechać. Popełniłam dużo błędów, ale chcę to teraz naprawić. Tylko ty możesz ją zatrzymać! - krzyczała płaczliwie Alicja.
- Jak to... kocha mnie? - nie mogłem w to uwierzyć, myślałem że ona nic do mnie nie czuje. Nic a nic.
- Kocha durniu! Jedź po nią! Proszę!
Nie czekałem długo, zerwałem się szybko i wsiadłem do samochodu. Nie mogłem znieść myśli, że ona mogłaby wyjechać... bez pożegnania. Dopiero teraz to zrozumiałem. Pola to nie była zwykła dziewczyna. Nigdy takiej nie spotkałem, była wyjątkowa i po prostu... była miłością mojego życia. Zatrzasnąłem drzwi od auta i ruszyłem na lotnisku. W środku było wiele osób. Szukałam ekranu z napisem Paryż. Gdy go ujrzałem mój wzrok przykuła piękna dziewczyna odwrócona do mnie plecami.
- Pola! - krzyknąłem i biegłem w jej stronę. Skierowała swoje spojrzenie w moją stronę. Byłem coraz bliżej i zobaczyłem, że z jej oczu lecą łzy. Byłem już przy niej i ją utuliłem.  - Proszę cię, nie leć. 
- Louis, czemu wczoraj cię nie było? - spytała mnie. 
- Myślałem, że nie chcesz mnie widzieć, ale rozmawiałem z Alicją i ona...
- Ci... - położyła palce na moje usta. Była taka piękna.
- Maski może są już zdjęte - zacząłem, wspominając to co przekazali mi chłopacy - ale teraz to wszystko jest prawdą. Teraz jestem szczery Pola, nie leć. Błagam. 
- Nie zmienię decyzji - wyznała, a ja poczułem ucisk w brzuchu. 
- Kocham cię Pola, kocham cie najmocniej na świecie. Proszę cię! - błagałem ją, nie mogłem jej stracić. Była dla mnie wszystkim. 
- Louis... - moje imię wypowiadała tak perfekcyjnie, że nawet gdyby tylko to do mnie mówiła zakochałbym się w niej. 
- Błagam, nie leć - a tamtej chwili byłem zdolny zrobić wszystko, byle nie leciała. 
- Kocham cię - serce mi stanęło. - Kocham cię jak jeszcze nikogo. Boże Louis jak ja cię kocham - pocałowałem ją czule i przytuliłem mocno. Czemu dopiero teraz? Czemu? Położyłem swoje dłonie na jej gładkich policzkach. Spojrzałem głęboko w jej piękne, niebieskie oczy.  
- Zostań, dla mnie. 
- Nie mogę, to i tak nie wyszłoby - co mam zrobić?! Cholera!
- Kocham cię. Proszę - byłem zdesperowany. Pragnąłem tylko tego. 
- Też cię kocham! Zawsze będę kochać -Pocałowała mnie. - Ale muszę lecieć, muszę zacząć od początku. 
- Pola, proszę. Błagam! Co mam zrobić? - nie mogłem uwierzyć, że ją tracę. Tak po prostu.
- Nie zapomnij o mnie - przutuliłem ją i pocałowałem w czubek głowy. Czułem, że płaczę. Jeszcze chwila i zrobiłbym to samo. - Kocham cię - szepnęła mi do ucha. Oddaliła się, wzięła walizkę i ruszyła dalej. Obserwowałem jej każdy ruch, tak by wszystko zapamiętać. Bałem się, że już nigdy jej nie zobaczę. Odwróciła się do mnie jeszcze ostatni raz. 
- Nigdy nie zapomnę - wyszeptałem. To tak bolało. Chciałem do niej podbiec, wziąć na ręce i iść do samochodu. A potem żyć długo i szczęśliwie. Razem. Stałem bez ruchu. Poli już nie było, odeszła, ale ja tam stałem. Koło mnie zaczęło zbierać się tłumy fanek. Zacisnąłem pięści. Szedłem przez lotnisko a ludzi mi się przyglądali. 
- Kurwa! - pobiegłem do kosza na śmieci i go kopnąłem. - Kurwa, kurwa! 
Byłem wściekły! Kobieta mojego życia odeszła. Znajdowałem się przed lotniskiem. Nie byłem w stanie jechać w tamtej chwili samochodem. W pewnym momencie podszedł do mnie mężczyzna, około w moim wieku. Blondyn z zielonymi oczami. 
- Zostaw ją w spokoju - powiedział. 
- A ty to niby kto? 
- Leo. Jestem jej chłopakiem. Wyjechała tylko i wyłącznie przez ciebie, więc daj jej spokój! 
- Leo, ten Leo? - wszystko jasne.
- Ona cię nienawidzi, kochamy się więc daj jej w końcu spokój - miałem ochotę mu walnąć. 
- Kochacie się? - spytałem. Czyli on nic nie wiem. 
- Tak! - prawie, że krzyczał. 
- Więc bądźcie szczęśliwi. Dbaj o nią - otworzyłem drzwi od samochodu i wsiadłem do środka. Odpaliłem auto i ruszyłem do domu. Jeżeli Pola chcę być z Leo to niech z nim będzie. Dla mnie najważniejsze było to, by ona była szczęśliwa. Nic więcej. Ale ja z niej nie zrezygnuję, nigdy. Wszedłem do domu.
- I..? - spytali chłopacy. 
- Nie ma jej - usiadłem na kanapie - Wyjechała. 

Tydzień później siedziałem przy filiżance herbaty. W ręku trzymałem gazetę. Na dole widniało zdjęcie Poli. Wpatrywałem się w nią przez jakieś 15 minut. Była taka śliczna, nie mogłem nadal uwierzyć w to, że jej teraz tu nie ma. W Londynie, przy mnie. 
- Louis - Eleanor krzyczała z kanapy. - No chodź już tutaj. 
- Tak, tak - odłożyłem gazetę i ruszyłem w stronę swojej dziewczyny. 
Trzeba żyć dalej? Prawda? Miłość nie wybiera a ja cieszę się, że ją przeżyłem. Prawdziwą miłość. Nigdy nie przypuszczałabym, że będę tak mocno kochać Polę Fido. Kochać ją jak cholera. 




Moim marzeniem zawsze było napisanie opowiadania. I to zrobiłam! Moi kochani czytelnicy! Nawet nie wiecie z jakim podekscytowaniem czytałam wszystkie komentarze. Nie spodziewałabym się 500 wyświetleń a mam ponad 2000. To jest naprawdę niesamowite. Chciałabym serdecznie podziękować tym, którzy są tu od samego początku, tym którzy dołączyli później i tym którzy są tu teraz pierwszy raz. Kocham was!
A więc, to opowiadanie pisałam dla siebie, bo zawsze chciałam to zrobić, ale widzę, że historia was zainteresowała. Więc pytanie kieruję do was : CHCECIE CIĄG DALSZY? Jeżeli komentarzy będzie wiele to zrobię to. Napiszę część drugą, bo przyśniło mi się dziś wiele pomysłów.
Kto chcę drugą część ten komentuje. I to nie jest żart, bo zrobię TO tylko pod warunkiem dużej liczby KOMENTARZY. 
Dziękuję za każde wyświetlenie, każdy przeczytany wyraz i każdą minutę poświęconą temu blogowi. 
Odpowiedź poznacie niebawem... :)
KOCHAM WAS I NIE ZAPOMNĘ TEJ PRZYGODY DO KOŃCA ŻYCIA!  

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 25

Nie mogłam w to uwierzyć. Ja i On? To przecież niedorzeczne. To wszystko nie miało wyglądać ... TAK. Musiałam natychmiast wszystko odkręcić. Zadzwonić do Alicji. No tak - ale jak, skoro mój telefon jest w torebce, którą ma On. Chciało mi się płakać, jak to się stało?! Chciałam cofnąć czas. Szybko wybiegłam z łazienki w studio i jak najlepiej potrafiłam omijałam wszystkich i wszystko co tylko spotkałam na mojej drodze.
- Hej! Coś się stało? - ujrzałam Harrego, który wyglądał naprawdę okropnie. Nie miałam czasu ani ochoty z nim rozmawiać. Wybiegłam z budynku i od razu poczułam dreszcz. Na dworze było zimno i ciemno. Co mam robić?! Co teraz?! 


Kolejny koszmar. Obudziłam się cała spocona z krzykiem. To już około 4 z kolei ten sam sen. Sen z Louisem. Powinno śnić mi się coś z Leo lub Francją, ale nie! Oczywiście musi to być ten pieprzony Louis, który biega po mojej głowie 24h na dobę. Niedługo już się to skończy, na pewno. 
Ubrałam się w jasną, luźną koszulkę. Ciemne rurki jeansy i wysokie czarne szpilki. Włosy pozostawiłam falowane, tak jak zawsze. Szłam pożegnać się z Lou i chłopakami. To nie miało być łatwe spotkanie, wręcz przeciwnie. Ale byłam na to gotowa. Żeby pójść dalej trzeba zrobić krok do przodu a nie stać w miejscu. Wsiadłam do taksówki. Zdecydowanie pierwszą rzeczą w Paryżu będzie kupienie sobie własnego samochodu. Nie po to robiłam prawo jazdy, żeby teraz jeździć wszędzie czyimś autem. Przed minutą na wejście do budynku zaczęło robić mi się niedobrze, poczułam ucisk w brzuchu. Czy to zdenerwowanie? A może strach przed ujrzeniem Louisa? Wciągnęłam głęboko powietrze i weszłam do środka. 
- Pola - podbiegł do mnie Niall - Czemu mi to robisz? - spytał tak jakby obrażony.
- Na pewno jeszcze się spotkamy - uśmiechnęłam się. Ujrzałam Harrego, Zayna i Liama. Gdzie był Louis? 
- No ja mam nadzieję - wychylił się loczek. 
- Pola, Pola, Pola - podszedł do mnie Liam. - Nigdy nie zapomnę naszego pierwszego spotkania - lekko walnęłam go w ramię - I taką ciebie zapamiętam! - przytulił mnie. 
- No chłopcy.. dobrze mi się z wami pracowało - rzekłam. 
- Szkoda, że tak krótko - wtrącił Zayn. Znajdowaliśmy się w studio. Zaczęłam sie rozglądać. 
- Louis.. on powiedział, że.. - zaczął Harry.
- Rozumiem - uśmiechnęłam się. - Nie musi mi się tłumaczyć. 
- Pola, moim zdaniem powinniście porozmawiać. On musi ci coś powiedzieć - spojrzałam na Liama.
- Wiem już wszystko co powinnam. Nie ważne - przeciągnęłam się, ale chłopcy ciągle mi się przyglądali. - Hej! Na prawdę! Wszystko jest w porządku. 
- Jesteś pewna? - spytał Niall. 
- Absolutnie - chciałam jak najszybciej zmienić temat. - No czego tu słuchacie? 
- To nasze piosenki - szczerzył się Zayn. - Których podobno nie lubisz. 
- Oj daj spokój. Puśćcie mi coś - rozsiadłam się koło Nialla i Harrego. Zayn wcisnął jakiś guzik i melodia zaczęła grać. Piosenka była po prostu piękna, zapatrzyłam się w jeden punkt. Gdy coraz bardziej wsłuchiwałam się w jej tekst tym bardziej chciało mi się płakać, jednak na solówce Louisa wymiękłam. Z trudem powstrzymywałam łzy. 
Powiedz mi swoim umysłem, ciałem i duszą
Mogę sprawić, że twoje łzy będą spływać jak brytyjski deszcz
Nieważne, czy jesteśmy razem, czy oddzielnie
Oboje możemy zdjąć te maski i przyznać, że od początku tego żałujemy.

Czy to przypadek? Czemu tak się rozkleiłam? Gdy w studio zapadła cisza wszystkie oczy były skierowane na mnie. 
- Co za utwór? - spytałam z uśmiechem na twarzy. Był to sztuczny uśmiech. 
- Over Again... Pola w porządku? - spytał Liam. 
- Tak, tak. Piosenka jest piękna. 
- Dobrze się czujesz - zaczął śmiać się Niall. 
- Kiedy wyjeżdżasz? Może znalazłabyś dla nas dziś więcej czasu. Jakaś kolacja pożegnalna? - zaproponował Zayn. 
- Jutro mam samolot, jeszcze nie jestem w pełni spakowana. Poza tym dziś jestem umówiona z... moim chłopakiem  wyznałam. 
- Masz chłopaka? - zdziwił się Harry. Chłopcy posłali mu groźne spojrzenia. - To znaczy ten.. pozdrów go - pokazał swoje białe zęby. 
- Jasne - podniosłam się. - Na mnie już czas. Cieszę się, że was poznałam. 
- Oooo - wydali ten sam dźwięk w tym samym momencie. Zaśmiałam się i z każdego z nich przytuliłam. 
- Niebawem się zobaczymy - puścił mi oczko Niall. 
- Mam nadzieję. - otworzyłam drzwi. 
- Mamy coś przekazać Louisowi? - spytał Liam. Odwróciłam się. 
- Powiedzcie mu, że... - zamyśliłam się - Maski już zdjęte a przedstawienie skończone - pomachałam im. - Powinien zrozumieć. Trzymajcie się. 
Wyszłam z pokoju. Oddychałam głęboko. To było trudne pożegnanie, zdecydowanie. Wpadłam na Lou, której miałam zacząć szukać. 
- Pola! - uściskała mnie. - Życzę ci powodzenia.
- Lou, ja chcę przede wszystkim podziękować tobie. Gdyby nie wtedy w sklepie..
- Szczęście - puściła mi oko. - Chcę o tobie usłyszeć! 
- Oczywiście! - zasalutowałam. Jeszcze raz ją przytuliłam i się rozdzieliłyśmy. Wyszłam przed budynek. Spojrzałam na niego po raz ostatni. Zaciągnęłam się głęboko świeżym powietrzem i zamknęłam oczy. 
- Maski zdjęte, zdecydowanie - szepnęłam sama do siebie i wsiadłam do taksówki. 
W domu nie czekało mnie nic innego jak pakowanie. Rozpoczęłam przeszukiwać całe mieszkanie. Znalazłam coś czego nie chciałam znaleźć. Jeansowa kurtka Louisa leżała pod pralką. Skąd ona się tam wzięła? Założyłam ją na siebie i usiadłam na wannie. Przypomniało mi się jak razem laliśmy się w tym miejscu wodą. Uśmiech sam do mnie przyszedł. Przybliżyłam materiał do nosa i poczułam jego perfumy. Siedziałam tak około 5 minut bez ruchu. Po prostu z zamkniętymi oczami, zamyślona gdy w drzwiach usłyszałam klucz. Wstałam jak poparzona. Do domu weszła Alicja. 
- Pola - powiedziała, po czym utkwiła wzrok w kurtce którą miałam na sobie. - Jesteś z Louisem? - spytała. 
- Nie! Co ty tutaj robisz?
- Przyszłam się pożegnać i coś ci uświadomić - podeszła do mnie bliżej - Nie rób tego. Rozmawiałaś z nim?
- Jestem z Leo i nie zmienię mojej decyzji. Choćby nie wiem co miało się stać. 
- Proszę cię. 
- Alicja, ja nie chcę tu już być. Chcę o nim zapomnieć i zacząć nowe życie. 
- Ale nie będziesz szczęśliwa! Nie rozumiesz?! 
- O tym już sama będę decydowała. 
- Błagam. Martwię się o ciebie. 
- Od kiedy? Od kiedy to przyjaciółki wygadują swoje tajemnice?
- Ja.. - zacięła się. - Przepraszam, ale Nick to moja druga połówka. 
- Porozmawiam z Louisem jeżeli ty go rzucisz - zaproponowałam. 
- Przestań!
- Czyli wszystko wyjaśnione. Do widzenia! - otworzyłam drzwi. 
- Pola, zastanów się. 
- Do widzenia! - powtórzyłam. Alicja wyszła a ja spakowałam kurtkę do walizki. Co kilka minut ją wyjmowałam i z powrotem wkładałam. Co ja wyprawiałam?! W końcu kurtka znów wylądowała na mnie. Zdjęłam ją dopiero, gdy jechałam do Leo. Musiałam jeszcze z nim się pożegnać. Weszłam do jego mieszkania i poczułam bardzo przyjemne zapachy. 
- Hmm, czy to curry? - spytałam. Leo podszedł do mnie z kieliszkiem szampana. 
- I nie tylko - poprowadził mnie do stołu pełnego smakołyków. Usiedliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie. - jak ja bez ciebie wytrzymam? 
- Dasz radę. 
- Przylecę do ciebie jak najszybciej będę mógł. 
- Dobrze. 
- Boisz się? - złapał moją dłoń. 
- Jak cholera, ale tu nie zostanę. Muszę coś zmienić. 
- Mam nadzieję, że to nie wpłynie na nas - przytuliłam się do niego. Poczułam inny zapach. 
- Nowe perfumy? 
- Tak, pomyślałem, że czas na coś nowego. 
Uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego koszulę. 
- Bardzo mi się podoba - wyznałam mu i pocałowałam go w szyję. To był znak, znak że czas iść dalej. Nie! Że poszłam dalej. Wieczór był bardzo przyjemny. Leżeliśmy na kanapie. Byłam przytulona do mojego chłopaka. 
- Chcę się odwieźć. Proszę - Leo pocałował mnie w czubek głowy. 
- Nie ma takiej potrzeby. Idź na zajęcie, nie będziesz ich opuszczał ze względu na mnie. Nie ma mowy. 
O godzinie 23 miałam już wychodzić na taksówkę, gdy zielonooki złapał mnie za dłoń i jeszcze raz przyciągnął do siebie. 
- Kocham cię - pocałował mnie prosto w usta. Uśmiechnęłam się blado i wyszłam. Nie jestem jeszcze gotowa by wyznać mu miłość. To nie zabawa. 
Dotarłam do domu cała wykończona. Weszłam do wanny i leżałam w niej bardzo długo. Chodziłam w piżamie po mieszkaniu, podniosłam kurtkę Louisa z podłogi. Ostatni raz zaciągnęłam się jego perfumami. Otworzyłam drzwi, podeszłam do kosza i wyrzuciłam ją. Koniec. 
Obudziłam się wcześniej niż planowałam. To już dziś. Już dziś miałam wylecieć stąd i zacząć wszystko od początku. Ubrana, najedzona i nie w pełni gotowa zamknęłam drzwi od domu. Wsiadłam do taksówki i ruszyłam na lotnisko. Weszłam do wielkiego budynku i stałam w kolejce na odprawę. Bilet trzymałam w ręku. 
- Pola! - serce mi stanęło. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Louisa. Zrobiło mi się gorąco a z oczu mimowolnie poleciały łzy. Podszedł do mnie i przytulił mnie. - Proszę cię, nie leć. 
- Louis, czemu wczoraj cię nie było? - spytałam oddalając się od niego. 
- Myślałem - oddychał szybko. - Że nie chcesz mnie widzieć, ale rozmawiałem z Alicją i ona...
- Ci... - położyłam mu palec na ustach.
- Maski może są już zdjęte, ale teraz to wszystko jest prawdą. Teraz jestem szczery Pola, nie leć. Błagam. 
- Nie zmienię decyzji. 
- Kocham cię Pola, kocham cie najmocniej na świecie. Proszę cię! 
- Louis... - zaczęłam i poczułam jego perfumy. Potem spojrzałam jeszcze raz w jego idealne oczy. 
- Błagam, nie leć - westchnęłam, jak nie teraz to kiedy? Musiałam w końcu to powiedzieć. 
- Kocham cię, kocham cię jak jeszcze nikogo. Boże Louis jak ja cię kocham - pocałowałam go. Przytulił mnie do siebie mocniej. Położył swoje dłonie na moich policzkach. 
- Zostań, dla mnie. 
- Nie mogę, to i tak nie wyszłoby. 
- Kocham cię. Proszę - błagał mnie a w oczach ujrzałam płomyczek nadziei. Pragnęłam zostać z nim, stworzyć idealny związek, ale nie mogłam. Musiałam zrobić krok do przodu.
- Też cię kocham! Zawsze będę kochać - pocałowałam go jeszcze raz. - Ale muszę lecieć, muszę zacząć od początku. 
- Pola, proszę. Błagam! Co mam zrobić? 
- Nie zapomnij o mnie - przytuliłam go mocno. Z oczu leciały mi łzy. - Kocham cię - szepnęłam mu do ucha. Wzięłam walizkę do ręki i oddaliłam się. Odwróciłam się jeszcze. Z ruchu jego warg odczytałam : Nigdy nie zapomnę. Ostatni raz na długo zatraciłam się w jego oczach. Odwróciłam głowę i poszłam przed siebie. Nigdy nie przypuszczałabym, że będę tak mocno kochać Louisa Tomlinsona. Kochać go jak cholera. 





Przed nami jeszcze epilog. Przyznam, że pisząc ten rozdział słucham największych smutasów jakie znam Mam ogromną nadzieję, że was nie rozczarowałam ostatnim rozdziałem. Przepraszam za wszystkie błędy :* Komentujcie i czekajcie na epilog :) A potem niespodzianka. 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 24

- Ja już tak nie potrafię! - wstałam z krzesła. Louis złapał mnie za rękę.
- Pola! - krzyknął, chociaż stałam tuż przy nim.
- Gdy wrócimy do Londynu chcę porozmawiać z twoim menadżerem.
- Znam datę.
- Datę czego?
- Naszego rozstania.
- Świetnie, kiedy miałeś zamiar mi to powiedzieć?! - znów usiadłam na krześle barowym.
- Powrót do Anglii - rzekł smutno.
- Już? - trochę się zdziwiłam. - To znaczy super, wreszcie.
- Co?
- Cieszę się, bo już nie mogę tego znieść - patrzeliśmy na siebie.
- Reporterów? - pokiwałam przecząco głową. - Mnie?
- Tak - nadal świdrowałam go wzrokiem.
- Czy... czy my?
- Louis! Nie potrafisz tego zrozumieć, że to było tylko i wyłącznie przez ten cały wkręt? Nigdy NAS nie było! - powiedziałam surowym tonem, próbowałam zachować spokój chociaż oczy zaczynały mnie piec. Szybko odwróciłam głowę i pozwoliłam aby łza spłynęła po policzku.
- Myślałem, że jednak coś poczułaś. Bo ja...
- Ty idioto! - krzyknęłam łamiącym się głosem. - Nie będziesz mi teraz mówił, że coś do mnie czujesz! A Eleanor?! - nie obchodziło mnie to, czy ktoś na nas patrzy. Chciałam znać prawdę.
- Skąd? - zamyślił się. - Grzebałaś w moich rzeczach?!
- Nie! To znaczy nie ja! Zresztą to nie jest ważne. Powiedz mi co ja dla ciebie znaczyłam? Pierwszą stronę w gazecie?
- Pola, to nie tak.. ja chciałem być pewny, że..
- Że będziesz miał dziewczynę?! Jak nie ja to Eleanor? I to nazywasz szczerym uczuciem? Wiesz co? - wstałam. - Współczuję jej z całego serca.
Kierowałam się w stronę wyjścia, w końcu wyjaśniliśmy to co musieliśmy. Nie zwracałam uwagi na nikogo. Wyszłam przed budynek i ruszyłam przed siebie. Nie mogłam powstrzymać łez. Pierwszy raz w życiu tak się czułam. Tak jak gdyby ktoś zabrał to co najbardziej kochałam, zabawkę którą najbardziej lubiłam się bawić.
- Pola! - krzyczał za mną Louis a ja przyspieszyłam kroku. Ulice były puste i pięknie oświetlone. Hollywood to najpiękniejsze miejsce jakie w życiu widziałam.
- Zostaw mnie! - głos miałam zapłakany.
- Proszę cię Polu! Błagam! - był coraz bliżej.
- NIE! - ryknęłam a on w tym samym momencie złapał moją dłoń. Była ciepła i gładka. Odwróciłam się. Przytulił mnie do siebie a ja płakałam. Głaskał mnie po głowie, uspokajał. Złapał czule za twarz i spojrzał głęboko w oczy. Zbliżył swoje wargi do moich. Całowaliśmy się delikatnie i spokojnie. Czemu to robiłam? Odsunął mnie od siebie i ujrzałam jego przepiękne, niebieski oczy. Stykaliśmy się nosami. Zamknęłam powieki a moje serce waliło jak oszalałe. Boże, jak ja go kocham.
- Pola - szepnął.
- Louis.
- Boże jak ja cię kocham.
Świat się zatrzymał. Co to miało znaczyć?! Odsunęłam się od niego, odwróciłam i szłam dalej jak zahipnotyzowana. Powiedz coś! Zrób coś! Nie umiałam.
- Pola.. - usłyszałam Louisa, szedł nadal za mną. - To tyle? Myślałem, że ty...
Wzięłam kilka głębokich oddechów. Odwróciłam się do niego. Przyglądał mi się. Otarłam twarz.
- Ty cholerny idioto - rzuciłam się na niego i zaczęłam go całować. Tak namiętnie, tak mocno, z takim pożądaniem jak jeszcze nigdy. Odwzajemniał to. Nagle się ode mnie odsunął.
- Też chcę to usłyszeć.
- A Eleanor?
- Nie chcę rozmawiać o niej. Liczymy się teraz tylko my.
- Nie mogę tak. Musisz mi powiedzieć to teraz.
- A Leo?
- Ja...
- Nie powiedziałaś co do mnie czujesz! Jaką mam mieć pewność, że będziesz tylko moja jeżeli w pobliżu jest jeszcze jeden chłopak? Ja wyłożyłem ci się na tacy.
- To powinno wystarczyć - znów się do niego zbliżyłam i chciałam już pocałować, gdy on się odwrócił.
- Ale tego nie chcę, Pola...
- Louis, ja... - zacięłam się.
- Czyli sprawa jasna - odszedł. Zostałam sama. Serce nadal mi waliło a ja nie potrafiłam się ruszyć.
- Kocham cię - dokończyłam, ale on już tego nie usłyszał.

3 dni później siedziałam sama w domu. Alicji znów nie było, od czasu gdy wróciliśmy do Londynu rzadko ją widywałam. W ręku trzymałam gazetę.
To koniec namiętnego romansu! Louis Tomlinson i Pola Fido rozstali się zaraz po tym gdy wrócili z USA. Świadkowie mówią, że ciągle się kłócili i jedyne co ich łączyło było pożądanie. 
- Co za brednie - powiedziałam sama do siebie. Szykowałam się na spotkanie z Leo. Postanowiłam, że to z nim spróbuję. Chciałam normalnego związku.
2 godziny później siedziałam w małej przytulnej kawiarni. Do środka wszedł Leo. Wyglądał jak zwykle olśniewająco. Podszedł do mnie a ja wstałam. Uśmiechnęłam się. Pragnęłam dać nam szansę.
- Tęskniłem za tobą - przytulił mnie. Poczułam znane mi perfumy. Zacisnęłam powieki. To boli.
- Ja za tobą też - usiadł na przeciwko mnie. Złapał mnie za dłonie. Przez jakieś dobre 5 minut siedzieliśmy w ciszy pieszcząc swoje dłonie.
- Więc... - zaśmiał się. - Chcę by to było oficjalne.
- Słucham? - spojrzałam na niego zalotnie. Ścisnęłam jego rękę.
- Pola - zaczął - Chcesz ze mną być?
- Oczywiście, że tak - przybliżyłam się do niego i złączyliśmy się w delikatnym pocałunku.

Następnego dnia miałam spotkać się z Naomi. Byłam ciekawa co miała do zaoferowania. Zaprosiła mnie do restauracji na lunch.
- Miło cię znów spotkać - uśmiechnęłam się. Robiła wrażenie bardzo sympatycznej i poukładanej kobiety.  Zajęłam miejsce koło niej - Polu - zaczęła - Jestem zainteresowana twoją osobą. Chciałabym, żebyś zaczęła dla mnie pracować.
- To naprawdę świetna wiadomość - ucieszyłam się.
- Zgadzasz się?
- Słyszałam od Lou, że masz jakąś firmę stylistów.
- Tak, chciałabym cię zatrudnić.
- Oczywiście, że się zgadzam! - potrzebowałam tego nie tylko dlatego, żeby nie widywać Louisa, ale też dlatego, że chciałam zacząć spełniać swoje marzenia jako stylistka a nie asystentka stylistki.
- Kiedy możesz lecieć? - spytała.
- Lecieć gdzie?
- Oh, zapomniałam. Do Paryża.
- Co?
- Chcę wysłać cię do mojej firmy znajdującej się w Paryżu. Mam nadzieję, że to nie sprawia problemu - uśmiechnęła się.
- Muszę to przemyśleć, przepraszam - wyszłam z restauracji. Jak to we Francji? Mam zrezygnować z całego życia tutaj tylko i wyłącznie dla pracy? Taksówką od razu pojechałam do Leo, żeby podzielić się z nim tą nowiną. Wiedziałam, że Alicji nie będzie u nas. Przeczucie. Wpadłam do jego mieszkania jak poparzona. Leżał na kanapie w samych bokserkach.
- Pola, w sam czas - wstał tanecznym ruchem i zaczął całować mnie po szyi po woli zdejmując ze mnie kurtkę.
- Leo! Lecę do Paryża!
- Co?
- Spotkałam się z Naomi. Ona chcę mnie zatrudnić we Francji. Ja.. ja chyba chcę tam jechać - wyznałam mu. Usiadł koło mnie na sofie.
- Jesteś pewna? - pokiwałam głową.
- Chcę zapomnieć o tym całym koszmarze z One Direction. Poza tym trudno by mi się pracowało z Louisem po tym wszystkim. Leo, co zrobimy? - nie opowiedziałam mu dokładnie całej historii z Louisem. Wie tylko o "związku". Nie wie i nie dowie się o reszcie.
- Mógłbym cię odwiedzać a ty mnie. Jest dużo związków na odległość. Damy radę, prawda?
- Jestem egoistką. Myślę tylko o sobie. Przecież twoje studia.
-  Pola! Optymizm! Kochamy się  to najważniejsze - przytulił mnie do siebie, położyłam swoją głowę na jego ramieniu. Kochamy się, tak.
Do końca dnia mówiliśmy sobie, że jest internet, że bilety nie są drogie, że po prostu damy radę. Ale ja nie mogłam chyba znieść myśli, że już nigdy... nie zobaczę Louisa. Ale o to mi chodzi, prawda? O odcięcie się od niego raz na zawsze. Wieczorem wróciłam do domu, gdzie jak zwykle nie było Alicji. Co ona robiło przez ten cały czas? I co stanie się z naszą przyjaźnią? Przecież chciałyśmy kupić nawet nowy dom. Miało być cudownie. Poza tym.. co z mamą? Jak ja jej to wytłumaczę. To wszystko było jak ze snu. Chciałam się uszczypnąć i obudzić w Polsce, kilka miesięcy temu. Położyłam się na łóżku Alicji. Wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer do Naomi.
- Jestem zainteresowana twoją ofertą - powiedziałam pewnym tonem.

Rano obudził mnie trzask szklanki. Szybko wstałam i podbiegłam do kuchni. Stała tam moja rudowłosa przyjaciółka. Wydawała się roztrzęsiona i zdenerwowana. W ręku trzymała gazetę. Ruszyłam w jej kierunku.
- Gdzie byłaś? Co się stało?
- Pola.. tak mi przykro, nie wiedziałam, że to się tak skończy... - zaczęła mnie przepraszać.
- O co tobie chodzi? - podała mi gazetę. Na pierwszej stronie widniało moje zdjęcie i Louisa.
SKANDAL! Ostatnio dowiedzieliśmy się o rozpadzie związku Poli Fido i Louisa Tomlinsona. Jak się okazało ich cały związek był tylko fikcją. Nasz informator mówi, że to pomysł menadżera zespołu. Co o tym wszystkim sądzą fanki? Jeżeli to jest prawdą to swoje role odgrywali świetnie. Te spojrzenia, gesty, pocałunki. Jesteśmy ciekawi co dalej z tą parą i jak wytłumaczy się sam Tomlinson. Więcej patrz strona 16. 
- Alicja, czemu ty to powiedziałaś? - spytałam spokojnie, chociaż w głębi duszy cała się gotowałam. 
- On za wszystko przeprosił, powiedział, że znalazł mieszkanie. Ja go nadal kocham, powiedziałam mu. Jakoś sama wyszło mi z ust.. nie sądziłam, że komukolwiek powie...
- Co?! Jesteś z Nickiem?! Cholera jasna!! I to on?! - nie wierzyłam w to co powiedziała! Czy ona miała mózg? Czemu była taka pusta?
- On się zmienił, a ten artykuł. Powiedział, że potrzebował pieniędzy na ten dom i ...
- Nie chcę was znać, po prostu wynoś się!
- Pola - podeszła do mnie bliżej. 
- Nie rozumiesz, że to wpłynie na całe nasze życie?! To miała być tajemnica!! - wykrzyczałam. 
- Popiszą, popiszą i przestaną. Oj Pola, proszę cię - złapała mnie za rękę. 
- Jeżeli jeszcze raz w życiu ten człowiek cię uderzy lub cię w jakikolwiek sposób zrani możesz wspomnieć sobie moje słowa - oczy napełniły mi się łzami! - Nie widzisz?! - wskazałam na swoją twarz. - Przez tą przeprowadzkę do Anglii ciągle płacze! Stałam się słaba! Dlatego znikam z twojego, Louisa, Nicka, wszystkich życia!! - odepchnęłam ją i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i wskazałam Alicji, żeby wyszła.
- Żegnaj "przyjaciółko" - przeszła obok mnie.
- Jak to znikasz? - spytała nieśmiało. 
- Wylatuję do Francji!! - trzasnęłam drzwiami przed jej nosem. Usiadłam przed nimi i zaczęłam się śmiać przez łzy. 
- To jakiś żart - szepnęłam cicho. 




Moi kochani, następny rozdział będzie ostatnim rozdziałem. Po nim dodam jeszcze epilog. Będzie napisany oczami Louisa.
Podoba wam się?
Mam dla was małą niespodziankę, ale to pod epilogiem i będzie zależała tylko od was.
Komentujcie co myślicie o tej historii!
Przepraszam za wszystkie błędy :*



niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 23

Nigdy nie ufałam nikomu tak bardzo. Nigdy nie biegałam za chłopakiem. Nigdy nie sądziłam, że zakocham się bez wzajemności. Życie lubi zaskakiwać. Leżałam w środku nocy na łóżku i nie mogłam zasnąć. Co jakiś czas wycierałam nos i zapłakane oczy chusteczką.
Czemu ja się mu poddałam? Czemu tak łatwo było mi się w nim zakochać.. nie potrafiłam zrozumieć dlaczego ja - Pola, która zawsze była "twarda" dała się złapać jakiemuś tam chłopakowi.
Obudziłam się wcześnie rano. Dziś miał odbyć się odcinek X-Factora. Chłopacy pewnie już dawno pojechali do studia, ja miałam zjawić się tam dopiero o godzinie 15. Przeciągnęłam się i spojrzałam na Alicję, która jeszcze spała. Wstałam i powędrowałam do łazienki. Gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze załamałam się. Byłam blada, oczy były zaszklone i czerwone. Koniec z tym! Nie miałam zamaru robić z siebie kogoś takiego z powodu jednego, pieprzonego chłopaka który postanowił się mną trochę pobawić. Jednego nie rozumiem.. Nie chcę się w tobie zakochać, ale ty robisz wszystko w tym kierunku".
Wybij go sobie z głowy!
Nie warto!
Zapomnij!
Po długim prysznicu wyszłam z łazienki w ręczniku w poszukiwaniu jakiś wygodnych ubrań. Alicja uważnie mi się przyglądała. 
- Pola, nie poznaję cię - rzekła a ja od razu skierowałam swoje spojrzenie na nią. 
- To znaczy? - podeszłam do jej łóżka. 
- Będziesz się tak zachowywać przez chłopaka? Przestań, to nie jest w ...
- Najwyraźniej się zmieniłam - rzuciłam groźnym tonem i znów klękałam przed walizką.
- Myślisz, że to ten jedyny?
- Alicja! - zacisnęłam pięści. Czemu ona musi to robić? Ciągle o nim gadać?!
- Słuchaj, nie możesz się poddać. Widzę to.. to co jest między wami. Walcz.
- Czy ty oszalałaś? On mnie nie kocha! - wykrzyczałam i znów zalałam się łzami - Poza tym nie będę słuchała się ciebie.. - prychnęłam.
- Jestem twoją..
- Zamknij się - przerwałam jej. - Będzie mi doradzała osoba, która była uzależniona od swojego patologicznego chłopaka?!
- Pola.. - powiedziała spokojnie, oczy jej się zaszkliły. 
- Po prostu przestań! - ryczałam, wybiegłam z pokoju w samym ręczniku i usiadłam przed drzwiami. Waliłam pięścią w podłogę.
- Co się stało? - usłyszałam znajomy mi głos. Podniosłam głowę i ujrzałam Louisa. Stał sobie jak gdyby nigdy nic i uśmiechał się.
- Ty pieprzony draniu! - rzuciłam się na niego i podłogę zamieniłam na jego tors. 
- Pola.. - próbował mnie uspokoić, całował po głowie. Płakałam bardzo mocno i cały czas z nim walczyłam. Wziął mnie na ręce i spojrzał prosto w oczy. - Co się dzieje? - zbliżyłam się do niego jeszcze bliżej a on chciał musnąć moje wargi, odchyliłam się i jego pocałunek spoczął na moim policzku. - Pola - zdziwił się. Opuścił mnie na podłogę. Ustałam przed nim i byłam pewna moich czynów. Wycelowałam prosto w jego policzek z otwartej dłoni. Złapał się za twarz i powoli na mnie spojrzał. - Czy ty oszalałaś?!
- Pierdol się mały fiucie! - wykrzyczałam i wbiegłam do pokoju. Alicja siedziała na łóżku w tej samej pozycji w której ją opuściłam. 
- Musisz się opanować - powiedziała do mnie. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich oddechów. - Pola, może powinnaś pójść do psychologa?
- Że co?! Robisz ze mnie wariatkę?! A jak ty byś się zachowała gdyby..
- Pola, przestań!
- Gdyby chłopak tak cię wykorzystał, że czujesz się jak jakaś szmata?! Tak, że wskakiwałaś mu do łóżka na zawołanie?! - podeszła i przytuliła mnie. 
- Spokojnie - głaskała mnie po głowie. - Wszystko się ułoży.. 
Usłyszałyśmy dźwięk mojego telefonu. Niechętnie podniosłam komórkę z szafki. Na ekranie zobaczyłam imię o którym już zapomniałam, ale...
- Halo - próbowałam brzmieć zwyczajnie.
- Pola, jesteś w USA? - spytał Leo.
- Tak - westchnęłam.
- Chciałbym z tobą porozmawiać, wyjaśnić kilka spraw.
- Rozumiem to. 
- Coś się stało? 
- Nie, nic. Gdy będę w Londynie to do ciebie zadzwonię. Zgoda?
- Tak... Na pewno wszystko w porządku? - dopytywał. 
- Porozmawiamy w Londynie - nalegałam.
- Tęsknisz chociaż trochę? - usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać czy brakuję mi go. 
- Oczywiście, że tak - zaśmiałam się. Poczułam się o wiele lepiej. Przecież mam Leo. 
- Cieszę się.. Pola - zawahał się. - Mam nadzieję, że między nami wszystko.. po staremu.
- Leo.. porozmawiamy na żywo. 
- Wracaj szybko, chcę cię już zobaczyć. - miałam już się rozłączyć - I..! Nie wiem, kto co ci zrobił, ale nie przejmuj się.
Uśmiechnęłam się, mimo koszmarnego humoru. 
- Dziewczyno w co ty się ładujesz? - spytała Alicja. - Nie możesz tak.. Leo, Louis, Louis, Leo - podeszła do mnie bliżej. - Musisz wybrać.
- Nie muszę, ktoś już zrobił to za mnie. 
- Pola! Pamiętasz co mi mówiłaś wczoraj? Że nie ważne co się stanie i tak powiesz, co do niego czujesz.. 
- Ale teraz.. nie mogę. 
- Pogadaj z nim. 
- Nie ma o czym. 
- Czemu musisz być taka uparta?
Odwróciłam głowę i z torby wyjęłam białą zwykłą sukienkę na ramiączka do kolan. Dżinsową, jasną kamizelkę i krótkie morskie conversy. Udałam się do łazienki. 
6 koszmarnych, nudnych, kłótliwych i bolesnych godzin później szłam przez wypełniony budynek. Ludzie byli chaotyczni i ciąglę biegali. Przez jakiś czas widziałam Britney Spears?! Boże, to sen. Alicja oglądała wszystko z wielkim podekscytowaniem. Podobnie jak ja. Gdy znalazłam Lou była załamana. 
- Co się stało?
- Nie mogę znaleźć, wisiały tu.. - wskazała na wieszak z mnóstwem ubrań. 
- Oh Lou, napewno tam są - podeszłam z uśmiechem na twarzy do ciuchów. Wiedziałam jaka jest moja szefowa.. Po chwili sama zaczęłam się denerwować, bo po zestawach ani śladu. - Co do .. ?
- Pola! - Lou wstała. - Trzeba uszykować nowe. 
I przez kolejną godzinę szykowałyśmy nowe zestawy dla chłopaków. Szczerze mówiąc prawie wszystko wybrałam ja. Co jakiś czas wypatrywałam Louisa, nawet nie wiem czemu. Byłam na niego wściekła.. po prostu go nienawidziłam, ale jakaś cząstka mnie tak pragnęła poczuć smak jego warg. Pieprzona Eleanor.. nie, pieprzony Louis! 
Przed samą emisją wszyscy się denerwowaliśmy, nawet ja. Pół godziny przed startem w końcu stałam twarzą w twarz z Louisem. Szłam do łazienki, gdy on złapał mnie za rękę i pociągnął na bok. 
- Co się stało? - spytał i wziął mnie za ręce. 
- Daruj sobie - odwróciłam się, ale nagle wpałam na genialny pomysł. Udowodnię mu jego winę.
- Pola, przynajmniej mi wytłumacz. Alicja mówiła..
- Nie słuchaj jej! To nie tak! - przestraszyłam się. 
- Co nie tak? Mówiła, że mam z tobą porozmawiać.. tak na poważnie.
- Głupia - powiedziałam pod nosem. Spojrzałam na Louisa. - Powiedz mi, co do mnie czujesz? - przełknęłam ślinę. Złapałam go za dłonie. Zrobiło mi się gorąco. - Bo ja..

- Słucham? - te jego oczy.
- Louis, ja się chyba w ...
- No tu jesteś! Wołają nas! - podbiegł do nas Harry. Spuściłam głowę. 
- Pola, dokończ. 
- Idź - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę toalety. Los nie chcę, żeby Louis się dowiedział. 
Chłopcy wystąpili wspaniale. Dopiero teraz przekonałam się jak idealnym zespołem byli. Cała atmosfera w studio była genialna. Mimo mojego beznadziejnego samopoczucia bawiłam się fanstastycznie. Po całym odcinku dowiedziałam się, że idziemy na after-party. Pojechałam z Alicją małym samochodem do klubu, na którego nazwę nawet nie zwróciłam uwagi. W śroku Lou mnie pociągnęła i przedstawiła jakiejś czarnoskórej piękności.
- Oto i ona. Pola Fido - kobieta spojrzała na mnie badawczo.
- Miło cię poznać. Mam na imię Naomi. 
- Pola ma talent, to ona dziś w kryzysowej sytuacji mnie uratowała - chwaliła mnie Lou. 
- Widzę, widzę. Mam dla ciebie propozycję. Zadzwoń do mnie - wskazała mi swoją wizytówkę i odeszła od nas. 
- Co to ma znaczyć? - spytałam Lou.
- Naomi ma swoją światową firmę stylistów. Gratuluję! - uśmiechnęła się.
- Nadal nic nie rozumiem. Przecież pracuję dla ciebie, dla chłopaków.. 
- Korzystaj Pola, myślałam że masz większe ambicje niż asystentka - odeszła. 
Co to wszystko miało znaczyć, miałam zacząć pracować na swoją rękę? I jeszcze do tego to słowo : światowa. 
Siedziałam sama przy barze z kieliszkiem szampana w ręku. 
- Dokończymy rozmowę? - spytał Louis zajmując miejsce koło mnie. 
- Muszę ci coś powiedzieć - wzięłam kilka głebokich oddechów. Dłużej już tak nie mogłam, czas wyznać prawdę. 




Opowiadanie dobiega kończa. Jeszcze kilka rozdziałów. Jak myśliście co się wydarzy? :D Podoba się wam? Przepraszam za wszystkie błędy, kolejny postram się dodać szybciej. 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ! :* 

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 22

Obudziłam się z myślą, aby to wszystko w końcu zakończyć. Nawet nie wiedziałam jak to zrobimy, ale musimy. Nie miałam pojęcia na czym stoję, co czuję, czego chcę. Louis bardzo namieszał w moim życiu, ale ja i on? Czy to ma sens? Alicja miała rację.. po co każę mu wyznawać miłość? To jeszcze bardziej pogorszyłoby sprawę, nawet jeśli mi to powie? To co ja z tym zrobię? Rzucę mu się na szyję i też mu to wyznam? To jest bezsensu.
- Alicja.. - zaczęłam. Rudowłosa stała przed lustrem w łazience, ja opierałam się o ścianę.
- No?
- Chciałabym.. wiesz.. chcę wiedzieć czy coś do niego czuję - spojrzała na mnie.
- Wyobraź sobie, że nim jestem.. - ustała przede mną, złapała mnie za dłonie i spojrzała prosto w oczy - Pola..
- Czekaj! On tak nie robi, musisz mnie głaskać po dłoni - pokazałam jej to, zrobiła dziwną minę i zaczęła postępować zgodnie ze wskazówkami.
- Pola.. Kocham cię - zamknęłam oczy, próbowałam sobie go wyobrazić, jego oczy, jego uśmiech, jego włosy, jego zapach. Otworzyłam jedną powiekę.
- Nic - puściłam jej ręce.
- Serio? Nic a nic?
- Wydaję mi się, że nie jesteś do niego podobna.. w ogóle ty jesteś dziewczyną. Może gdybyś popsikała się jego perfumami i miała niebieskie oczy..
- Dobra.
- Co?
- Kupimy soczewki i podwiniemy jego zapaszek - oczy jej się zaświeciły.
- No co ty... myślisz, że podziała?
- Jak nie... to kupię szamponetkę i farbnę się na brąz. W sumie zawsze chciałam to zrobić.
- To znaczy co?
- Udawać chłopaka!
- No nie wiem..
Resztę poranku spędziłyśmy na obmyślaniu naszego planu. Był zwariowany, ale może podziała? Może, gdy w końcu to usłyszę dowiem się czy na prawdę kocham Louisa.. jeżeli tak, to powiem mu to choćby nie wiadomo co miało się stać. Czyste szaleństwo. Nie wiem co bym zrobiła gdybym nie miała Alicji, czasem jednak ma swoje momenty. Ubrałam się w bordową sukienkę, luźny szary sweter i kozaczki. Włosy wyprostowałam. Mój telefon zadzwonił.
- Tak?
- Pola, wsiadaj w auto z chłopakami i za chwilę się widzimy - powiedziała Lou i już się rozłączyła.
- A Alicja? - spytałam do słuchawki, chociaż wiedziałam że ona i tak mnie już nie usłyszy. Wyszłam na hol i zapukałam do drzwi chłopaków. Otworzył mi Harry, sztucznie się uśmiechnął. Obejrzałam go całego, miał mokre włosy i stał w samy ręczniku.
- Oo.. Pola? Co ty..
- Co z Alicją?
- Jak to co?
- No, jedziemy na próbę, co z nią zrobimy.
- Pojedzie z nami?
- Tyle? Nie będziemy problemu?
- Idź już, chcę się ubrać - jeszcze raz się uśmiechnął.
- Wiesz co? - odwróciłam się i odeszłam, Harry jest bezczelny... Ale i tak go uwielbiam. Weszłam do mojego pokoju i usiadłam na łóżku koło przyjaciółki.
- Szykuj się - powiedziałam do niej.
- Gdzie?
- Na próbę..
- Nie! Ja muszę lecieć do sklepów, kupić soczewki. Poza tym chłopaków nie będzie.. to idealny moment na poszperanie w rzeczach Louisa.
- No, ale..
- Żadnych ale - przerwała mi. - Jak wrócisz, będę gotowa i wyznam ci miłość - zamyśliła się - jakkolwiek to dziwnie brzmi.
- Tylko nie przesadź - wytknęłam jej język i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i usiadłam na pięknej skórzanej kanapie. Ten hotel był cudowny. Srebrne żyrandole, wszystko eleganckie. Właśnie w takim domu mogłabym zamieszkać z Alicją. Ktoś zakrył mi od tyły oczy.
- Zgadnij kto to!
- Niall - puścił mnie i usiadł.
- Długo modelki?
- Harry suszy włosy, Zayn stoi przed lustrem.. Liam siedzi na komputerze a Louis.. jak to Louis, nie wiem. Gdzie Alicja?
- Nie idzie.
- Jak to? Co będzie robiła przez cały dzień?
- Ma pewną misję - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Co?
- Nic, nic. Nie interesuj się - poklepałam go po policzku i kątem oka zauważyłam jak już cały zespół idzie w naszą stronę.
- W końcu! - wstałam i wyszliśmy razem przed budynek hotelu. Postanowiłam, że będę unikała Louisa dopóki nie dowiem się co do niego czuję. Weszliśmy razem do samochodu, chwilkę później byliśmy już w ogromnym studio. Tak ogromnym, że jeszcze nigdy w takim nie byłam. Szczena mi opadła, ale Lou szybko wreszcie zajęła mnie jakąś pracą. I to nie byle jaką. Miałam jej pomóc uszykować wszystko dla chłopaków. Mogłam się wykazać. Biegałyśmy po całym budynku tam i z powrotem. Kiedy nareszcie miałyśmy wszystko gotowa opadłyśmy na kanapę w małym pokoju, który pozwoliłyśmy sobie zająć. Zespół cały ten czas ćwiczył piosenkę "Little Things" i "Live while we're young". Próbowałam się temu przypatrzeć, ale wiele nie zobaczyłam. Z dwóch powodów : Lou, Louis. Próbowałam się powstrzymywać, bo gdy go zobaczyłam od razu serce podskakiwało mi do gardła a ja zapominałam o wszystkim. Marzyłam o tym by w końcu zrobić "to" z Alicją. Kiedy próba chłopaków dobiegła końca miałam już zamiar wsiadać do samochodu i jechać prosto do hotelu, ale Louis pociągnął mnie za sobą i nie pozwolił usiąść na tapicerce.
- Pójdziemy gdzieś? - wziął mnie za ręce i zaczął postępować dokładnie tak, jak dziś rano pokazywałam Alicji.
- Gdzie?
- Pola? Jesteśmy w Hollywood - chciał już zacząć się śmiać, ale zobaczył moją poważną minę i zrozumiał, że lepiej byłoby gdyby się powstrzymał.
- No i po co?
- Pokazać się? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
- Zapomniałam.
Ruszyliśmy splątani dłońmi przed siebie w towarzystwie  kilku ochroniarzy. Po okołu 10 minutach fanki nas oblegały, ale nie tylko one. Koło nas roiło się od dziennikarzy. Uśmiechałam się sztucznie i udawałam bardzo zadowoloną, tak zadowoloną, że gdybym siebie zobaczyła z boku to pewnie bym się porzygała. Spacerowaliśmy, Louis po drodze przy małej budce z lodami kupił dwa śmietankowe. Zaczęło mi się podobać. W pewnej chwili zatrzymał mnie i dotknął czubka mojego nosa z wielką radością.
- Co? - spytałam także rozbawiona.
- Jesteś.. - zaczął się śmiać bez opamiętania, szybko wyjęłam z torebki telefon i przejrzałam się w ekranie. Byłam umazana od loda. Wytarłam się, podeszłam do Louisa, mój rożek wylądował na jego twarzy.
- Hahahaha - śmiałam się sztucznie. Zaczął mnie gonić. Nie chciałam być znów brudna więc przed nim uciekałam. W końcu mnie dogonił, ale zamiast się zemścić odgarnął kosmyk moich włosów. Spojrzał swoimi niebieskimi oczami w moje. Znów odpłynęłam. Przybliżył się, a ja zamknęłam powieki gotowa na cudowny pocałunek. Jednak nie poczułam jego miękkich warg... tylko coś zimnego!
- Ty! - zaczęliśmy się śmiać i po chwili złączyliśmy się w bardzo przyjemnym pocałunku.
Spacerowaliśmy jeszcze długo, trochę zwiedziliśmy, trochę się powygłupialiśmy. Weszliśmy do hotelu i od razu przypomniałam sobie, co dziś miało się wydarzyć. Rozstałam się z Louisem w holu i od razu pobiegłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i zobaczyłam Alicję, w białej koszulce z niebieskimi paskami. Włosy miała spięte a gdy na mnie spojrzała, zobaczyłam że ma niebieskie oczy. Zupełnie nie przypominała Louisa, chociaż nim pachniała.
- Pola ... - trzymała coś w ręku. Powoli do niej podeszłam. - Znalazłam to.. - podała mi do ręki pocztówkę. Widniało na niej zdjęcie napisu Hollywood. Odwróciłam ją i zaczęłam czytać :
Bardzo za tobą tęsknie i cię kocham.
Już niedługo się zobaczymy..
Gdy tylko to z Polą się skończy znów będziemy razem. 
Nie mogę się doczekać.
Kocham cię.
Louis.
- Eleanor.. -usiadłam koło niej. - A ja głupia myślałam.. - poczułam jak łza spływa mi po policzku. Alicja mnie przytuliła. - On to robi tylko, żeby o nas pisali! Całuję mnie, przytula.. Robi to teraz tylko przy aparatach. Owinął mnie w okół palca. 
- Pola, tylko że najgorsze jest to, że ty...
- Tak - opadłam na łóżko i kompletnie się rozryczałam - że ja go kocham.



Teraz będę uzupełniała braki na innych blogach. Nie wiem kiedy kolejny :) Mam nadzieję, że mimo iż nie mogę poświęcić dużo czasu na to opowiadanie to i tak się podoba. Przepraszam za wszystkie błędy:*
Komentujcie!
+ Macie pozdrowienia od Nialla z deszczowej Irlandii :D

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 21

- Bardzo miłe powitanie.
- Jezu, Dawid. Co ty tutaj robisz? Nie spodziewałabym, że kiedykolwiek jeszcze się spotkamy - uściskałam jeszcze raz starego znajomego.
- Udało się, dostałem to stypendium na studia fotograficzne.
- Bardzo się cieszę - uśmiechnęłam się do niego. Zapomniałam jaki on był przystojny. Opalony brunet, piękne piwne oczy. Wysoki i wysportowany.
- Wiesz jak się zdziwiłem, gdy przeczytałem o tobie w gazecie? - zaśmiał się.
- Och, nic nawet nie mów.
- Zapraszam cię na drinka - wziął mnie pod rękę i ruszyliśmy w stronę baru. - Jesteś tu ze swoim chłopakiem?
- Tak... Jest tu jeszcze jedna osoba, na której widok się ucieszysz - zrobił zdziwioną minę i usiedliśmy na wysokich fotelach. - Alicja.
- Serio? Świetnie - zamówił dwa drinki z mango. Zaczął przyglądać mi się badawczo. - Wyładniałaś.
- Przestań - zaśmiałam się.
- Ten Louis ma szczęście, szkoda, że to wszystko skończyło się tak jak skończyło.
- Nie gdybajmy - poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu i całuje w policzek.
- Szukałem cię skarbie - powiedział Louis. - Louis Tomlinson, chłopak Poli - wyciągnął rękę w stronę Dawida. Szczególnie podkreślił słowo chłopak.
- David, były chłopak Poli - uścisnęli sobie ręce. Istny koszmar, dwóch chłopaków. Ewakuacja!
- Miło było cię spotkać, ale na mnie czas. Żegnaj i powodzenia - wstałam z krzesła i rzuciłam groźne spojrzenie Louisowi.
- Pola, dasz mi swój numer? - spytał Dawid. Zobaczyłam minę Louisa i postanowiłam wkurzyć go jeszcze bardziej. Wzięłam komórkę Dawida i wystukałam mój numer. Louis złapał mnie za rękę i pociągnął na parkiet.
- Co ty wyprawiasz? - spytał.
- Nie jesteś moim chłopakiem - uśmiechnęłam się.
- Ale..
- Ale co? Żadnych zobowiązań? Tak? - nic nie odpowiedział złapał mnie w pasie i zaczęliśmy tańczyć. Przycisnął mnie do siebie i szepnął do ucha.
- Robisz to specjalnie.
- Tak?
- Wzbudzasz we mnie zazdrość.
- Wydaję ci się - zaśmiałam się.
- O co tobie chodzi? Zdradź mi ten sekret.
- To ty mi to powiedz.
- Pociągasz - pocałował mnie w szyję - mnie.
- Tylko o to chodzi?
- Nie chcę się w tobie zakochać, ale ty robisz wszystko w tym kierunku.
Odsunęłam się od niego, odwróciłam i odeszłam. Złapałam Alicję i zaprowadziłam do łazienki. Ustałyśmy przed lustrem.
- Nie zgadniesz kogo spotkałam..
- Nic mnie już nie zdziwi - wyciągnęła czerwona szminkę z torebki i zaczęłam poprawiać makijaż.
- Dawida.
- Co?! - spojrzała na mnie.
- Tak.. I wtedy wpadł Louis, no i się zaczęło.
- A on wie.. że Dawid..?
- Nie! Po co mu to do wiadomości?
- Bo takich byłych chłopaków się nie zapomina, jeżeli mówisz, że Louis jest tak o ciebie zazdrosny, to doprowadziłabyś go tą informacją do szaleństwa - uśmiechnęłam się sama do siebie. A może to zrobię? - Pola! Nie waż się, wiesz jak go tym wkurzysz?
- I oto mi chodzi - wyszłam z łazienki i znalazłam Louisa, siedział na kanapie w towarzystwie całego zespołu.
- Wracamy? - kiwnęli głowami i powoli opuszczaliśmy klub. Kilka osób zrobiło nam zdjęcie i wsiedliśmy do samochodu. Jazda strasznie mi się dłużyła. Harry próbował zaczepiać Alicję, którą to najwyraźniej bawiło, bo pokazywała mu różne obraźliwe gesty. Nawet nie spoglądałam na Louisa, cały czas myślałam czy mu powiedzieć czy nie. Może Alicja przesadza? To nic takiego... tylko dla kobiet jest to coś wyjątkowego, jedynego. Dla facetów to po prostu seks. Podjechaliśmy pod hotel. Wyszłam trzymając Alicję za rękę. W środku pod pokojami Louis mnie złapał i poczekał aż reszta wejdzie do pokoi. Przewróciłam oczami.
- Pola, nie złość się - objął mnie.
- Ja się wcale nie złoszczę.
- Znamy się nie od dziś, widzę to - spojrzał na mnie.
- Po prostu.. nie musiałeś tak naskakiwać na Davida.
- Powiedziałem mu prawdę, to znaczy tak jakby, nie?
- Louis, powiedz mi tak szczerze.. Jestem tylko twoją zabawką do dymania - puściłam go.
- Nie prawda!
- Ale tak się zachowujesz!
- Pola, to nie jest tak. To, że jesteś tak seksowna to jedno.. Tyle, że robisz się jeszcze bardziej przez swój charakter, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka jesteś wyjątkowa.
- Przestań! Przestań to robić! - ruszyłam w kierunku pokoju. Zatrzymał mnie łapiąc za rękę. Odwróciłam się. - Więc udowodnij! Udowodnij, że ci na mnie zależy - przyciągnął mnie do siebie bliżej, tak że czułam jego oddech na twarzy.
- Nawet jeżeli ci to powiem, to i tak nic z tym nie zrobimy.
- 2 słowa, 9 liter.. nawet nie wiesz jak wiele to może zmienić - musnęłam go w szyję i weszłam do pokoju. Wpadłam na Alicję. Chyba nas podsłuchiwała.
- Zastanów się sama czego chcesz. Każesz mu wyznawać miłość? Pola! A czy ty go kochasz? Przyznaj się w końcu i zdecyduj!



Miały być 2 a wyszedł jeden.. bardzo krótki. Na nic innego dziś mnie nie stać, przepraszam. Posrać się chcą, dziś miałam tyle roboty :( Jeżeli nie będę mogła zasnąć, to może napiszę coś w nocy i dodam jutro rano. A co dalej? Nie mam pojęcia. Nawet jeżeli zaloguję się to i tak nie sądzę, że będę miała czas. Tak więc rozdziały będą rzadziej, ale postaram się aby były dłuższe. Przepraszam, że taki beznadziejny. Komentujcie, buźka :*

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 20

Trudno było uwierzyć mi w to, że już za kilka godzin będę w Ameryce, dziwniejsze jednak był to z kim tam będę. One Direction to wielki boysband i aż trudne było nawet do wyobrażenia, że pewnego dnia ja i Alicja będziemy z nimi w jednym samolocie. Byłyśmy obie bardzo podekscytowane, ale ja wolałam się tym tak nie chwalić jak robiła to moja przyjaciółka. Cieszyłam się, że jest szczęśliwa, że chociaż na chwilę zapomniała o tym draniu i dała sobie z nim spokój. Patrzyłam na nią jak biegała z pokoju do pokoju z różnymi ubraniami w ręku. Jeszcze chyba nigdy nie oglądałam jej tak podnieconej. Prawdę mówiąc nadal nie mogłam uwierzyć w całą tą historię. Prawdopodobnie będę ją wspominała do końca mojego życia i będę miała co opowiadać moim wnukom. Tyle, że pomyśleć można by było, że wszystko jest idealnie. Że wszystkie te wydarzenia mają jakiś sens. Tylko jaki? Czy los naprawdę myślał, że taki charakter jak mój połączy się z Louisem? Coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Fakt, że za każdym razem gdy tylko go zobaczę moje serce wariuję, a ja niezależnie od tego co sobie obiecam i tak tego nie wykonam. Może właśnie to mi się w tym wszystkim nie podobało? To, że przy nim tracę kontrolę, którą tak bardzo uwielbiałam? Mój umysł mówił jedno a ciało robiło drugie. Najgorsze było to, że on nawet nie próbował tego powstrzymywać, sprawiał, że pragnęłam jego jeszcze bardziej. Mogłabym tak leżeć i zastanawiać się nad tym przez wiele godzin, ale w pobliżu była Alicja, która nie pozwalała mi na chwilę spokoju.
- Wiesz.. szczerzę, to trochę mi głupio teraz przed Harrym - zachichotała.
- Mogłaś się powstrzymać i tyle nie pić.
- Ale to nie przez alkohol! Po prostu.. pewnie zjadłam coś nieświeżego - spojrzałam na nią spode łba.
- Czyżby?
- Nie gadaj, tylko się pakuj! Ameryko nadchodzimy! - znów wstała i biegała po całym mieszkaniu. Też w końcu musiałam zacząć się pakować, więc niechętnie odstawiłam swoje myśli na później i przyczłapałam się do prawie pustej walizki. Nie miałam pojęcia co będzie mi potrzebne. Podejrzałam w torbę Alicji, ale niczego się nie dowiedziałam bo po tym co zobaczyłam, byłam pewna, że ona zabiera całą swoją szafę.
- Mam do ciebie pytanie - rzekła trochę nieśmiało. Spojrzałam na nią.
- Śmiało.
- Co jest między tobą a Louisem?
- Och, przestań. Nic...
- Pola, przecież to widać! - przerwała mi.
- Co?
- To jak się zachowujecie.
- Jak?!
- Gwałcicie się wzrokiem!! - nigdy na to nie zwracałam uwagi, ale jeżeli ona ma rację? Zaczęłam robić się czerwona. - Mi możesz powiedzieć, przyjaźnimy się.
- Bo to nie jest tak, że on mi się nie podoba.. Po prostu - zacięłam się. - Za każdym razem próbuję się opanować, ale on i tak sprawia, że wymiękam.
- Ale podoba ci się?
- No... chyba tak - westchnęłam.
- To w czym problem? On lubi ciebie ty lubisz jego? No i wiesz.. - poruszyła brwiami - ładnie razem wyglądacie.
- Ja nie mogę z nim być.
- Czemu?
- Bo nie - w ten sposób dałam jej do zrozumienia, że dyskusja została zakończona i nie miałam ochoty drążyć tego tematu. Złapała się za głowę i powiedziała cicho coś w stylu : co za ludzie.
Spakowane i ubrane (ja w czarne conversy, zwykłe jeansy i za dużą szarą bluzę z kapturem... a Alicja, no cóż zrobi sobie wejście smoka zdecydowanie : czerwone, wysokie szpilki, czarne skórzane spodnie i jasną, ala 'galową koszulę) wsiadłyśmy do taksówki prosto na lotnisko. Chłopcy, co mnie trochę zdziwiło, lecieli zwykłym samolotem. Rozdawali autografy, a ja trochę czując się nieswojo zostałam poproszona o zrobienie sobie zdjęcia z niektórymi dziewczynami. Co mi szkodziło?
Godzinę później byliśmy już w samolocie i na moje "szczęście" siedziałam razem z Louisem. Musiałam z nim porozmawiać, a to był idealny moment.
- Nie zachowujmy się tak - powiedziałam cicho.
- Jak? - prawie, że szeptał. Najwidoczniej śmieszyło go to.
- Alicja powiedziała mi - rozejrzałam się, czy nikt przypadkiem nas nie podsłuchuje - że gwałcimy się wzrokiem - Louis parsknął śmiechem. Uderzyłam go w głowę - Zamknij się!
- No co? - próbował się powstrzymywać.
- No ja się pytam co!
- W takim razie będziemy robić to po kryjomu.
- A nie robimy? Ej! Zaraz, zaraz! Ja cię nie gwałcę wzrokiem - oburzyłam się.
- A teraz? - uśmiechnął się a ja szybko odwróciłam głowę w innym kierunku. Przez następne godziny siedzieliśmy cicho, bo gdy tylko usiłował mnie zagadać ignorowałam go i za wszelką cenę unikałam patrzeć na niego. W pewnej chwili wstałam.
- Idę do łazienki - rzuciłam od niechcenia i wyminęłam Alicję i Nialla, którzy czytali jakąś gazetę i mieli niezły ubaw. Spojrzałam też na Harrego, który z obrażoną miną patrzył na moją przyjaciółkę. Przypomniała mi się zabawna scena z ich udziałem i uśmiechnęłam się.  Otworzyłam drzwi od kabiny i usiadłam na sedesie. Czynność przerwała mi jakaś osoba, bo zaczęła dobijać się do drzwi.
- Chwila! Nawet siku nie można zrobić! Co za świat - szybko umyłam ręce i otworzyłam się, ale zamiast wyjść, ta osoba wepchnęła mnie do środka i zamknęła drzwi.
- Louis - syknęłam, ale on zaczął mnie całować, próbowałam się od niego uwolnić, ale mi na to nie pozwolił. - To jest strasznie nieromantyczne!
- Och, pieprzyć romantyzm. Dłużej nie wytrzymam - wziął mnie na ręce i oparł o ścianę.

3 godziny później opuszczaliśmy lotnisko w towarzystwie mnóstwa ochroniarzy, bo na zewnątrz panował istny chaos. Chłopcy jak zwykle zatrzymali się i zaczęli rozdawać autografy swoim fankom. Już powoli przyzwyczajałam się do tego całego zamieszania. Chwilkę później podjechaliśmy pod ogromny hotel. Dzieliłam pokój z Alicją. Weszłyśmy do niego i zaniemówiłyśmy.. Był fantastyczny. Z okna widok na przepiękną panoramę Hollywood. Na środku dwa podwójne, wielki łóżka ze złotą pościelą. Wszędzie perfekcyjny porządek a na stole szampan i bombonierka czekoladek.
- To, że dla nich pracujesz to chyba najlepsza rzecz w całym moim życiu - wyznała Alicja, położyła się na jednym z łóżek. Zrobiłam to samo co ona.
- Nie żartuj - zamknęłam oczy. - Nie chyba, ale na pewno! - Do pokoju weszli po kolei chłopcy - Puka się!
- Sory - odpowiedział Zayn, ustał na moim nowym łóżku i zaczął po nim skakać.
- Zayn! - krzyknęłam na niego! Wytknął mi język.
- Idziemy rozejrzeć się po mieście - oznajmił nam Liam.
- Może przy okazji jakieś party? - spytała Alicja i zaczęła wykonywać dziwne ruchy przypominające taniec.
- I od razu alkohol? - powiedział Harry z wyrzutem. Wybuchnęliśmy śmiechem, a Alicja spojrzała na Loczka tak groźną miną, że nawet ja się wystraszyłam. Dali nam godzinę i zostawili same. Nie mogłyśmy się zdecydować, co na siebie włożyć, ale wreszcie ja wybrałam malinową koszulę, czarne jeansy i wysokie cieliste szpilki a Alicja morską, gładką, obcisłą sukienkę. Ubrałyśmy płaszcze i spotkaliśmy się z chłopakami w holu. Wyglądali nienagannie. Louis podał mi rękę, chciał żebym się go złapała. Kiwnęłam przecząco głową i podeszłam do Alicji.
- Ale będzie zabawa - powiedziała podekscytowana. Gdy tylko ustaliśmy koło drzwi, niebieskooki złapał moją dłoń i się uśmiechnął.
- Teraz mi nie uciekniesz.
Wyszliśmy na zewnątrz. Było mnóstwo fanek, mnóstwo reporterów i mnóstwo ochroniarzy. Z trudem dostaliśmy się do czarnego, dużego samochodu.
- Ja cię kręcę! Super jest, nie? - pytała Alicja z wielkim uśmiechem na twarzy. Śmieszyło mnie jej zachowanie, bardzo się podniecała. Nie chciałam psuć jej tej radości.
- No jasne! - puściłam jej oczko.
Chwilę później weszliśmy do klubu Key. Zabawa zapowiadała się fantastycznie. Muzyka była świetna, ludzie tak samo. Szybko razem z Alicją tańczyłyśmy na parkiecie. Mnóstwo nieznanych nam osób przyłączyło się do nas. Trwało tak długo, że nogi zaczęły mnie boleć. Moja przyjaciółka jednak nie wymiękała. Podeszłam do Nialla.
- Pomóż mi - wskazałam na Alę. Uśmiechnął się i powędrował w jej kierunku. Zauważyłam Zayna i Louisa sączących drinki przy barze. Podeszłam do nich i uwiesiłam się im na ramionach.
- Super, jest nie? - próbowałam naśladować Alicję, a oni zaczęli się ze mnie śmiać. Zayn powiedział, że musi wyjść na papierosa. Zajęłam miejsce na którym przed chwilą siedział i dokończyłam jego alkohol. Czułam na sobie spojrzenie Louisa.
- Jak się bawisz? - spytał. Uśmiechnęłam się, i zaczęłam gryźć słomkę. - Czyli nie będziemy ze sobą rozmawiali, tylko uprawiali seks?
- Możemy w ogóle tego nie robić.
- Co? - chyba mnie nie usłyszał przez tą głośnią muzykę. Przybliżyłam się do niego i miałam zamiar powtórzyć, to co przed chwilą powiedziałam. On jednak pocałował mnie w usta. Spojrzałam na niego z wyrzutem i zamówiłam sobie wódkę.
- Nie lubię tego - spojrzałam mu głęboko w oczy. - Na za dużo sobie pozwalasz - barman podał mi kieliszek, przechyliłam go, postawiłam na blacie i odeszłam od Louisa.
Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Nie odwracając się od razu zaczęłam
- Przestań, nie rozumiesz .. - wtedy zobaczyłam nie Louisa a osobę, której zupełnie bym się w tamtym momencie nie spodziewała.
- Pola - powiedział po czym mnie przytulił. Stałam oszołomiona.
- Co ty tutaj do cholery jasnej robisz?!



Udało się! Napisałam :) Więc przepraszam za błędy... komentujcie... i mam nadzieję, że się podoba :* Ja tymczasem powoli zabieram się za pakowanie.

Rozdział 19

- Ostatnio coś mi się śniło..
- Co takiego?
- Ten sen był proroczy.
- O czym?
- O tym, że rozwaliłeś mój związek z Leo.
- Nie rozwaliłem twojego związku!
- Jak to nie? - uśmiechnęłam się figlarnie do Louisa i pocałowałam go w policzek, leżeliśmy u mnie w sypialni. Tak, został u mnie na cały dzień i na całą noc. Opowiadałam mu o moim dziwnym śnie z lustrem i drzwiami. Właśnie mi się przypomniał.
- Pójdziesz dziś ze mną na przyjecie? - spytał.
- Jakie przyjęcie?
- Zostałem zaproszony.. nawet nie wiem o co tam chodzi. Ważne, że będzie dużo paparazzi.
- Skoro muszę.
- A potem.. poszlibyśmy do ciebie lub do mnie...
- Nie! - wstałam i założyłam na siebie jego za dużą na mnie koszulę. - I jak? - zrobiłam piruet.
- Pola, ty czego byś nie założyła i tak będziesz wyglądała bajecznie... - złapał mnie w talii i zmusił do powrócenia do łóżka. Krzyczałam i śmiałam się, a on zaczął powoli zajmować się mnę. Dogłębnie.

Godzinę później pożegnałam go w drzwiach. O dziwo na zewnątrz stali reporterzy. Louis już się przez nich przedzierał, gdy ja miałam ochotę na trochę zabawy. Zawołałam go i wskazałam placem aby do mnie podszedł. Zrobił to na co ja obdarowałam go bardzo namiętnym pocałunkiem.
- Za co to? - spytał po cichu.
- To nie dla ciebie, tylko dla nich.
- Chyba polubię tych pstrykaczy - uśmiechnął się szyderczo i chwilę później był w samochodzie. Zamknęłam  drzwi i powędrowałam z bananem na twarzy do kuchni. Co mnie tak cieszyło, sama nie wiedziałam. Zrobiłam sobie jajecznicę i usiadłam przy stole. Już miałam wkładać pierwszy widelec z porcją do ust, gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania. Odłożyłam sztućce i wstałam, by zobaczyć kto to. Przede mną ustała ruda dziewczyna. Oczy miała czerwone od płaczu a włosy rozczochrane. Wpatrywałyśmy się na siebie przez jakiś moment, gdy ona nagle rzuciła mi się w ramiona i zaczęła płakać. Usiadłyśmy na kanapie.
- Alicja... - odgarnęłam włosy z jej mokrej od łez twarzy. - Co się stało?
- Przepraszam.
- Nie musisz, wróciłaś?
- On.. miałaś rację.. - i znów zaczęła szlochać, nawet jej nie mówiłam, żeby przestała. Sama wiedziałam z doświadczenia, że tego nie można powstrzymać. Po okołu 10 minutach uspokajania jej, była w stanie opowiedzieć mi co się stało.
- Na początku było po prostu świetnie. Jak stare, zgodne małżeństwo. Nie widziałam w nim żadnej skazy. Wiesz - uśmiechnęła się przez łzy - czasem nawet myślałam, że my możemy się pobrać. No i dzisiaj wyszłam do pracy, ale zapomniałam wziąć teczki.. więc jak miałam przerwę wróciłam się do domu. I.. on mnie zdradził..
- Z kim?! - chciałam go zabić!
- Z Phoebe!
- Z kim?! - nadal nie rozumiałam.
- To jest jego była... - ukryła twarz w dłoniach.
- Śmieć!! Niech ja go tylko znajdę! Pożałuję tego! - wstałam i miałam już zamiar wychodzić z domu. Alicja zaczęła się śmiać.
- Tego mi brakowało - rzekła wydmuchując nos w chusteczkę.
- Czego?
- Poli, która chcę zabić mojego byłego prawie naga w męskiej koszuli - spojrzałam na siebie i rzeczywiście byłam nadal w koszuli Louisa... czy ja się tak pokazałam paparazzi?! Cholera! Usiadłam koło niej.
- Nie możesz zawracać sobie nim już więcej głowy. To on powinien mieć wyrzuty sumienia, ty nie zrobiłaś nic złego.
- Chcę się stąd wyprowadzić! Znajdźmy większe mieszkanie. Z dwoma sypialniami, łazienkami, salonami. Musi być bajeczne - ona miała rację, a do tego stać nas na to było.
- Zgadzam się! - przytuliłam ją i teraz byłam w pełni szczęśliwa, brakowało mi jej.
- Teraz musisz mi coś wyjaśnić!
- Nie.
- Co to znaczy nie?
- Nie jestem z Louisem Tomlinsonem z zespołu One Direction.
- Ale.. zdjęcia.. wywiad..
- Widzę, że jesteś na bieżąco - lekko walnęłam ją z pięści w ramie. - To wszystko.. to kłamstwo!
- No co ty? - otworzyła szeroko buzię ze zdumienia.
- Tak.
- To kogo jest ta koszula.. myślałam, ze wy..
- No jego.
- Więc o co tu chodzi?
- To jest skomplikowane.. - odwróciłam od niej wzrok.
- Pola! Czyli wy jesteście ze sobą czy nie?
- To wszystko przez to, że on jest taki seksowny. Nie jesteśmy ze sobą na prawdę.
- Ale?
- Nie dasz mi spokoju?
- Spałaś z nim? - wstałam i spojrzałam na nią. Lekko kiwnęłam głową z nieśmiałym uśmiechem na twarzy. Zaczęła się śmiać i rzuciła we mnie poduszką. Potem pomogłam jej się rozpakować. Przy okazji opowiedziałam jej też o mamie. Było mi tak bardzo jej brak. I w końcu się zjawiła, a już niedługo miałyśmy się wyprowadzić. Wszystko było idealne. Pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w jasne jeansy rurki, różowy luźny sweter z średnimi rękawami.
Na obiad postanowiłyśmy zamówić chińskie jedzenie. Zajadając się i śmiejąc usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Na ekranie napisane było : Louis.
- Czy rozmawiam z najcudowniejszą kobietą na świecie? - spytał na co ja zrobiłam się cała czerwona. Alicja zaczęła się śmiać.
- Owszem.
- Będę o 18. Obowiązuję strój wieczorowy.
- Ja nie mogę! - zapomniałam o tym przyjęciu.
- Jak to?
- Dziś jestem zajęta przez przyjaciółkę.. nie zostawię jej.
- W taki razie o 18 wpadniemy do was.
- Wpadniemy?
- No ja, Harry i Niall. Zayn jest z Perrie a Liam z Danielle.
- Musicie?
- A co? Ona nas nie lubi?
- Uwielbia, tyle że...
- To bez dyskusji! Do zobaczenia! - rozłączył się.
- Co jest? -spytała Alicja.
- Ktoś nas dziś odwiedzi - powiedziałam bez entuzjazmu. Chciałam by ten dzień był nasz.
- Oni? - ujrzałam jak oczy zaczynają jej się świecić a twarz zalała się ogromnym rumieńcem. Pokiwałam głową, a ona zaczęła piszczeć.
- Serio? - przewróciłam oczami.

Równo o godzinie 18 do drzwi ktoś zapukał. Alicja bardzo się denerwowała i co jakiś czas przymierzała jakieś wymyślne stroje. Ostatecznie przystała na czarne rajstopy, krótkie jasne jeansy z podwyższonym stanem i ciemną koszulkę z jakimiś bazgrołami. Otworzyłam drzwi i ujrzałam 3 chłopaków. Uśmiechali się i po kolei każdego z nich przytuliłam zapraszając do środka. Przynieśli piwo i drobne przekąski. Weszli do kuchni, gdzie czekała już na nich Alicja. Była strasznie podekscytowana.
- No a więc to jest : Niall, Harry, Louis. Chłopcy poznajcie moją przyjaciółkę Alicję.
- Cześć - powiedzieli równo i jej pomachali. Ona tylko stała i się uśmiechała.
Usiedliśmy w salonie, po jakiejś godzinie Alicja rozluźniła się i żwawo rozmawiała z Harrym i Niallem. Ja wymieniałam się spojrzeniami z Louisem.
- To byłby świetne, co nie Pola? - spytała mnie Ala wyrywając z transu, który wpadłam razem z Louisem.
- Co? - spojrzałam na nią. Siedziała na podłodze razem z piwem w ręku.
- To żebyśmy pojechały z nimi do Ameryki.
- Spytam jeszcze raz : co?!
- Pojutrze jedziemy wystąpić w X-Factorze. Fajnie byłoby gdybyście pojechały z nami. Zresztą ty Pola i tak musiałabyś... w końcu dla nas pracujesz - wyjaśnij mi Niall, który jak zwykle jadł.
- Świetnie, że dowiaduję się tego dopiero teraz!
- Takie już nasze życie - wzruszył ramionami Harry spoglądając na Alicję, która z kolei wpatrzona była w Nialla. Znów spojrzałam na Louisa, który próbował powstrzymać się od śmiechu. Wzięłam łyk piwa i przeleciałam wzrokiem po wszystkich po kolei.
- Ta.. będzie cudownie - nie chciałam nawet ukrywać, że ten pomysł był szalony. Za kilkanaście godzin w Ameryce? To jakiś obłęd.
- Jej! - krzyknęła Alicja i klasnęła dłońmi. Zaczęliśmy się z niej śmiać.
Niall, Harry i Alicja zaczęli dzwonić do ludzi z zastrzeżonego numeru i gadali jakieś głupoty. Nie wiem czy to przez to, że wypili za dużo piwa, czy przez to, że... byli nienormalni. Ja trzymałam swoją głowę na udach Louisa, który bawił się moimi włosami, zauważyłam że uwielbiał to robić. Postanowiliśmy zrobić sobie zdjęcie i wstawić na Twittera. Dopiero po okołu 20 pozwoliłam mu je zamieścić na stronce, bo na każdym wyglądałam okropnie. Śmiał się ze mnie.
- Nie doceniasz swojego piękna - powiedział mi.
- Jesteś stuknięty.
- Mówię prawdę.
- Nie lubię, jak ktoś tak gada - przyłożyłam dłoń do jego ust, próbując go uciszyć. Śmialiśmy się z siebie nawzajem. Potem zaczęłam się przyglądać co robi reszta.
- Masz numer do Cher Lloyd?! - prawie krzyczała na Nialla. Widziałam po niej, że niezłą ma już trąbę. Blondyn zaczął się z niej śmiać czym szybko zaraził też nas.
Wieczór był bardzo miły, ale zakończył się tragedią. Harry zaczął temat rodzicielstwa, nawet nie wiem czemu?!
- Gdybym miał syna to nazwałbym go... Nick - wyznał. Posłałam mu groźne spojrzenie i szybko przeniosłam wzrok z niego na Alicję. Zauważyłam, że łza spływa jej po policzku.
- Co się.. - dopytywał Niall z pełną powagą. Ona tylko kręciła głową i szybko uciekła do sypialni.
- Brawo! - wstałam odciągając się od Louisa. - Nick to jej były, który dziś ja zdradził!!
- Skąd mogłem to wiedzieć? - Harry także wstał i chciał już iść za Alicją, ale ja go zatrzymałam. Pokręciłam głową i miałam zamiar iść ją pocieszyć, ale ona nagle wybiegła z pokoju. Zasłaniała usta dłońmi i biegła prosto do łazienki. Harry chyba nie domyślił się o co chodzi i ją zatrzymał.
- Ona.. - nie zdążyłam go ostrzec, bo Alicja puściła pawia prosto na jego koszulę. Wykrzywiliśmy się, ale szybko zamieniło się to w śmiech. Loczek spojrzał na nią z niedowierzaniem. A ona ledwo podniosła głowę, uśmiechnęłam się, uniosła dłonie do góry i wybełkotała :
- Wszystko jest okej - po czym zaczęła się śmiać.





O dziwo, szybko napisałam ten rozdział. Mam nadzieję, że jest wszystko okej i wam się podoba. Przepraszam za wszystkie błędy :) Kochani, nie spodziewałam się tyle wyświetleń :O Szkoda, że tak mało komentarzy. Wielbię was. Może nawet jeszcze dziś następny a jutro możliwe, że kolejne dwa.. śpieszę się, bo w niedzielę już mnie nie będzie i nie wiem czy dam radę pisać. :*

czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 18

Obudził mnie blask słońca rzucony przez okno. Otworzyłam oczy i ujrzałam twarz Louisa. Był cudowny, pod każdym względem. Idealne usta, idealny nos, idealne rzęsy, brwi.. Wszystko. Mogłabym patrzeć się na niego przez wieki, ale musiałam wrócić do rzeczywistości. Odsunęłam się od niego i z podłogi podniosłam bieliznę, którą pospiesznie na siebie włożyłam. Wstałam i się przeciągnęłam, podeszłam do okna. Widziałam całą panoramę Londynu. To wszystko było jak bajka, w której nie powinnam się znajdować.
- Taki widok mógłby budzić mnie codziennie - odwróciłam się i zobaczyłam Louisa siedzącego na łóżku. Uśmiechnęłam się do niego. Wstał, odkrywając przy tym swoje nagie ciało.
- Ubierz się! - poprosiłam, zakrywając swoje oczy.
- Wczoraj ci to nie przeszkadzało - podszedł do mnie i objął w pasie. Zaśmiałam się i próbowałam uwolnić się od jego uścisku.
- Louis! Czuję ... go! - przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej i przyłączył do chichotów. Patrzyliśmy się na siebie i po prostu odpłynęłam. Jego oczy były takie magiczne. Nie umiałam opisać stanu w który wpadłam, nie umiałam oderwać od niego wzroku, przy nim.. nic nie umiałam. Dłonią dotknął mojego policzka, zamknęłam oczy. Pocałował moje czoło, powieki, nos i usta. Był to idealny pocałunek. Subtelny i delikatny ale zarazem podniecający i namiętny.
- Czas się obudzić - powiedziałam odciągając się od niego.
- Jeszcze chwila - odwróciłam się do niego plecami, jego ręce mnie obejmowały, położył swoją głowę na moim prawym ramieniu, a nasze dłonie ściskały się na moim brzuchu. Wpatrywaliśmy się w Londyn w ciszy i poruszaliśmy w rytm niewidzialnej muzyki. Było cudownie.
- Co zrobimy? - spytałam w końcu przerywając tą chwilę, która dla mnie mogłaby trwać wiecznie. Wiedziałam jednak, że muszę dowiedzieć się co dalej.
- Na początek się ubiorę - odskoczył ode mnie i wyjął z szuflady bokserki. Chwilę później miał już je na sobie. Ja podniosłam swoją koszulkę i dresy. Byłam całkiem ubrana.
- To co się wydarzyło.. to był impuls i nie powinniśmy tego więcej robić - chciał już coś powiedzieć, ale nie dałam mu szansy - Najlepszy seks w moim życiu - uśmiechnął się. - Obiecaj, że to ostatni raz.
- Masz rację.. za daleko się posunęliśmy. Ale to nie moja wina, że tak mnie pociągasz.. - podszedł do mnie i złapał za rękę. - Nie mogę nic ci obiecać, to jest silniejsze ode mnie.
- Coś się między nami dzieję, ale dobrze wiemy, że nic z tego nie wyjdzie. Zrób to dla mnie. Dla naszego dobra. Przyrzeknij, że zapomnimy o sobie i wrócimy do swoich światów. Proszę - wpatrywałam się w niego i czułam, że moje oczy zaczynają robić się czerwone. Przybliżył swoją twarz do mojej, tak że nasze nosy się stykały. Moją dłoń położył na swojej klatce piersiowej. Zamknął oczy.
- Przyrzekam.
Odsunęłam się od niego i pozostawiłam w pokoju samego. Zeszłam na dół. Na moje nieszczęście śniadanie jadł Niall. Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się w dziwny sposób.
- Co?
- Nic.
- Niall!
- No nic, po prostu.. nie ważne - włożył do ust koleją porcję płatek z mlekiem, cały czas się uśmiechał.
- Co cię tak śmieszy? - podeszłam do niego bliżej.
- A Louis tak się bronił, tak mówił, że nic was nie łączy.. prawie się z nim o to pokłóciłem..
- No i nic nie łączy! - zaprzeczyłam.
- Jasne - mruknął cicho. Posłałam mu groźne spojrzenie. - Jutro wywiad.
- Zupełnie zapomniałam, muszę skontaktować się z Lou co i jak.. W takim razie do zobaczenia.
Pożegnałam się i wyszłam z domu. Na dworze może i było słonecznie, ale pogoda robiła się coraz gorsza. Zimny wiatr dosięgnął mojego ciała, na co one zareagowało dreszczami. Szłam przez chwilę na pieszo, miałam ochotę przemyśleć wszystko na powietrzu. Proste było powiedzieć sobie nigdy więcej, zapomnij. Tak bardzo tego chciałam, o niczym innym nie marzyłam jak tego, by Louisa wymazać z pamięci. Chciałam to zakończyć szybko, by potem nie bolało. Zawsze byłam twarda i stanowcza, ale z miłością nie ma żartów. To stan, który zmienia całe twoje życie. Pierwsze o czym pomyślisz, gdy się obudzisz jest ta osoba. Ostatnie o czym pomyślisz, gdy kładziesz się spać to ta osoba. Nie mogłam sobie na to pozwolić, bo wiedziałam że prędzej czy później ten romans skończyłby się tragedią. A ja nie chcę cierpieć, nie chcę czuć bólu, którego boję się najbardziej.
- Pola? - spytała piękna blondynka wychylając głowę zza szyby czerwonego, sportowego auta. Samochód jechał tempem, którym szłam.
- Jessica - zatrzymałam się i podeszłam do wozu. - Co ty tutaj robisz?
- Wskakuj - otworzyłam drzwi i usiadłam na fotelu. W środku pachniało arbuzem, zrobiło mi się od razu cieplej.
- Przepraszam, że się do ciebie nie odzywałam - powiedziałam cicho, spoglądając przez okno. Jechałyśmy 60km/h.
- Nie dziwię ci się, że nie miałaś czasu - odpowiedziała z uśmiechem.
- Co masz na myśli? - spojrzałam na nią.
- Przecież jesteś z Louisem! Aż trudno mi w to uwierzyć, jak to jest z wami? Nie chwaliłaś się, że się spotykacie. Zresztą myślałam, że Leo i ty..
- Nie jestem z Louisem! To wszystko dlatego, że ... - nagle sobie przypomniałam, że nikt nie może dowiedzieć się prawdy. - To znaczy.. Tak, jesteśmy ze sobą - westchnęłam.
- Jaki on jest? - jak mogłam o nim zapomnieć chociaż na chwilę, jeżeli nie ważne z kim bym nie rozmawiała temat jest jeden : Louis.
- On ... - zamknęłam na chwilę oczy i ujrzałam jego twarz, uśmiechniętą twarz. - Jest strasznie zabawny i błyskotliwy. Uwielbiam jego śmiech i to jak się złości. Jest wtedy taki bezbronny. Ma na prawdę niespotykane poczucie humoru. Ma też tą wrażliwą stronę.. jest słodki i po prostu cudowny. A jego oczy.. na ich widok wymiękam - zaśmiałam się. Przygryzłam wargę, bo przypomniała mi się noc. Jednak te wrażenia postanowiłam zostawić dla siebie.
- Pola! Ty się zakochałaś! - zaparkowała pod moim domem. Czy ja kochałam Louisa?
Zaprosiłam Jessice do środka. Poszłam pod prysznic zostawiając ją samą w kuchni. Puściłam gorącą wodę i po prosto stałam. Oparłam się ściany i zaczęłam płakać. Wszystko było zbyt trudne, to jak się czułam. Nie potrafiłam tego wyjaśnić, łzy same leciały a ja nie mogłam tego powstrzymać. Musiałam wziąć się w garść i nie myśleć..
Następnego obudziłam się bardzo wcześnie. Wczoraj dzwoniłam do Lou. W studio miałam znaleźć się o godzinie 9. Na osi była 6. Założyłam na siebie czarne rajstopy, czarne koturny i kawową sukienkę do kolan z jasnym paskiem. Włosy zwyczajnie rozpuściłam. Zebrałam się i o godzinie 8.30 wsiadłam w taksówkę. 25 minut później byłam przed studiem radia BBC. Weszłam do środka i od razu znalazłam chłopaków siedzących na krzesłach w poczekalni. Byli już wystylizowani. Trochę się zdziwiłam.
- Spóźniłam się? - odwrócili się do mnie wszyscy. Uśmiechnięty Niall, czarujący Harry, opanowany Liam i jak zwykle perfekcyjnie wyglądający Zayn. No i Louis..
- Nie? - odpowiedział Harry, ale zabrzmiało to bardziej jak pytanie.
- Co tam? - spytał Niall, klepiąc wolne miejsce koło siebie. Usiadłam na skórzanej kanapie. Na przeciw Louisa, który się do mnie tajemniczo uśmiechał.
- Powinnam pracować - trochę się martwiłam, jeżeli nie jestem potrzebna Lou to po co w ogóle miałam się tu dziś stawić? Na planie teledysku też praktycznie nic nie zrobiłam. - Gdzie Lou?
- Nie mam pojęcia - odpowiedział Zayn, nie spoglądając na mnie, bo bawił się telefonem. Nagle wybuchnął śmiechem i pokazał ekran Liamowi. Ten szybko się zaraził i oboje byli bardzo rozbawieni.
- Też chcę się pośmiać! - poskarżył się Louis i podbiegł do przyjaciół. Jednak gdy zobaczył z czego chłopaki mają taki ubaw zrobił obrażoną minę i usiadł z powrotem na swoje miejsce.
- Przestań! To tylko plotki.. nie przejmuj się - pocieszył go Harry, który też już oglądał ekran w telefonie Zayna. Próbował powstrzymać śmiech. Wstałam z kanapy i podeszłam do nich. W komórce zobaczyłam 3 zdjęcia - Eleanor, jego... i ja?! Co do cholery jasnej tam robiłam? A podpis był jeszcze "zabawniejszy" Czy Louis Tomlinson uczył się od Harrego Stylesa jak podrywać dziewczyny?
- O co tu chodzi? - spytałam.
- No wiesz... - Harry poprawił swoją marynarkę - jestem podrywaczem.
Chłopcy wybuchnęli śmiechem a ja zrobiłam to co Louis. Usiadłam obrażona z powrotem na sofę. Zespół musiał wchodzić do studia, bo wywiad miał zacząć się lada chwila. Zostawili mnie samą w holu. Nie wiedziałam co miałam robić, ani gdzie była Lou. Po prostu tam siedziałam i zaczęłam przysłuchiwać się wywiadowi. Chłopcy jak zwykle się wygłupiali, odpowiedzieli na kilka pytań od fanek aż w końcu rzucone zostało to pytanie, najważniejsze pytanie dla menadżera One Direction.
- Louis? Masz nową dziewczynę? Opowiedz coś o tym. To oficjalne?
- To prawda, jestem w nowym związku.
- Nazywa się Pola Fido?
- Tak..
- Gorąca Pola Fido! - wtrącił Niall na co i ja i wszyscy w studio wybuchnęli śmiechem. Nie wiedziałam czemu, ale gdy Louis potwierdził nasz związek poczułam coś w brzuchu. Zdenerwowanie? Nie, to było przyjemne..
15 minut później nareszcie podeszła do mnie Lou i się uśmiechnęła.
- Czekasz na Louisa? - spytała. Chciałam już zaprzeczyć, ale ona także nie znała prawdy. Postanowiłam po prostu zignorować to pytanie.
- Czy ja w końcu zacznę pracować? - zaśmiała się a ja szybko zrobiłam to co ona. Wyznała mi, że teraz nie potrzebuję pomocy, ale i tak będę musiała stawiać się na każde spotkanie, wywiad lub cokolwiek innego. Byłam jej "zapasową prawą ręką". Z jednej strony się ucieszyłam, bo kto nie chciałby dostawać pieniądze za nic? Wywiad dobiegł końca i chłopcy powoli zaczęli rozpraszać się po całym budynku.
- Co dziś robisz? - podszedł do mnie Louis i złapał za dłonie.
- Przestań, obiecałeś - chciałam go puścić, ale pod wpływem jego oczu.. nie dałam rady.
- Spokojnie.. wszyscy uważają, że ze sobą jesteśmy. Nie musimy się ukrywać wręcz przeciwnie - podszedł do mnie jeszcze bliżej i złapał w talii.
- Ja zamawiam taksówkę i jadę do domu.. a ty.. rób co chcesz! - naprawdę usiłowałam się nie uśmiechać, chciałam być poważna.. ale to był Louis, który sprawiał, że nie potrafiłam nad sobą panować.
- Odwiozę cię - położyłam głowę na jego ramieniu. - Proszę.
Wyszliśmy z budynku trzymając się za ręce. Jak zwykle było mnóstwo paparazzi i wszyscy robili nam zdjęcia. Z trudem weszłam do jego czarnego samochodu. Jechaliśmy do mnie.. To był zły pomysł! Pola! To był zły pomysł!
- Więc? - spytał.
- Więc? - spojrzałam na niego i już wiedziałam o co mu chodzi. - Louis, nie! - uśmiechnął się i gwałtownym ruchem głowy poprawił swoją nienaganną brązową grzywkę.
- Ale co? Nic nie mówię - ton jego głosy był tak zabawny, że nie potrafiłabym się nie zaśmiać. Włączył radio w którym leciała akurat piosenka "Live while we're young". Zaczęliśmy ją razem śpiewać i się wygłupiać. Co jakiś czas zerkał na mnie i poruszał brwiami w dwuznaczny sposób. Dotarliśmy przed mój dom. Zgasił samochód i już chciał wychodzić, gdy go złapałam za dłoń i zatrzymałam.
- Gdzie ty się wybierasz? - uśmiechnęłam się. Wskazał ręką na mieszkanie, ale ja tylko pokiwałam głową dając mu do zrozumienia, że się nie zgadzam. - Dziękuję za podwiezienie i .. do zobaczenia.
Nie czekałam na odpowiedź tylko od razu wyszłam z auta, nie odwracałam się bo bałam, ze on nagle z niego wyskoczy i zrobi coś, przed czym nie umiałabym się powstrzymać. Zamknęłam za sobą drzwi i w powietrzu przybiłam piątkę. Świetnie, nie ugięłam się. Położyłam torebkę na kanapie i wstawiłam wodę na kawę. Zastanawiałam się co by tu dziś zrobić... Może w końcu porozmawiam z Alicją? Ktoś zapukał do drzwi. Podbiegłam do nich i je otworzyłam. Na zewnątrz stał Louis, który rzucił się na mnie i zaczął mnie całować. Powoli pozbywaliśmy się garderoby rozrzucając ją po całym mieszkaniu.
- Nasz pierwszy i ostatni poranny seks! - rzuciłam i położyliśmy się na kanapie.





Nudny i krótki x/ Zaczyna doskwierać mi brak weny! Nie wiem czy jutro kolejny rozdział. raczej tak.. ale nic nie obiecuję :) Jeżeli wam się podoba to się bardzo cieszę! Komentujcie :* Przepraszam za wszystkie błędy.
+ Ooo.. "Kiss You" na 4FunTv.

LIEBSTER AWARD 
Dziękuję, dziękuję, dziękuję!! 
<3