czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 5



Leżałam bardzo długo w łóżku zastanawiając się co powinnam zrobić. Alicja wyszła już do swojej własnej pracy, którą posiadała w przeciwieństwie do mnie. Na pewno nie pójdę do "Black Cherry" i nie przeproszę mojego szefa. Zwłaszcza po tym całym teatrze, który mu urządziłam. Powinnam rozejrzeć się po mieście, poszukać czegoś. Nieważne czy to będzie praca na zmywaku czy kolejna posada kelnerki. Powinnam się zmienić i nie być taką egoistką. Powinnam pomyśleć o Alicji. Ona kupiła mi bilet, ona mnie utrzymuje i ona musi mnie znosić. Definitywnie muszę zmienić swoją postawę. Zacząć myśleć realnie. Leżałam jeszcze z 15 minut zastanawiając się co ja sobie myślałam gdy leciałam tu z Polski. Byłam głupia, bo uważałam, że wszystko będzie idealnie. Spojrzałam na zegarek w komórce, była godzina 12. Nie tylko dręczyła mnie myśl pracy, ale po głowie chodziło mi jedno imię : Leo. Żałowałam, że nie dałam mu numeru telefonu. Może właśnie teraz otrzymałabym miłego sms i miałabym motywację do tego, żeby wyjść z domu i ratować swoją przyszłość. W końcu postanowiłam wstać z łóżka. Zrobiłam sobie kawę i włączyłam komputer. Weszłam na Twittera. Nic nowego. Ile można podniecać się tym całym One Direction? Wszędzie tylko wzmianki o tym jacy to oni nie są przystojni. Wpadłam na świetny pomysł. A czemu się nie pośmiać? Co mi szkodzi. Wpisałam Liam Payne i zaczęłam go obserwować. Nie sadzę, że zwróci na mnie uwagę.. ale jeżeli... Gotowe. No Pola, niezły twitt. Powiedziałam sobie w duchu. A brzmiał on tak :
" I jak Panie sławny, uratowałeś jakąś fankę która posikała się na twój widok?"
Wybornie. Ciekawe co pan mądrala teraz zrobi. Postanowiłam zrobić sobie miłą kąpiel. Napuściłam gorącej wody. Otworzyłam szafkę, i zobaczyłam płatki róż. Jak szaleć to szaleć. Wyglądało pięknie. Rozebrałam się i już włożyłam jedną nogę do cieplutkiej wody. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to może być? Zawinęłam się ręcznikiem i wyskoczyłam jak poparzona przed drzwi wejściowe. 
- Kto tam? - Spytałam podekscytowana. 
- Otwórz, Nick. - Czego ten idiota tutaj szuka?- Przyszedłem do Alicji. Wpuść mnie. 
- Ona jest w pracy. - Chciałam żeby jak najszybciej już poszedł, bo miałam straszliwą ochotę wejść do mojej cieplutkiej wody i odpłynąć chociaż na chwilę. 
- Oh, no tak. Zupełnie zapomniałem. Ale chyba zaprosisz mnie na kawę? - Kurczę, muszę coś wymyślić. 
- Ale .... ja jestem naga no i mam gościa. - Nie wiem jak dziwnie to zabrzmiało, ale podziałało. 
- W takim razie .. no.. do zobaczenia, albo raczej usłyszenia. - Nawet nie odpowiedziałam, spojrzałam przez wizjerek i widziałam jak odchodzi. Coraz dalej i dalej aż w końcu nie mogłam go dostrzec. Jak najprędzej pobiegłam do łazienki i już leżałam zanurzona w wodzie i maksymalnie zrelaksowana.  Moim celem na dziś było znalezienie pracy. Wychodzę i nie wrócę dopóki czegoś nie znajdę. Leżałam tak jakieś dobre 30 minut. Niestety zaczęło robić mi się zimno więc postanowiłam skończyć tą idealną chwilę. Wybiegłam z łazienki i szybko pobiegłam po coś do ubrania. Założyłam jasne szorty, do tego luźny różowy sweter i kowbojki. Super. Zrobiłam sobie tosty z serem i włączyłam laptopa. No nie wierzę? Pod moim twittem do Liama Payna znalazło się mnóstwo komentarzy. To nic w porównaniu z tym, że sam Liam Payne mnie obserwuje. Przeczytałam wszystkie wyzwiska i obelgi rzucone w moją stronę. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać sama do siebie. Zamknęłam ekran komputera. No nieźle, jakaś ty niegrzeczna Pola. Czas wyjść a moją misją było znalezienie pracy. Ubrałam na siebie skórzany bezrękawnik, wzięłam torebkę i ruszyłam. Nie wiedziałam gdzie, ale szłam. Wchodziłam do różnych knajp. 
- Dzień dobry, czy przypadkiem nie  poszukujecie kogoś do pomocy? - Ładnie się uśmiechałam, ale to nie działało. Nikt nikogo nie szukał. Przez chwilę podejrzewałam, że mój były szef ostrzegł wszystko i wszystkich przede mną w Londynie. To mało prawdopodobne, ale on jest stuknięty. Robiło się szaro a na dodatek zaczęło padać. Weszłam do małej kawiarenki. Usiadłam przy stoliku i zamówiłam gorącą czekoladę. Do baru weszła jakaś ładna blondynka. Wyglądała na 30 lat. Zauważyłam, że mi się przygląda. Nie wiem o co chodzi? Może na prawdę ze mnie dziwoląg? Chwilę później ustała koło mnie i spytała o coś co zupełnie zbiło mnie z tropu. 
- Gdzie kupiłaś tę torebkę? - Wskazała na zielono-czarny przedmiot leżący koło mnie. 
- W second handzie.  - Mój ulubiony sklep. Nie wstydziłam się tego i miałam gdzieś co ta kobieta powie. Zajęłam się moją czekoladą, ale ona cały czas nade mną stała.
- Czy nie szukasz przypadkiem pracy?  - Dziękuję za tego anioła. Wstałam i zaczęłam ją przytulać. 
- Oczywiście, ze tak. Kocham panią. - Nie obchodziło mnie to co miałam robić, ale słowo "praca" zadziałało na mnie jak zastrzyk adrenaliny. 
- Ojej, właśnie takiej osoby jak ty teraz potrzebuję, trzymaj. - Podarowała mi wizytówkę z jej numer i nazwiskiem. Pisało tam : Lou Teasdale. - Proszę bądź jutro o godzinie 7 rano  na tej ulicy. Szybko wyjęła jakiś notatnik wyrwała z niego kartkę i zapisała jakieś słowa. Podała mi ją. - Muszę już iść. Tylko się nie spóźnij! Do zobaczenia. - Uśmiechnęła się do mnie i wyszła.
- Pola jestem! - Krzyknęłam, ale chyba mnie już nie usłyszała. O kurczę, znalazłam pracę. Nie mogę w to uwierzyć. Więc mogę wrócić do domu i pochwalić się nowiną z Alicją. Zapłaciłam i wyszłam z kawiarni. Biegłam tak szybko jak mogłam. Problem w tym, że nie wiedziałam jak mam dostać się do domu. Zabłądziłam. Jeszcze tego mi teraz trzeba. Zaczepiłam jakiegoś faceta, i spytałam o adres. Na moje szczęście tym facetem był nie kto inny jak Leo. Gdy się do mnie odwrócił, by mnie pokierować serce zaczęło mi walić.
- Pola? Nie wierzę, że cię widzę. Już się bałem, ze nigdy cię nie spotkam. - Przytulił mnie. Poczułam jego perfumy. Były ... piękne tak jak on sam. Nie mogłam się powstrzymać. 
- Chcesz mój numer? - Zrobił dziwną minę i wyciągnął telefon. 
- Tak! Jasne, że chcę. Nie mogłaś zrobić tego wcześniej? - Uśmiechnął się. 
- To jak? Odprowadzisz mnie do domu? - Zignorowałam jego pytanie, bo nie chciałam odpowiedzieć nawet samej sobie. Bałam się,tego jak się przy nim zachowuję?
- Ciebie? Zawsze. - Złapał mnie pod rękę i ruszyliśmy w stronę mi nie znaną. Wierzyłam, że odprowadzi mnie bezpiecznie pod próg. Wszystko zaczęło się układać. Jutro idę do pracy, a koło mnie stoi bardzo przystojny chłopak, przy którym czuję się tak jak jeszcze nigdy się nie czułam. Boję się tego, ale jednocześnie mnie to podnieca. 




A JEDNAK! KTOŚ TO CZYTA! Nawet nie wiecie jak się cieszę. Nie długo  kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że nie staje się to nudne. Przepraszam na wszystkie literówki.

1 komentarz: