piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 7

Siedziałam w pokoju studia na wysokim fotelu, na którym przed chwilą siedział Zayn Malik. Z One Direction. Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Czy to sen? Spełnię swoje marzenia? To nie może być na prawdę. Zawsze chciałam zostać stylistką, ale nie bardzo wierzyłam, że to się spełni. I to od razu na taką skalę! Nie przepadałam za muzyką One Direction, ale to gwiazdy. I to jakie! Kto ich nie zna? Musiałam poprawić słowa Alicji wypowiedziane wczoraj ; Tutaj jest jak w bajce. Moje rozmyślanie przerwała Lou. Moja nowa szefowa. Weszła do pokoju obładowana ciuchami a za nią jeszcze dwóch mężczyzn niosących stertę ubrań. Rzucili wszystko na kanapę. Pomocnicy wyszli i w pokoju zostałam tylko ja i blondynka.
- O to pierwsze zadanie dla ciebie. Chciałabym abyś rozdzieliła koszule do koszul. Spodnie do spodni. Bluzki do bluzek i tym podobne. Wiesz o co chodzi? Nie wiem czy zdążysz w godzinę. Przez tyle jeszcze będziemy w studio. Potem chłopcy muszą jechać w inne miejsce. A ty oczywiście idziesz z nami. - Chciała już wyjść z pokoju, gdy dodała - A i zapomniałam, to wszystko ma być na wieszakach. - Uśmiechnęła się. No to do roboty. To nie może być takie trudne. Postanowiłam umilić sobie to żmudne zajęcie, bo już po 15 minutach przyczepiania spodni do wieszaków stało się po prostu nudne. Ile można tego mieć? Wyjęłam telefon i już miałam dzwonić do Alicji, bo byłam strasznie ciekawa jej reakcji na to co się dziś wydarzyło. Moja komórka zaczęła wibrować a na ekranie wyskoczył nieznany numer.
- Halo? - Spytałam niepewnie.
- Cześć. - Usłyszałam tą chrypkę, ten męski, seksowny, gruby głos który za każdym razem wywoływał dreszcze na mojej skórze. Sprawiał, ze wszystko inne znikało a ja zamieniałam się w bezbronną istotę, która jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak jak teraz.
- Leo. Witaj. - Próbowałam zachować spokój, bałam się że za chwilę usłyszy, co się dzieję z moim sercem. Waliło tak mocno, że byłam prawie pewna, że za już za parę sekund wyskoczy z mojej klatki piersiowej.
- Znajdziesz dla mnie dziś czas? Chciałbym cię zaprosić na randkę.
- Dzisiaj? - Nie wiedziałam, kiedy wyjdę z pracy. Lou nic mi nie powiedziała. - Nie wiem, o której kończę pracę.
- W porządku. - Posmutniał. - Ale gdy będziesz wolna obiecaj, że się do mnie odezwiesz. Tylko, pamiętaj, że jeżeli długo nie będziesz do mnie dzwoniła zrobię to za ciebie. Zgoda? - Zaproponował.
- Jasne. - Usłyszałam, że ktoś zbliża się do drzwi. - Muszę kończyć. Do usłyszenia. - Szybko sie rozłączyłam i powróciłam do pracy. Bluzka. Koszula. Koszula. Bluzka. Drzwi się otworzyły.
- Mogłeś sobie darować z tym ostatnim. Na prawdę. - Powiedział Harry do Louisa. Spojrzałam na nich. Nie wiem jak musiałam dziwnie wyglądać siedząc na podłodze w stercie ubrań, ale chłopcy nie ukrywali, ze ich to bawi.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałam surowo, nie odrywając się od pracy. - Możecie tak się nie gapić?
- Możesz być milsza? - Spytał Louis tak jak gdyby chciał mnie naśladować. Moim zdaniem mu nie wyszło.
- Po co? - Niby dlaczego mam być miła, skoro on dla mnie nie jest.
- A może po prostu ci pomożemy? - Zaproponował Niall. Kucnął przede mną. - Co mamy robić?
- Chyba sobie żartujesz, że będziecie tu ze mną segregować wasze ubrania. Sama sobie poradzę. - Przysunęłam do siebie z 10 wieszaków. Za chwilę skończę. To nie było aż takie złe. Nieźle mi poszło. Brawo.
- Czy ty musisz być taka uparta? - Wtrącił się Liam. Spojrzałam na niego a ten uśmiechnął się do mnie jak najszczerzej potrafił. Wzięłam do ręki ostatnią parę spodni i powiesiłam na wieszaku. Wstałam i przeleciałam po wszystkich oczami. Byli radośni i uśmiechnięci. Tylko Louis sprawiał wrażenie nie zadowolonego.
- I po sprawie. - Założyłam ręce na biodra. Chłopaki usiedli na swoich siedzeniach i zaczęli żwawo rozmawiać. Nie słucham ich, skupiłam się na tym, że Louis nie odwracał ode mnie wzroku a ja od niego. Patrzyliśmy się na siebie tak jak gdybyśmy mieli za chwilę wypruć sobie oczy. Jeżeli tak chcę grać to proszę bardzo. Ja nie odwrócę głowy. Zmuszę go do tego.
- Co wy robicie? - Spytał Harry, kątem oka widziałam, że jest rozbawiony całą sytuacją.
- Pola myśli, że wygra z mistrzem. Nie dam jej tej satysfakcji.
- Louis teraz uważa, że mi to sprawia przyjemność. Gapienie się na niego. Niestety jest w błędzie.
- To nie patrz.
- Nie dam ci tej satysfakcji. - Uśmiechnęłam się sztucznie. Zrobił to samo.
- Jak dzieci. - Usłyszałam Harrego. Wpatrywałam się w Louisa. Nagle usłyszałam dźwięk jego telefonu. Nie spojrzał na ekran tylko od razu przyłożył komórkę do ucha. Odwrócił ode mnie wzrok. Wyglądał na zmartwionego. Chwilę później wstał i wyszedł z pokoju. Łatwo poszło.
- Wygrałam. - Szepnęłam samej sobie. Spojrzałam na pozostałą czwórkę.
- Chcesz? - Spytał Niall wyciągając do mnie paczkę żelek. Sięgnęłam po gumowego węża.
- Dzięki. - Odpowiedziałam. Chwilę później do pokoju wparował Louis.
- Kto to? - Zapytał Zayn.
- Eleanor. - Odpowiedział wściekle.
- Coś się stało? -Nie zdążył odpowiedzieć bo do pomieszczenia weszła Lou. Powiedziała, że czas się zbierać a wywiad chłopaków został odwołany. Mogą jechać do domów. Ja również. Ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła, ponieważ mogłam spotkać się z Leo.
- Pola, będziemy w kontakcie telefonicznym. - Oznajmiła Lou. - Muszę szybko uciekać, Lux podobno dostała ataku płaczu. Jadę jak najszybciej do domu.
- Powiedz, że wujek za chwilę tam wpadnie to się uspokoi. - Powiedział ze śmiechem Harry.
- Nie będę straszyła własnego dziecka. - Zaśmiała się szefowa. Wzięła torebkę i wyszła z pokoju. Minęła się z kilkoma kobietami, które zaczęły brać wieszaki, które chwilę temu zapełniłam. Czas także i na mnie. Otrzepałam się i kierowałam się w kierunku wyjścia.
- Pola! - Krzyknął ktoś stojący parę metrów za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Liama i Nialla. Szli wprost na mnie. - Skoro mamy razem pracować to przynajmniej daj nam swój numer. Musimy być w kontakcie. - Stali już przy mnie.
- A, nie ma sprawy. - Wyciągnęłam telefon z torebki i podyktowałam im kilka cyfr.
- Masz dziś jakieś plany? - Spytał mnie Niall. Trochę się zdziwiłam.
- Tak, już się z kimś umówiłam. - Spojrzałam na zegarek.
- To cię nie zatrzymuję, do zobaczenia. - Pomachał mi blondasek. Odwróciłam się i szłam zastanawiając się co powie na to wszystko Alicja. Zamyślona wpadłam na kogoś. Poczułam znajomy mi zapach perfum. Należały do osoby, która sprawiała coś magicznego z moim ciałem. Leo.
- Nie myśl, że wygrałaś. To było nie fair. - Usłyszałam głos inny niż się spodziewałam. Był bardzo pociągający ale też chłodny. Ujrzałam niebieskookiego bruneta. Louis?
- Chciałbyś. - Poszłam dalej.
- Może mogłabyś mi w czymś pomóc? - Krzyczał za mną. Co za przypadek. Uśmiechnęłam się samo do siebie i odpowiedziałam mu to co już raz od niego usłyszałam :
- Sorki, ale naprawdę nie mogę.






Przepraszam za wszystkie literówki :D Mam nadzieję, że jest OK! 

1 komentarz:

  1. Świetne opowiadanie. Czekam na następny mam nadzieję, że do mnie zajrzysz ;p

    story-with-one-direction-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń